Był 19 marca 1997 roku. Na Vicente Calderón przyjechał Ajax, który miał zmierzyć się z Atlético Madryt w rewanżowym meczu ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Dwa tygodnie wcześniej w stolicy Holandii padł wynik 1-1, co stawiało Rojiblancos w nieco lepszej sytuacji. Kiedy w 29. minucie Kiko wyprowadził gospodarzy na prowadzenie, 50.000 ludzi na trybunach było pewnych, że po raz pierwszy od sezonu 1977/78 ich ulubieńcy zagrają w półfinale najważniejszych rozgrywek klubowych w Europie.
Niestety kilka minut po przerwie do wyrównania doprowadził Ronald de Boer. Jako że do końcowego gwizdka sytuacja już się nie zmieniła, do wyłonienia półfinalisty potrzebna była dogrywka. 10 minut po jej rozpoczęciu gola dla Ajaxu strzelił Dani (później, w latach 2001-2003, grał na Vicente Caldeón), co oznaczało, że Los Colchoneros potrzebują dwóch trafień. Choć kilka chwil później z karnego wyrównał Milinko Pantić, to gospodarze więcej goli już nie strzelili. Co więcej, na kilkadziesiąt sekund przed końcem dogrywki dobił ich Tijani Babangida.
Po 17 latach Atlético Madryt znów staje przed szansą na awans do półfinału Ligi Mistrzów. Sytuacja jest identyczna do tej z końca lat 90., choć wydaje się, że podopieczni Diego Simeone są mocniejszą ekipą niż ta prowadzona przez Radomira Anticia. Nie można jednak zapominać, że dzisiejsza FC Barcelona to przeszkoda jeszcze trudniejsza od tamtego Ajaxu.
W tym sezonie Rojiblancos potykali się z Dumą Katalonii już czterokrotnie, jednak za każdym razem padał remis. Wszystkie spotkania były pokazem niezwykłej mądrości taktycznej, jaką prezentowali Los Colchoneros. Zatrzymać Blaugranę w trzech różnych momentach rozgrywek to wielka sztuka, zwłaszcza jeśli pozwala jej się strzelić tylko dwa gole. Teraz nadarza się okazja nie tylko do pokonania jej po raz pierwszy od lutego 2010 roku, ale również do zrewanżowania się za przegrany bój o Suprpuchar Hiszpanii.
Osobistą motywację ma także sam Diego Simeone, dla którego FC Barcelona jest jednym z 4 klubów (a potykał się już z 38), z którymi Argentyńczyk nie wygrał podczas swojej pracy na Vicente Calderón. O ile brak zwycięstw z Mallorką, Racingiem i Sportingiem Gijón wynika raczej z pojedynczych wpadek, o tyle kwestia rywalizacji z Duma Katalonii na pewno spędza sen z powiek Cholo. Siedem meczów i żadnego triumfu to coś, co z pewnością frustruje szkoleniowca Atlético Madryt. Kiedy jednak przełamać tę passę, jeśli nie teraz?
Można oczywiście mówić, że jeszcze lepszym momentem byłaby ostatnia kolejka La Liga, w której w meczu o mistrzostwo Rojiblancos ograliby Blaugranę na Camp Nou. Tyle tylko, że to spotkanie równie dobrze może być pojedynkiem o pietruszkę, a to najbliższe na Vicente Calderón ma niewyobrażalnie wysoką stawkę. Znalezienie się w półfinale Ligi Mistrzów przyniosłoby nie tylko ogromny zastrzyk gotówki, ale również szansę na kolejne, tym razem to najważniejsze europejskie trofeum.
Problem jednak w tym, że o zwycięstwo lub bezbramkowy remis będzie piekielnie trudno. Nie chodzi nawet o brak Ardy Turana (Turek i tak jest ostatnio kompletnie bez formy) i ewentualną absencję Diego Costy (tym razem nie chodzi o to, by strzelić, ale o to, by nie stracić). FC Barcelona, nawet bez Victora Valdésa i Gerard Piqué, jest po prostu na fali. Można oczywiście mówić, że czasem pomogą jej sędziowie lub dopisz im szczęście, jednak forma podopiecznych Gerardo Martino jest w tym momencie całkiem niezła i pozwala im na osiąganie satysfakcjonujących ich wyników.
Choć teoretycznie to samo można powiedzieć o Atlético Madryt, to jednak piłkarze prowadzeni przez Cholo w ostatnim czasie kiepsko prezentują się w obronie. Rojiblancos nadal tracą mało goli, ale Diego Godín i Miranda są dalecy od swojej optymalnej formy. Każdy najmniejszy błąd może sprawić, że Duma Katalonii z zimną krwią wykorzysta szansę i pozbawi Los Colchoneros wszelkich złudzeń.
Być może po raz kolejny kluczowa okaże się magia Vicente Calderón, na którym w tym sezonie wygrał tylko Real Madryt. Pozostałych 25 spotkań kończyło się 21 zwycięstwami i 4 remisami (1-1 i 0-0 z FC Barceloną, 1-1 z Sevillą i 2-2 z Królewskimi). Szansą gospodarzy może być również fakt, że mecz będzie prowadzony przez Howarda Webba. Niewykluczone bowiem, że Anglik pozwoli na nieco twardszą grę, aniżeli ma to miejsce na co dzień w Hiszpanii, co byłoby przecież dla podopiecznych Diego Simeone niemalże zbawieniem.
AKTUALNA FORMA
Atlético Madryt
vs. Villarreal 1-0 (La Liga)
@ FC Barcelona 1-1 (Liga Mistrzów)
@ Athletic Bilbao 2-1 (La Liga)
vs. Granada 1-0 (La Liga)
@ Betis 2-0 (La Liga)
FC Barcelona
vs. Betis 3-1 (La Liga)
vs. Atlético Madryt 1-1 (Liga Mistrzów)
@ Espanyol 1-0 (La Liga)
vs. Celta 3-0 (La Liga)
@ Real Madryt 4-3 (La Liga)
POJEDYNKI ZA KADENCJI DIEGO SIMEONE
1 kwietnia 2014, Liga Mistrzów
FC Barcelona vs. Atlético Madryt 1-1
11 stycznia 2014, La Liga
Atlético Madryt vs. FC Barcelona 0-0
28 sierpnia 2013, Superpuchar Hiszpanii
FC Barcelona vs. Atlético Madryt 0-0
21 sierpnia 2013, Superpuchar Hiszpanii
Atlético Madryt vs. FC Barcelona 1-1
12 maja 2013, La Liga
Atlético Madryt vs. FC Barcelona 1-2
16 grudnia 2012, La Liga
FC Barcelona vs. Atlético Madryt 4-1
26 lutego 2012, La Liga
Atlético Madrytvs. FC Barcelona 1-2
PRZEWIDYWANE SKŁADY
Atlético Madryt: Thibaut Courtois – Juanfran, Diego Godín, Miranda, Filipe – Gabi, Tiago, Koke, Raúl García – David Villa, Diego Costa
FC Barcelona: José Manuel Pinto – Dani Alves, Marc Bartra, Javier Mascherano, Jordi Alba – Sergio Busquets, Xavi, Cesc Fàbregas – Andrés Iniesta, Pedro, Leo Messi
ZAGROŻENI ZAWIESZENIEM
Atlético Madryt: Juanfran, Emiliano Insúa i Gabi
FC Barcelona: Cesc Fàbregas i Andrés Iniesta
SĘDZIOWIE
Howard Webb (główny)
Michael Mullarkey (asystent)
Darren Cann (asystent)
Jake Collin (techniczny)
Michael Oliver (bramkowy)
Anthony Taylor (bramkowy)
Mecz będzie transmitowany na żywo na Canal+ Sport HD (od 20.40)