Dziś mamy:17 May, 2024
19.05.2024, g. 19:00
La Liga (Hiszpańska Primera Division)
Atletico Madryt vs Osasuna
Do meczu pozostało:
2dn.14godz.20min.
11.40 X4.50 28.00 Odbierz 630 zł i typuj na eFortuna.pl Zarejestruj konto
Transmisja na żywo

Jak minął rok byłym Rojiblancos, którzy odeszli z Atletico przed rokiem?

Niemal dokładnie tydzień temu zakończył się sezon w La Liga. Biorąc pod uwagę wszystkie najsilniejsze rozgrywki w Europie, rozgrywki w hiszpańskiej ekstraklasie trwały bodaj najdłużej. Większość piłkarzy udała się już na urlopy (lub uda się na nie po zakończeniu Pucharu Konfederacji, Mistrzostw Europy U-21 i Mundialu U-20), by naładować akumulatory przed letnią pretemporadą. Podsumowań ostatnich 10 miesięcy związanych z Atletico Madryt było już sporo, jednak warto wspomnieć o tym, co w trakcie ubiegłego sezonu działo się poza Vicente Calderon, a co, mimo wszystko, ma związek z klubem ze stolicy Hiszpanii. Przed rokiem siedmiu Rojiblancos opuściło okolice rzeki Manzanares, ósmy zrobił to na początku stycznia 2013. Warto rzucić okiem na to, jak radzili sobie oni w nowym otoczeniu.

LUIS PEREA

 

Zacznijmy od obrońców. Na pierwszy ogień ten, który nie raz przyprawiał kibiców o palpitacje serca. Mowa o Luisie Perei, o którym można mówić wiele, ale który zawsze zostawiał na boisku mnóstwo serca. Jego występy rzadko bywały bezbarwne – albo był jednym z bohaterów, albo był jednym z głównych winowajców porażki. Przez osiem sezonów rozegrał dla Atletico Madryt 314 oficjalnych spotkań, był jednym z kapitanów i zapisał na swoim koncie dwukrotny triumf w Lidze Europy oraz jeden Superpuchar Europy. Jak potoczyły się jego losy po tym, jak odszedł z Vicente Calderon?

Choć wydawało się, że Luis Perea być może powróci do Kolumbii, to on sam zdecydował się na nieco inny kierunek. 34-latek podpisał kontrakt z meksykańskim Cruz Azul. Niemal z miejsca stał się tam podstawowym obrońcą. W pierwszej części sezonu (Apertura 2012) El Turbo wystąpił w 16 ligowych meczach. Wszystko to, co było dla niego najlepszego, działo się jednego w drugiej połowie rozgrywek (Clausura 2013). Były gracz Atletico Madryt nie dość, że wywalczył Puchar Meksyku (zagrał 2 spotkania – w półfinale i w finale), to dołożył do tego wicemistrzostwo Meksyku. Mimo wszystko największym sukcesem było dla niego coś innego.

Do stycznia 2013 roku, przez blisko 13 lat swojej profesjonalnej kariery Luis Perea nie strzelił żadnego gola (mowa oczywiście o trafieniach do właściwej bramki, bo samobóje mu się trafiały). Nie udało mu się to ani w Independiente Medellin, ani w Atletico Madryt, ani w reprezentacji Kolumbii. 34-letni defensor przełamał się dopiero w barwach Cruz Azul. W 23 występach w ramach Clausura 2013 pokonał bramkarza rywali aż trzy razy. Dokonał tego kolejno przeciwko Monarcas KLIK!, Toluce KLIK! oraz Monterrey KLIK! Tym samym były Rojiblanco nie odejdzie na emeryturę z zerowym dorobkiem bramkowym.

Warto również dodać, że Luis Perea nadal jest częścią swojej drużyny narodowej (choć fakt faktem gra coraz mniej i jeśli już jest powoływany, to z reguły siada na ławce), z którą pewnie zmierza po awans na Mundial 2014. Być może będzie to dla niego ostatni turniej, po którym zakończy on swoją bogatą karierę sportową.

Łączny dorobek w sezonie 2012/2013:
41 występów i 3 gole

ALVARO DOMINGUEZ

 

Zostańmy przy linii obrony. Kolejnym piłkarzem, który rok temu pożegnał sie z Atletico Madryt był Alvaro Dominguez. Wychowanek Rojiblancos postanowił opuścić Vicente Calderon, a głównym tego powodem był fakt, że młody Hiszpan nie mógł się przebić do podstawowego składu. Choć talentu i umiejętności odmówić mu nie można było, to najczęściej przegrywał rywalizację z Diego Godinem i Mirandą lub, w skrajnych przypadkach, był rzucany na lewą stronę defensywy. Niektóre źródła twierdziły także, że nie było mu po drodze z Diego Simeone, stąd też 24-latek postanowił odejść.

Swoje zainteresowanie wykazała Borussia Moenchengladbach, która niedługo potem kupiła go za około 8.000.000 €. Alvaro Dominguez podpisał pięcioletni kontrakt i miał zastąpić na środku obrony Dantego, który przeniósł się do Bayernu. Zadanie niełatwe, szczególnie że niemiecki klub był w sezonie 2011/2012 prawidziwą rewelacją Bundesligi – zajął 4. miejsce i zakwalifikował się tym samym do eliminacji Ligi Mistrzów – i chciał za wszelką cenę potwierdzić, że nie był to jednorazowy wybryk. Wychowanek Rojiblancos faktycznie od razu wskoczył do wyjściowej ’11’ i, pomijając dwa mecze na samym początku, zagrał w prawie każdej kolejce (później pauzował jeszcze po razie za nadmiar żółtych kartek oraz z powodu kontuzji biodra).

W 30 spotkaniach niemieckiej ekstraklasy Hiszpan strzelił 2 gole, z których każdy miał duże znaczenie. Przeciwko HSV KLIK! Alvaro Dominguez trafił do siatki w doliczonym czasie gry, dając tym samym swojej drużynie cenny punkt (2-2). Z kolei w starciu z Hannoverem KLIK! pokonał bramkarza przy wyniku 0-2, co tchnęło w Borussię nowe siły i ostatecznie wygrała ona 3-2. Mimo wszystko były gracz Atletico Madryt nie błyszczał, co potwierdza między innymi średnia not z Kickera – 3,3 (skala 1-6, gdzie 1 to klasa światowa, a 6 to dno). Podopieczni Luciena Favre’a mieli co prawda szansę na europejskie puchary (i to nawet na Ligę Mistrzów), ale kiepska końcówka sprawiła, że zajęli dopiero 8. miejsce.

Na arenie międzynarodowej 24-latkowi wiodło się całkiem nieźle. Choć jego drużyna do Champions League nie awansowała (przegrany dwumecz z Dynamem Kijów), to w Lidze Europy radziła sobie nie najgorzej. W fazie grupowej zajęła 2. miejsce, wyprzedzając m.in. Olympique Marsylia, a Alvaro Dominguez wystąpił w 5 z 6 spotkań. Niestety w 1/16 finału lepsze od Borussi było Lazio, które po zaciętym dwumeczu (3-3 i 2-0) przeszło dalej. Hiszpański obrońca zagrał w obu meczach. Wychowanek Rojiblancos dwukrotnie pojawił się na boisku także w Pucharze Niemiec (jego klub odpadł już w 2. rundzie).

Łączny dorobek w sezonie 2012/2013:
40 występów i 2 gole

ANTONIO LOPEZ

 

Ostatnim obrońcą, który przed rokiem odszedł z naszego zespołu był Antonio Lopez. Wychowanek, który na Vicente Calderon spędził ponad 15 lat. Rozegrał 272 oficjalne mecze, był kapitanem i tak naprawdę nigdy nie narzekał. Jeśli musiał siedzieć na ławce, to znosił to bez problemu. Trzeba było zagrać na prawej stronie defensywy? Nie ma sprawy. Człowiek instytucja, który podnosił do góry trzy puchary – dwa za Ligę Europy i jeden za Superpuchar Europy. Być może gdyby nie kłopoty ze zdrowiem, to wystąpiłby w większej liczbie spotkań, jednak i tak jest jednym z ostatnich Rojiblancos, którzy znaczyli coś w reprezentacji Hiszpanii.

Po zakończeniu sezonu 2011/2012 Antonio Lopez postanowił odejść. Nie chciał blokować miejsca w składzie lepszym zawodnikiem, a rywalizację na lewej obronie i tak przegrywał z Filipe. Zdecydował się więc podpisać dwuletni kontrakt z Mallorką, by pod koniec swojej kariery pograć jeszcze trochę w La Liga. Na początku rozgrywek faktycznie miał pewne miejsce w wyjściowej 'jedenastce’ i prezentował się całkiem przyzwoicie. Niestety już po sześciu kolejkach dały o sobie znać problemy ze zdrowiem.

Kontuzja kolana wyeliminowała go z gry niemal na cztery miesiące. Na początku lutego znów pojawił się na boisku, ale po ostatnim gwizdku starcia z Realem Sociedad (zagrał w nim 33 minuty) okazało się, że uraz się odnowił. Do końca sezonu na murawie zameldował się jeszcze tylko raz – pod koniec kwietnia rozegrał 90 minut przeciwko Realowi Saragossa. Pozostaje wierzyć, że nadchodzący okres przygotowawczy będzie dla niego łaskawy i w nadchodzących rozgrywkach Segunda Division pomoże Mallorce wrócić do La Liga.

Łączny dorobek w sezonie 2012/2013:
8 występów

FRAN MERIDA

 

Przejdźmy do pomocników, spośród których na samym początku warto przyjrzeć się dwójce, która w ostatnim czasie w Atletico Madryt była z reguły spychana na margines. Pierwszy z nich miał być kimś, kto w Arsenalu rozwinie się tak, jak Cesc Fabregas. Rzeczywistość okazała się jednak nieco inna i po trzech latach spędzonych w Londynie Fran Merida przeniósł się do drużyny Rojiblancos. W 2010 roku (miał wówczas 20 lat) wydawało się, że na Vicente Calderon pojawił się młody zawodnik, który za kilka lat udowodni swój talent. Nic bardziej mylnego.

Po dwóch nieudanych sezonach (połowę drugiego spędził na wypożyczeniu w Bradze) i niepotrafieniu przebić się do podstawowego składu (a z reguły i brakowało dla niego miejsca na ławce rezerwowych) 23-latek zdecydował się rozwiązać swój kontrakt z Atletico Madryt. Nikt nie miał nic przeciwko, bowiem Hiszpan i tak był nieprzydatny. Wychowanek Arsenalu udał się więc na poszukiwania nowego klubu. Ostatecznie trafił do drugoligowego Herculesa Alicante, gdzie na wypożyczenie został oddany Leandro Cabrera. Jeśli myślicie, że Fran Merida nie mógł już upaść niżej, to się mylicie.

Ale po kolei. Początek sezonu był w jego wykonaniu całkiem niezły. Choć jego nowy zespół notował słabe wyniki, to on sam wybiegał regularnie w wyjściowej 'jedenastce’ i w pierwszych kilku meczach strzelił nawet gola KLIK! i zaliczył asystę KLIK! (podanie przy pierwszej bramce). Z każdym tygodniem było jednak coraz gorzej. Ekipa z Valencii coraz mocniej osadzała się na dnie ligowej tabeli, a jej trener, szukając nowych rozwiązań, odstawiał Frana Meridę na bok. Były piłkarz Atletico Madryt nie mógł pogodzić się z taką sytuacją i w zimowym okienku transferowym zdecydował, że odejdzie z Herculesa Alicante.

 

23-latek rozwiązał kontrakt i przeniósł się do… Brazylii. Konkretnie do Atletico Paranense. Ciężko powiedzieć jaką umowę podpisał, bowiem jedne źródła podają, że jest ona ważna przez rok z opcją przedłużenia o kolejne dwa lata, podczas gdy w innych miejscach można wyczytać, że wychowanek Arsenalu związał się z brazylijskim klubem do czerwca 2016 roku. W każdym razie słuch niemal kompletnie po nim zaginął. Jedyna informacja, jaką udało się znaleźć, jest taka, że od lutego tego roku rozegrał w nowym klubie 2 mecze.

Łączny dorobek w sezonie 2012/2013:
21 występów, 1 gol, 1 asysta

PAULO ASSUNCAO

 

Drugim odstawionym na boczny tor pomocnikiem był Paulo Assuncao, choć akurat one swoje na Vicente Calderon rozegrał. Kiedy sprowadzono go w 2008 roku, to przez pierwsze dwa lata regularnie wybiegał w podstawowym składzie. Wszystko zaczęło się zmieniać dopiero po powrocie do Atletico Madryt Mario Suareza, który stopniowo wygryzał Brazylijczyka z wyjściowej 'jedenastki’. W sezonie 2011/2012 zaliczał już tylko pojedyncze epizody, gdyż wyżej w hierarchii stali jeszcze Gabi i Tiago. Tym samym 33-latek pożegnał się przed rokiem z Vicente Calderon i wrócił do swojej ojczyzny, podpisując kontrakt z Sao Paulo.

Przez pół roku Paulo Assuncao rozegrał tam 11 spotkań, co było przeciętnym wynikiem. Do tego aż 4-krotnie pojawiał się na boisku z ławki rezerwowych. Wydawało się więc, że resztę swojej kariery Brazylijczyk spędzi w Ameryce Południowej, zaliczając jeszcze kilkanaście, może kilkadziesiąt meczów. Były gracz Rojiblancos wrócił jednak do Europy pod koniec grudnia 2012 roku. Zgłosiło się po niego walczące o utrzymanie Deportivo, które próbowało wszystkiego, aby tylko zostać w La Liga. Doświadczony defensywny pomocnik miał zapewnić spokój w środku pola, a dodatkowym atutem 33-latka była spora liczba występów w Primera Division.

Brazylijczyk na początku swojej przygody z ekipą z Galicji trzymał się nieźle. Na 10 możliwych pojedynków zaznaczył swoją obecność w 8 z nich. W kolejnych 10 kolejkach na boisku pojawił się już jednak tylko raz. Powodem dla takiego obrotu spraw było być może to, że z Paulo Assuncao na murawie Deportivo zaledwie 3 razy zremisowało i doznało aż 7 porażek. W międzyczasie, po odesłaniu go na ławkę rezerwowych, drużyna z La Coruni wygrała 4 mecze z rzędu. Kontrakt brazylijskiego gracza ze spadkowiczem La Liga wygaśnie wraz z końcem czerwca i ciężko przewidzieć, co stanie się z nim później.

Łączny dorobek w sezonie 2012/2013:
20 występów

EDUARDO SALVIO

 

– Sprzedaliśmy go tylko i wyłącznie ze względów ekonomicznych – tak o Eduardo Salvio mówił przed rokiem Diego Simeone i trzeba przyznać, że faktycznie – gdyby Cholo mógł, to Argentyńczyka by nie oddał. Toto na Vicente Calderon pojawił się w styczniu 2010 roku. Atletico Madryt zapłaciło za niego 10.000.000 €, co jak na transfer 18-letniego zawodnika było wówczas kwotą dość dużą. Na wychowanka Lanusu bardzo jednak liczono. Do drużyny Rojiblancos wprowadził się całkiem nieźle, ale przed rozpoczęciem sezonu 2010/2011 wypożyczyła go Benfica.

Ten ruch miał swoje następstwa nieco później. Po powrocie z Portugalii Eduardo Salvio nie mówił tego wprost, ale w Lizbonie podobało mu się na tyle, że z czasem zaczął za nią tęsknić. Mimo to starał się dawać z siebie wszystko, a gdy Los Colchoneros przejął Cholo, Argentyńczyk był jednym z najlepszych piłkarzy w drugiej części rozgrywek 2011/2012. Niestety z uwagi na kwestie finansowe trzeba było kogoś sprzedać, więc wybór padł na Toto, za którego Benfica zapłaciła ponad 11.000.000 €.

W ekipie z Lizbony w poprzednim roku wychowanek Lanusa był jedną z największych gwiazd. To dzięki niemu Orły do samego końca walczyły o mistrzostwo, a dodatkowo awansowały do dwóch finałów – Ligi Europy i Pucharu Portugalii. Eduardo Salvio zagrał w niemal wszystkich meczach i zaliczył double-double – trafiał do bramki i asystował przynajmniej 10 razy. Jedynym niepowodzeniem jest fakt, że 22-latek nadal nie ma czego szukać w reprezentacji Argentyny, w której od 2009 roku zagrał ledwie 5 razy.

Szkoda, że Toto musiał odejść z Atletico Madryt, bo wydaje się, że byłby idealną alternatywą dla Adriana Lopeza, który przez większość sezonu kaleczył futbol. Z drugiej strony sam zawodnik wydaje się być teraz szczęśliwy, bo gra w klubie, który stawia na niego w 100% i w którym jest jednym z niekwestionowanych liderów. Część jego popisów z sezonu 2012/2013 możecie obejrzeć poniżej.

 

Łączny dorobek w sezonie 2012/2013:
50 występów, 13 goli, 10 asyst

DIEGO RIBAS

 

Na (prawie) sam koniec czas napisać o piłkarzu, za którym wszyscy tęsknią najbardziej. Choć był w Atletico Madryt tylko przez rok (i to na wypożyczeniu), to zrobił dla Rojiblancos tyle dobrego, że każdy chciałby go na Vicente Calderon z powrotem. Najbardziej chyba chce tego sam Diego Simeone, który w niemal każdym wywiadzie podkreśla jak ważnym piłkarzem był dla niego Diego. Nie ma się co jednak temu dziwić, bo choć Brazylijczyk ma w swojej karierze dość nieudaną przygodą z Juventusem, to w sezonie 2011/2012 pokazywał w La Liga i w Lidze Europy wszystko, co najlepsze.

Filmiki z jego najlepszymi zagraniami można oglądać do znudzenia, a jego gol w Bukareszcie był przypieczętowaniem wspaniałego sezonu w Los Colchoneros. Jednak w lecie 2012 brazylijski mediapunta musiał wrócić do Wolfsburga i choć bardzo zabiegano o transfer definitywny, to nic z tego nie wyszło. Po powrocie do Bundesligi 28-latek błyszczał i był chyba najlepszym piłkarzem Wilków. Jego statystyki mówią same za siebie i aż żal, że wciąż musi grać w klubie, w którym o pucharach może co najwyżej pomarzyć (Wolfsburg uplasował się w Bundeslidze na odległym 11. miejscu).

Pięciokrotnie dostawał w poprzednim sezonie najwyższą możliwą ocenę za swój występ. Choć zdarzały mu się słabsze momenty, to gdyby nie jego gole i asysty drużyna z miasta Volkswagena prawdopodobnie miałaby ogromne problemy z utrzymaniem się w niemieckiej ekstraklasie. Diego doprowadził Wilki do półfinału DfB Pokal, gdzie lepszy okazał się Bayern (Bawarczycy wygrali 6-1, a 28-latek zdobył honorową bramkę). Właściwie przegapił tylko dwa spotkania – na samym początku usiadł na ławce po serii porażek (to właśnie start Bundesligi był w jego wykonaniu niezbyt udany), a w drugiej połowie sezonu musiał pauzować za kartki.

Kilka jego najlepszych akcji możecie obejrzeć na filmiku poniżej.

 

Łączny dorobek w sezonie 2012/2013:
37 występów, 13 goli, 9 asyst

EMRE


 

Warto jeszcze wspomnieć o piłkarzu, który opuścił Atletico Madryt na początku tego roku. Po półrocznej przygodzie z hiszpańską piłką do Fenerbahce zdecydował się wrócić Emre. Turek pojawił się na Vicente Calderon za darmo przed rozpoczęciem sezonu 2012/2013. Grał jednak bardzo rzadko, z reguły w najmniej istotnych spotkaniach w Lidze Europy. Nie po drodze mu było także chyba z Diego Simeone, więc dla dobra wszystkich postanowiono zgodzić się na jego powrót do Stambułu.

Choć w międzyczasie przypałętała się do niego kontuzja, to w tureckiej ekstraklasie zdążył rozegrać w sumie 10 meczów, w których zdobył 2 bramki – z Kasimpasą KLIK! i z Bursasporem KLIK! Pojawił się na boisku także w wygranym przez Fenerbahce finale Pucharu Turcji (1-0 z Trabzonsporem). Na jego ręce widnieje oczywiście opaska kapitańska i wszystko wskazuje na to, że Emre bez przeszkód wypełni ważny do 30 czerwca 2015 roku kontrakt.



Share
0 0 Głosy
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
AdM2
AdM2
2024 lat temu

Fajny artykuł. O istnieniu Meridy zdążyłem już zapomnieć ;D

gregory97
gregory97
2024 lat temu

Ja tam Meride wspominam bardzo dobrze. Pamiętam jak wchodził z ławki to zazwyczaj notował jakąś asyste lub notował jakąś fajną akcje, szczególnie w LE 2010/2011

Marc
Marc
2024 lat temu

Meridę dobrze? xd Przecież on poza pretemporadą chyba żadnego dobrego zagrania nie zaliczył.

gregory97
gregory97
2024 lat temu

W tej nie udanej dla nas lidze europejskiej, pamiętam, że regularnie wchodził na 15-20 min. i a to wywalczył karnego, a to zanotował asyste, a innym razem jak wspomniał Dylanowy trafił w słupek.

Marc
Marc
2024 lat temu

No to naprawdę czapki z głów. xd

.maciekk
.maciekk
2024 lat temu

Mi się coś kojarzy, że w którymś meczu wybił strzał któregoś z naszych z linii bramkowej, gdy goniliśmy wynik. Nie wiem czy to też nie był mecz z Majorką.

Marc
Marc
2024 lat temu

Ja też pamiętam, że wyszedł na Barcelonę jako mediapunta i zagrał bagno.

Niemiec
Niemiec
2024 lat temu

Boże, Merida, już chyba nawet Cleber Santana był mniejszym rozczarowaniem.

.maciekk
.maciekk
2024 lat temu

Tylko Merida przyszedł z wolnego transferu, a za Santanę chyba szóstkę zapłaciliśmy.

kamilinho
kamilinho
2024 lat temu

Za Juanito też chyba nic nie zapłaciliśmy i mimo to nikt go chyba dobrze nie wspomina 😀

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.

0
Chcielibyśmy wiedzieć co o tym sądzisz, zostaw komentarz!x