Koszmar sprzed dwóch lat powrócił wczorajszego wieczoru. Atlético Madryt, mimo pięknej walki i serca zostawionego na boisku, przegrało trzeci finał Ligi Mistrzów w swojej historii i, jak powiedział na pomeczowej konferencji Simeone, teraz nadszedł czas na przemyślenia. Jako kibice Rojiblancos musimy mieć nadzieję, że niebawem znów będzie nam dane oglądać naszych ulubieńców w walce o puchar Champions League i wówczas, przy większej dawce szczęścia i mniejszej liczbie błędów sędziowskich, uda im się zgarnąć najważniejsze klubowe trofeum i schować je w gablocie na Vicente Calderón. Ta drużyna i ten trener z pewnością na to zasługują.
Spotkanie, mimo podobnego rozstrzygnięcia jak w Lizbonie, przebiegało zupełnie inaczej. Królewscy rozpoczęli mecz narzucając szalone tempo i nie dając Atlético zbyt wielu szans na pokazanie się w ataku. Dodatkowo widać było, że piłkarze z białej części Madrytu długie godziny spędzili nad przygotowaniem stałych fragmentów gry, czego pierwszym wyrazem był rzut wolny wykonywany przez Bale’a już w 6-tej minucie. Piłka po jego bardzo mocnym dośrodkowaniu trafiła do Casemiro, który trącił ją w stronę bramki. Znakomicie między słupkami zachował się jednak Oblak, instynktownie wybijając piłkę niemalże z linii bramkowej.
Drugiego ostrzeżenia już nie było. W 15-tej minucie do kolejnego rzutu wolnego podszedł Kroos, jego dośrodkowanie głową przedłużył Bale, a do piłki na ok. 3 metrze przed bramką dopadł Sergio Ramos, pokonując słoweńskiego golkipera. Mimo, że w tej sytuacji strzelec bramki znajdował się na pozycji spalonej, sędzia liniowy postanowił nie podnosić chorągiewki, a Mark Clattenburg wskazał na środek boiska.
Zdobyta bramka poskutkowała zmianą taktyki przez Zidane’a, którego zawodnicy przesunęli się bardziej do tyłu i skupiali się raczej na obronie wyniku, niż na powiększeniu przewagi. Colchoneros z kolei zabrali się do jeszcze cięższej pracy i zaczęli dłużej utrzymywać się przy piłce, częściej przedostając się pod pole karne swoich rywali. Do końca pierwszej połowy 3 próby zaskoczenia Keylora Navasa podjął Griezmann, jednak jego strzały nie mogły stanowić żadnego zagrożenia dla bramki strzeżonej przez Kostarykańczyka.
Po przerwie wydawało się, że do graczy w czerwono-białych trykotach w końcu uśmiechnęło się szczęście. W polu karnym sfaulowany został Fernando Torres, a angielski sędzia nie wahał się ani chwili – wskazał na 11 metr. Do strzelenia bramki doprowadzającej do remisu wybrany został Griezmann, który nie wytrzymał ciążącej na nim presji i bardzo mocnym uderzeniem trafił w poprzeczkę.
Rojiblancos nie załamali się jednak i cały czas dążyli do wyrównania. Kilka minut później doskonałą okazję po rzucie rożnym miał Savić, który przypadkowo dostał piłkę 5 metrów od bramki. Kopnięta przez niego futbolówka minęła o centymetry bramkę Navasa. Bardziej ofensywna gra podopiecznych Simeone poskutkowała tym, że więcej miejsca stworzyło się dla atakujący Realu i co chwila z tego korzystali. Znakomite okazje zmarnowali Benzema i Ronaldo, głównie za sprawą wykonującego fantastyczną robotę w bramce Oblaka.
Minuty mijały wyjątkowo szybko, a Atlético nie mogło przebić się przez solidną defensywę Los Blancos. Aż wreszcie w 79-tej minucie fenomenalną akcję wykonała trójka Gabi-Juanfran-Carrasco. Pierwszy z nich przerzucił piłkę nad obrońcami do wbiegającego Juanfrana, który to fantastycznym podaniem wzdłuż bramki obsłużył nabiegającego Belga. Carrasco dopełnił formalności i w ekipie Materacy zapanowała euforia. Samo rozegranie do złudzenia przypominało akcję dającą remis w rewanżowym półfinale Champions League przed dwoma laty przeciwko Chelsea, wystarczy jedynie zamienić Gabiego na Tiago oraz Yannicka na Adriána Lópeza.
Po wyrównaniu Real próbował jeszcze w ostatnich minutach zaskoczyć Rojiblancos, którzy dowieźli ostatecznie wynik do dogrywki. W doliczonym czasie gry obydwie drużyny skupiły się już na dotrwaniu do rzutów karnych i do końca nie zobaczyliśmy więcej klarownych sytuacji.
Atlético nie miało w ostatnich latach zbyt wielu okazji na sprawdzenie się w aspekcie konkursu jedenastek, w dodatku najświeższe próby strzelania karnych podyktowanych z gry kończyły się w różny sposób. Pierwszy do spełnienia swojego obowiązku odesłany został Griezmann, który tym razem się nie pomylił i pewnie pokonał bramkarza formalnych gospodarzy tego finału. Następnie do uderzenia podchodzili Gabi, Saúl oraz Juanfran i to właśnie prawy obrońca, ten który zapewnił wcześniej awans strzelając rozstrzygającego karnego w potyczce z PSV, tym razem się pomylił. Cristiano Ronaldo wbił ostatni gwóźdź do trumny Colchoneros i ograbił ich z marzeń o wywalczeniu jedynego brakującego tytułu.
Bramki:
[1-0] Sergio Ramos 15’
[1-1] Yannick Carrasco 79’
Rzuty karne:
Lucas Vázquez (gol) (1-0)
Griezmann (gol) (1-1)
Marcelo (gol) (2-1)
Gabi (gol) (2-2)
Bale (gol) (3-2)
Saúl (gol) (3-3)
Ramos (gol) (4-3)
Juanfran (pudło – strzał w słupek) (4-3)
Ronaldo (gol) (5-3)
Składy:
Atlético: Jan Oblak – Juanfran, Stefan Savić, Diego Godín, Filipe (–> Lucas Hernández, 109’) – Gabi, Augusto Fernández (–> Carrasco, 45’), Saúl Ñíguez, Koke (–> Thomas, 116’) – Fernando Torres, Antoine Griezmann
Real Madryt: Keylor Navas – Daniel Carvajal (–> Danilo, 52’), Sergio Ramos, Pepe, Marcelo – Luka Modrić, Casemiro, Toni Kroos (–> Isco, 72’) – Gareth Bale, Cristiano Ronaldo, Karim Benzema (–> Lucas Vázquez, 77’)
Żółte kartki:
Atlético: F. Torres (61’), Gabi (93+3’)
Real Madryt: D. Carvajal (11’), K. Navas (47’), Casemiro (79’), S. Ramos (93+3’), Danilo (93’), Pepe (112’)
Liverpool zintensyfikował swoje działania na rynku transferowym. Skupił się na wzmocnieniu środka pola.Klub miał nadzieję…
Atletico Madryt przegrywa na wyjeździe z Realem Betis 0:1, w meczu 11. kolejki La Liga.…
Spotkanie Betis kontra Atletico Madryt odbędzie się w niedzielę, 27 października 2024 roku o godzinie…
W środowy wieczór, o godzinie 21:00, będziemy świadkami emocjonującego spotkania 3. kolejki fazy ligowej Ligi…
Javier Tebas, szef La Liga, mówi o grze w Stanach Zjednoczonych. "Daily Mail" pisze, że…
Javier Tebas, szef La Liga, mówi o grze w Stanach Zjednoczonych. "Daily Mail" pisze, że…
Zobacz komentarze
Ramos znowu kluczowy w 93. minucie, tym razem w innej roli, ale gdyby nie on, nie byłoby dogrywki.
Jeśli cor72z nie wieszczy pesymistycznych i apokaliptycznych scenariuszy to musi być dobrze.
Może to trochę naiwne myślenie, ale może powinniśmy spojrzeć na to tak: jesteśmy aktualnie w top4 europejskich klubów. Taka Barcelona od 2006 roku tylko 3 razy nie załapała się do półfinałów, nie wspominając już o zdobytych pucharach. Czemu z nami miałoby być inaczej? W przyszłym sezonie jeśli nas nie opuszczą najważniejsi gracze i sami przeprowadzimy kolejne udane transfery to znowu będziemy jednymi z faworytów. Przecież to nie jest tak, że przegraliśmy ten finał więc już się rozpadniemy i popadniemy w przeciętność jak Valencia. Owszem, dla Juanfrana czy Gabiego tych latek do końca kariery zostało już mniej niż więcej, ale potrafiliśmy zastąpić już nie takich grajków. Trzeba wierzyć, pracować, cierpieć i unikać Realu, a w przyszłym sezonie będziemy wymieniani w gronie faworytów tych rozgrywek.
Pocieszające jest to, że przez te 3 sezony tylko Real był w stanie nas zatrzymać w Lidze Mistrzów. Może jak ktoś ich wyeliminuje w następnym sezonie nieco wcześniej to damy radę.
Myślę, że każdy z nas swoje wypłakał. Ale teraz jest czas, by podnieść się z kolan i stać się silniejszym. Nowy sezon przed nami i nowa ciężka praca przed nami. Głowa do góry i ostro do przodu. Jeszcze zdobędziemy to, co się nam należy.
PS. Dziękuję wszystkim Rojiblancos, z którymi miałem przyjemność oglądać finał w Toruniu. Dziękuję zwłaszcza za słowa otuchy, gdy ryczałem jak bóbr. Jesteście Wielcy!
@cyryl I do tego Torres ;( https://www.youtube.com/watch?v=jq-GMQnV1Yk
I wierzę, że tak się stanie. Że ta drużyna z tym trenerem w końcu dostaną to, na co zasługują jak nikt inny.
Bardzo bym chciał, żeby Juanfranowi i Gabiemu było jeszcze dane zawalczyć w finale i w końcu zdobyć ten puchar. Ich widok we łzach wczoraj był rozdzierający. Oby to nie była ich ostatnia szansa!
Chłopaki zagrali dobry mecz, ponownie pokazaliśmy, że nie musimy grać topornym 4-4-2, a możemy wyjść z superofensywnym skrzydłowym, warto to trenować w obliczu transferu Gaitana. Szkoda karnych, szkoda, że nie wszedł Correa, szkoda, że Oblak stał jak kołek, szkoda Juanfrana, szkoda, że znowu byliśmy tak blisko i się nie udało... Wrócimy i wreszcie się to uda!! Obyśmy za rok znowu spotkali się na tak ważnym meczu i oby było nas więcej, i oby atmosfera była jeszcze lepsza! Dzięki chłopaki!
Nie od razu Rzym zbudowano. Teraz na spokojnie, po płaczu, po żalu i wkurzeniu mogę wrócić do moich przekonań sprzed finału. Niestety, prawda jest taka, że bez pieniążków nie można wszystkiego non stop wygrywać, nie można wszędzie dochodzić do ostatnich rund. Na szczęście te dochodzenie do tych dalekich rund daje te pieniążki, a mądre gospodarowanie nimi pozwala nie podupaść jak niektóre wspomniane już kluby ;) W tym roku dostaniemy większe pieniążki za ligę i za LM, które pozwolą nam zbliżyć się do finansowego topu, który pozwoli nam bez problemu walczyć o najwyższe cele co roku. Wiem, robimy to już teraz, ale znowu w końcówce ostatniego meczu niektórzy nie mieli już sił, a to można zmienić i nam się to uda. :)