Calderón: – Dla kibiców to wyjątkowy obiekt. Tutaj nie przychodzi się, by oglądać futbol, tylko by nim żyć i go przeżywać. Zabierał mnie tu mój dziadek, mój ojciec, przychodziłem tu z bratem. Nigdy tego nie zapomnę. Siedziałem zawsze w narożniku Panticia, tam gdzie leżą kwiaty. To niesamowite, że do niedawna jeszcze dopingowałem zespół z trybun, a dziś sam doświadczam go na własnej skórze.
Emocje i pierwszy gol: – Zawsze ma się to uczucie, że chce się wyjść na boisko i dać z siebie wszystko dla kibiców, zwłaszcza że walczy się o to latami. Granie na tym stadionie to największe szczęście, bo jest to spełnienie marzeń, o których myśli się całe życie. Pamiętam mojego pierwszego gola. Strzeliłem go główką po świetnym dośrodkowaniu. Pobiegłem w kierunku narożnika i pierwszy przybiegł pogratulować Antonio López. Jeden z najszczęśliwszych dni w moim życiu. Ten stadion daje tak wiele emocji, pasji, że nie da się tu nie oddychać futbolem. Nie ma drugiego takiego miejsca.
Ocena sezonu: – To był bardzo dobry sezon. Osiągnęliśmy nasz cel, zajmując trzecie miejsce i kwalifikując się bezpośrednio do Ligi Mistrzów. Zawsze chcemy wygrywać trofea, ale po niełatwej końcówce ubiegłego sezonu nie było łatwo utrzymać się wśród najlepszych. Zasłużyliśmy na to, co osiągnęliśmy. Odnaleźliśmy siebie na nowo i w drugiej połowie sezonu graliśmy już na swoim poziomie.
Ocena samego siebie: – Nie lubię tego robić, od tego są inni. Myślę jednak, że skutecznie pomagam zespołowi. Dostałem tu praktycznie wszystko i mam nadzieję, że będę tu grał jeszcze wiele lat, zdobywając kolejne trofea. W futbolu niczego nie można być pewnym, ale zakończenie kariery w Atlético byłoby piękną historią, zwłaszcza że całe moje życie poświęcone jest temu klubowi.
Źródło: „Marca”/”AS”