Od początku sezonu Atlético cierpi bardziej niż zwykle. Cierpią kibice, bo gra jest daleka od oczekiwań i często z trudem przychodzi patrzeć na boiskowe poczynania Rojiblancos; cierpi Diego Simeone, bo kontuzje tylko uwypuklają brak alternatyw; cierpią piłkarze, bo rzadko kiedy mecz im naprawdę wychodzi, a i wtedy z reguły nie udaje się wygrać.
Najbardziej wydaje się jednak cierpieć Antoine Griezmann. Choć Cholo konsekwentnie powtarza, że jednym z fundamentów jego sukcesów jest stawianie na kolektyw, Francuz jest bez wątpienia największą gwiazdą zespołu i to on ma prowadzić go do kolejnych triumfów; zwłaszcza że od dłuższego powtarza, iż chce być stawiany na równi z Cristiano Ronaldo i Lionelem Messim.
Niestety, 26-latek zalicza bardzo kiepski początek sezonu. Zaczęło się od spotkania z Gironą, w którym swoim głupim zachowaniem nie tylko osłabił przegrywającą 0-2 drużynę, ale także pozbawił ją swojej obecności w dwóch kolejnych meczach. Po odbyciu zawieszenia jego forma na chwilę się podniosła i strzelił gola w każdym z trzech pierwszych potyczek Colchoneros na Wanda Metropolitano.
Było to jednak tymczasowe przebudzenie, co potwierdza aktualna dyspozycja Antoine’a Griezmanna. Ostatni raz do bramki trafił bowiem pod koniec września w meczu z Chelsea. Od tamtej pory w siedmiu kolejnych występach nie strzelił ani jednego gola. W sumie czeka na niego już od 647 minut.
Słabo wyglądają także dwie inne statystyki. W ośmiu ostatnich spotkaniach (wliczając to z Chelsea) Francuz oddał 22 uderzenia, z których celnych było tylko 8, a więc nieco ponad 36%. Warto nadmienić, ze trafienie przeciwko The Blues było efektem skutecznie wykonanego rzutu karnego, a nie efektownej akcji. Ponadto celność podań 26-latka w tym czasie wyniosła tylko 81% (182 z 226). Spośród regularnie grających piłkarzy gorszym wynikiem mogą pochwalić się jedynie Jan Oblak i Ángel Correa, a na tle całej LaLiga jest to wynik bardzo przeciętny (Rojiblancos są w połowie stawki pod względem celnych podań).
Problemy napastnika Colchoneros zaczynają być widoczne także poza boiskiem. Podczas letniego okienka Antoine Griezmann wyraźnie dawał znać, że jest gotowy opuścić Madryt i kilkukrotnie puszczał oko w kierunku Manchesteru United. Ostatecznie został jednak w stolicy Hiszpanii, bowiem nie udało się skrócić zakazu transferowego, w efekcie czego francuski piłkarz nie chciał osłabiać ekipy. W kolejnych meczach widać jednak, że sprawia on wrażenie nieobecnego na boisku, co przekłada się na jego dyspozycję.
Diego Simeone wydaje się szukać sposobu na zmotywowanie 26-latka, posyłając mu co jakiś czas lekkie kuksańce. Przed spotkaniem z Deportivo Cholo powiedział, że w jego drużynie nie ma piłkarza, który jest w stanie w pojedynkę zapewnić zwycięstwo. Musiało to zaboleć Francuza, który chce przecież być zawodnikiem robiącym różnicę i grającym na najwyższym poziomie, a w konsekwencji sięgnąć po Złotą Piłkę.
W trakcie starcia na El Riazor trener Colchoneros zdecydował się na dość zaskakujący ruch: na dziesięć minut przed końcem zdjął Antoine’a Griezmanna, wprowadzając na boisko… José Giméneza. Przy wyniku 0-0 była to ogromna niespodzianka, ale podczas gdy niezadowolony i naburmuszony snajper zasiadł na ławce rezerwowych, jego koledzy rzutem na taśmę zgarnęli zwycięstwo. Po końcowym gwizdku Cholo rzucił, że żaden gracz nie jest ważniejszy od zespołu i nie potrzebuje kogoś, kto nie zna wartości, jaką jest kolektyw. Oczywiście usprawiedliwił także zdjęcie 26-latka względami taktycznymi, ale wydaje się, że Argentyńczyk ma powoli dość marazmu w wykonaniu jednego ze swoich najważniejszych podopiecznych i chce mu pokazać, że czas się ogarnąć.
Niedługo po zakończeniu meczu media społecznościowe szybko obiegło zdjęcie, na którym Antoine Griezmann odłączył się od kolegów zanim dziennikarze zdążyli zrobić grupowe zdjęcie. Dla wielu jest ono symbolem postawy utalentowanego gracza i wyraża więcej niż tysiąc słów. Francuz opuści teraz Madryt, by zameldować się na zgrupowaniu swojej reprezentacji. Gdy wróci, będzie miał tylko kilka dni, by razem z drużyną przygotować się do derbów Madrytu – spotkania, które może być przełamaniem i punktem zwrotnym nie tylko dla Rojiblancos, ale i dla ich największej gwiazdy.