Dla Realu Saragossa jutrzejszy mecz będzie najważniejszym w całym sezonie. Jeśli podopieczni Manolo Jimeneza wygrają, wówczas mają szansę na utrzymanie. Doskonale wie o tym trener naszych rywali, który zapewne zrobiłby wszystko, by móc, tak jak przed rokiem, świętować pozostanie w La Liga. Niewykluczone, że założyłby tę samą koszulkę z napisem Zaragoza nunca se rinde (Saragossa nigdy się nie poddaje), którą ma na sobie na zdjęciu powyżej. Czy po raz drugi z rzędu uda się dokonać cudu?
– Spadek byłby dla nas bardzo, bardzo bolesny, tak samo zresztą jak dla Deportivo i Celty. To nasze ostatnie spotkanie i musimy pokonać Atletico. Musimy uwierzyć, że stać nas na powtórzenie takiej gry, jaką zaprezentowaliśmy niedawno w starciu z Rayo Vallecano (3-0). Ten sezon był dla nas bardzo nierówny i dobre momenty przeplataliśmy z tymi fatalnymi. W poprzednich dwóch kolejkach nie zdobyliśmy żadnego punkty przez brak właściwego podejścia oraz profesjonalizmu. Początek meczu z Betisem i końcówka potyczki z Bilbao były w naszym wykonaniu koszmarne – powiedział na przedmeczowej konferencji Manolo Jimenez.
Trener Realu Saragossa dodał także: – Rozumiem rozgoryczenie kibiców i ich pretensje do prezydenta klubu, ale w tej chwili to naprawdę nie ma znaczenia. W tym ostatnim meczu wszyscy musimy zrobić co w naszej mocy, by odnieść zwycięstwo. My postaramy się na boisku, a kibice, mam nadzieję, na trybunach. Wiem, że sporo osób życzy nam spadku, bo uważają, że przed rokiem nie zasłużyliśmy na pozostanie w La Liga. Chciałbym jednak przypomnieć, że w rundzie rewanżowej zdobyliśmy aż 33 punkty i to w starciach m.in. z Atletico, Valencią, Bilbao. Wierzę, że teraz też uda nam się wygrać i utrzymać w Primera Division.