Atletico zrobiło sobie wspaniały prezent na 109. rocznicę założenia klubu, wygrywając na Mestalla z Valencią 1:0 (bramka Adriana) i awansując tym samym do wielkiego finału Ligi Europy. 9. maja w Bukareszcie Rojiblancos zmierzą się z Athletic Bilbao, które wyeliminowało Sporting Lizbona.
Od samego początku spotkania było widać, że Valencia jest zdeterminowana do tego, aby strzelić gola otwierającego wynik. Pierwszą poważną okazję do tego piłkarze Los Che mieli po dwudziestu minutach. Po rzucie rożnym z woleja uderzył Sofiane Feghouli, a piłkę trącił jeszcze Jonas. Jednak Thibaut Courtois zdołał odbić ten strzał, a następnie obronną ręką wyszedł również z kolejnego starcia z Jonasem, który podbiegł, aby dobić piłkę po swoim wcześniejszym uderzeniu. Atletico nie stwarzało sobie co prawda dogodnych okazji, ale Rojiblancos potrafili utrzymywać bezbramkowy remis nawet pomimo kolejnych prób Feghouliego i Roberto Soldado. Valencia kompletnie dominowała w pierwszej połowie, co głównie było zasługą Jordiego Alby i Sergio Canaelsa, szalejących na lewej stronie boiska. Na szczęście w bardzo dobrej dyspozycji był dzisiaj Courtois. Krótko przed przerwą pierwszą niezłą sytuację stworzyli sobie Los Colchoneros. Arda Turan zabrał się z piłką i pobiegł prawym skrzydłem, po czym zagrał piłkę do będącego w polu karnym Radamela Falcao. Jednak piłka nie zdołała dotrzeć do Kolumbijczyka, który był o centymetry od strzelenia swojej 11. bramki w tym sezonie Ligi Europy.
W drugiej połowie Valencia kontynuowała swoją grę ofensywną, jednak po kilku minutach dla Unaia Emeryego nadeszły trudne chwile. Po tym jak na boisku w miejsce Jonasa pojawił się Aritz Aduriz, okazało się, że trener Los Che musi dokonać kolejnej zmiany. Fatalnie wyglądającej kontuzji kolana nabawił się świetnie spisujący się Canales, który niedawno… wrócił po kontuzji. Młodego Hiszpana, którego zniesiono na noszach, zastąpił Jeremy Mathieu. Chwilę później losy dwumeczu zostały praktycznie rozstrzygnięte. Kiedy nikt na Mestalla się tego nie spodziewał – Atletico objęło prowadzenie. Dokładne, długie podanie od Diego na klatkę piersiową przyjął Adrian, po czym huknął z woleja tak, że Diego Alves był bez szans, a piłka zatrzepotała w górnym rogu bramki gospodarzy. Dla hiszpańskiego napastnika była to 11. bramka w Lidze Europy, włączając w to mecze kwalifikacyjne. Parę chwil później podwyższyć wynik mógł Falcao, ale ostatecznie El Tigre zmarnował świetną okazję. Na dziesięć minut przed końcem meczu zagotowało się w polu karnym Atletico. Sędzia tego spotkania, Damir Skomina, wydał się podyktować rzut karny dla Valencii po rzekomym zagraniu ręką Tiago, choć tak naprawdę tego przewinienia dopuścił się pomocnik Los Che, Tino Costa. Portugalskiego piłkarza Rojiblancos tak bardzo rozwścieczyła ta decyzja, że ten wdał się w bójkę z Jordim Albą oraz spoliczkował Soldado. W konsekwencji Tiago wyleciał z boiska, a karny ostatecznie nie został podyktowany. Tym samym Portugalczyk na pewno nie zagra w finale. Do końca meczu poza strzałem z dystansu Tino Costy oraz poza próbami Eduardo Salvio, nie wydarzyło się nic ciekawego i upływie 3 doliczonych minut sędzia zakończył to spotkanie.
Rojiblancos zanotowali więc 11. wygraną z rzędu w Lidze Europy, dzięki czemu wyrównali rekord kolejnych zwycięstw w europejskich pucharach, który do tej pory dzierżyły zespoły Ajaxu i FC Barcelony. Za dwa tygodnie, 9. maja na Stadionie Narodowym w Bukareszcie Atletico podejmie Athletic Bilbao. Jako że Los Colchoneros zostali wylosowani jako 'gospodarze’ tego meczu, to oni zagrają w swoich domowych strojach.
SKRÓT TEGO MECZU MOŻNA OBEJRZEĆ TUTAJ – KLIK!
Skład Atletico: Courtois – Juanfran, Miranda, Godin, Filipe – Diego (Koke 84′), Tiago, Mario Suarez (Gabi 46′), Arda Turan (Salvio 74′) – Adrian, Falcao.
Bramka:
1:0 – Adrian 60′