Dziś mamy: 4 May, 2024
04.05.2024, g. 21:00
La Liga (Hiszpańska Primera Division)
Mallorca vs Atletico Madryt
Do meczu pozostało:
0dn.11godz.38min.
13.75 X3.20 22.15 Odbierz 630 zł i typuj na eFortuna.pl Zarejestruj konto
Transmisja na żywo

Kult Cerciego: Piłkarski Anthony Bennet rozgrzewa kibiców na Calderón

„Thierry Henry z Valmontone”, „Garrincha z Valmontone”, „Florencki Leo Messi” i „Winston Cerci” – to tylko niektóre pseudonimy, które w trakcie swojej kariery otrzymał Alessio Cerci. Choć żaden z Włocha wirtuoz futbolu, a ostatnie trzy lata to raczej niekończące się pasmo upadków, wśród kibiców Atlético tworzy się powoli – ironiczny rzecz jasna – kult 29-latka.

 

Letnie okienko transferowe tuż po zdobyciu mistrzostwa Hiszpanii nie było dla Rojiblancos łatwe. Z Vicente Calderón pożegnali się m.in. Diego Costa, David Villa i Adrián López, przez co priorytetem stało się wzmocnienie ofensywy. Przyszli więc Antoine Griezmann i Mario Mandžukić, jednak władze klubu uznały, że to za mało. W ostatnim dniu ogłoszono więc pozyskanie Alessio Cerciego, za którego – według różnych szacunków – zapłacono około 14-16 milionów euro.

 

Właściwie nikt nie wiedział, czego można spodziewać się po Włochy. Z jednej strony był gwiazdą zarówno rewelacyjnego wówczas Torino, jak i wcześniej Fiorentiny. Dla obu tych zespołów rozegrał w sumie blisko 130 meczów, strzelając 37 goli i zaliczając 28 asyst. Jego głównym atutem miała być świetnie ułożona lewa noga, wszechstronność, szybkość i stałe fragmenty gry. Problem polegał jednak na tym, że do Madrytu przyleciał lekko zapuszczony, gdyż w lecie 2014 roku nie przepracował wraz z Bykami okresu przygotowawczego.

 

Mało kto spodziewał się jednak, że Alessio Cerci będzie aż takim niewypałem. W barwach Colchoenros zadebiutował dopiero w połowie września w przegranym spotkaniu Ligi Mistrzów z Olympiakosem. W lidze potrzebował trzech wejść z ławki, by pokazać się z zabawnej strony. Podczas starcia z Valencią na Mestalla pojawił się na murawie w 67. minucie, by kilkadziesiąt sekund później zarobić żółtą kartkę. W doliczonym czasie gry sędzia ukarał go za celowe zagranie ręką, przez co Włoch wyleciał z boiska jeszcze przed końcowy gwizdkiem.

 

 

Dwa tygodnie później strzelił swojego, jak dotąd, jedynego gola dla Atlético, gdy rozbiło ono u siebie Malmö. Do stycznia nie dostawał jednak zbyt wielu szans, by móc zaprezentować pełen repertuar swoich możliwości. W sumie zaliczył ledwie 9 występów, dając się poznać bardziej jako osoba niszcząca płotki (o czym przypomniał zresztą na jednym z niedawnych treningów), dłubiąca w nosie i słabo grające w FIFĘ.

 

 

 

 

Na początku 2015 roku zdecydowano się go oddać na półtora roku do Milanu, co pomogło zresztą wynegocjować to, że w odwrotną stronę powędrował Fernando Torres. Alessio Cerci na San Siro furory – jak można się domyślić – nie zrobił. Przez rok zagrał w 33 meczach, strzelił 1 gola i przed końcem wypożyczenia został oddany na pół roku do Genoi. O dziwo, szło mu tam całkiem nieźle: w 11 spotkaniach zdobył 4 bramki, do których dołożył 1 asystę. Na drodze do odbudowywania formy stanęła jednak poważna kontuzja kolana, która zmusiła go do operacji i długiej przerwy. Na tyle długiej, że w trakcie ubiegłorocznego letniego okienka nie znalazł on żadnego klubu, przez co musiał zostać na Vicente Calderón.

 

W Madrycie nie do końca byli z tego zadowoleni. Co prawda zapewniono Włochowi opiekę klubowych lekarzy i dano słowo, że może liczyć na wszelką pomoc w dojściu do zdrowia, ale Diego Simeone nie uwzględniał go w swoich planach na ten sezon. Miano nadzieję, że uda się pozbyć 29-latka w zimowym okienku, zwłaszcza że jest on futbolowym uosobieniem Anthony’ego Benneta. Kanadyjczyk w 2013 roku został wybrany przez Cleveland Cavaliers z pierwszym numerem draftu NBA, przed takimi koszykarzami jak Victor Oladipo, Otto Porter, czy też błyszczący obecnie Giannis Antetokounmpo. Po czterech kompletnie nieudanych sezonach w barwach czterech różnych ekip przeniósł się ostatecznie do Europy i gra teraz w tureckim Fenerbahçe.

 

Z czasem kibice Rojiblancos zaczęli dość ironicznie odnosić się do obecności Alessio Cerciego w drużynie. Kluczowym był m.in. cytat, który jest przypisany do oficjalnego profilu piłkarza na stronie klubu i głosi: „Presja daje mi motywację do osiągania wielkich rzeczy”. W końcu jednak doświadczonemu skrzydłowemu udało się wrócić do zdrowia, dzięki czemu Diego Simeone nie tylko powołał do na rewanżowy mecz z Guijuelo pod koniec grudnia ubiegłego roku, ale również dał mu wejść na ostatnie pół godziny. Kibice postanowili docenić jego starania i przywitali go oklaskami.

 

 

Choć podczas zimowego okienka niemal codziennie mówiło się o tym, że Włoch rozstanie się z Madrytem, to ostatecznie nie skusiły się na niego ani Bologna, ani Lazio, ani żaden inny włoski klub. Na przeszkodzie miały stać wysokie zarobki 29-latka, który inkasuje blisko 3 miliony euro za sezon. Tym samym pozostał on w ekipie Colchoneros, a kibice uznali, że skoro nie można się go pozbyć, to należy obrać inną taktykę i podejść do całej sprawy w jak najbardziej ironiczny sposób.

 

Prawdopodobnie nie byłoby ku temu żadnej okazji, gdyby nie plaga kontuzji, jaka od dłuższego czasu trapi ekipę Atlético. Chcąc nie chcąc, Cholo w kryzysowych sytuacjach musiał zacząć powoływać Włocha do kadry meczowej. Fani Rojiblancos tylko na to czekali. Podczas rewanżowego spotkania z Bayerem, gdy Alessio Cerci rozgrzewał się przy linii bocznej boiska, z trybun dało się usłyszeć gromkie oklaski i okrzyki „Cholo, wpuść go, no wpuść go”. Były gracz Torino swojej szansy nie dostał, ale na ławkę rezerwowych wrócił w świetnym humorze, uśmiechając się od ucha do ucha.

 

Serca wyznawców kultu 29-latka zabiły mocniej tydzień temu. Podczas derbów Madrytu podopieczni Diego Simeone przegrywali 0-1, a do końca pojedynku z Realem zostało zaledwie kilka minut. Wówczas kamery wychwyciły, że do wejścia szykuje się właśnie Alessio Cerci. Argentyńczyk postanowił zagrać va banque, a włoskiego skrzydłowego od wejścia na murawę dzieliły sekundy. Niestety na drodze stanął mu Antoine Griezmann, który wyrównał wynik meczu i zmusił Cholo do wycofania tej zmiany i zdecydowania się na coś zupełnie odwrotnego.

 

 

Na szczęście dla 29-latka nie musiał on długo czekać na to, by znów dać o sobie znać w LaLiga Santander. Na 15 minut przed końcem wczorajszej potyczki z Osasuną przy linii bocznej pojawił się on, wielki Alessio Cerci. Sędzia dał znak, że można dokonać zmiany, a trybuny oszalały. Witano go nie gorzej niż Fernando Torresa, a każde jego zetknięcie z piłką kwitowane było gromkimi oklaskami. Choć kontaktów z futbolówką miał tylko sześć, a celnych podań dwa na cztery, trybunom Vicente Calderón to wystarczyło. Gdy w samej końcówce rzuty karne marnowali Yannick Carrasco i Thomas, fani jasno dawali do zrozumienia, że tym, który powinien strzelać, jest Włoch.

 

 

Po końcowym gwizdku w mediach społecznościowych zwycięstwo nie było najważniejsze. Najważniejszy był kolejny powrót Alessio Cerciego, o którym zaczęto już nawet układać piosenki. Kibice traktują go jak maskotkę, która od czasu do czasu da im nieco zabawy, odwdzięczając się im za otrzymywaną sympatię. W całej układance brakuje już tylko jednego puzzla – strzelonego przez 29-latka gola.



Share
0 0 Głosy
Article Rating
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
Bartezzz2
Bartezzz2
2024 lat temu

Od razu przypomniał mi się Daniel Sikorski i okrzyki kibiców Wisły Kraków – Daniel Sikorski, najlepszy napastnik Polski.

F4N4TyK0
F4N4TyK0
2024 lat temu

@Bartezzz2 Było też „Daniel Sikorski najlepszym bramkarzem Polski”, jak udało mu sie wybić piłke z pustej bramki… tylko że bramki przeciwnika 😀

Lamberry
Lamberry
2024 lat temu

Cerci nie jest złym piłkarzem. Kiedy przychodził na Vincente Calderon, zapowiadał się na przynajmniej namiastkę Diego Forlana, przede wszystkim jeżeli chodzi o atomowe uderzenie. Niestety makaroniarz prawdopodobnie przez własne lenistwo popsuł sobie najlepsze lata kariery, kiedy mógł znaleźć się na szczycie. Bardzo szkoda, bo teraz idealnym zastępcą dla często nieudolnego Torresa.

kvrol
kvrol
2024 lat temu

Na miejscu Cerciego byłoby mi wstyd, że z poważnego piłkarza stałem się jakąś maskotką kibiców.

Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.

0
Chcielibyśmy wiedzieć co o tym sądzisz, zostaw komentarz!x