Być może powodem dzisiejszego wyjazdowego zwycięstwa Atletico Madryt był fakt, że podopieczni Diego Simeone mogli się czuć tak, jakby grali na Vicente Calderon, a nie na Estadio Jose Zorilla. Na trybunach stadionu Realu Valladolid zasiadło 2.000 kibiców Rojiblancos, którzy od samego początku wspierali swoich ulubieńców dopingiem, który był o wiele bardziej słyszalny niż okrzyki fanów gospodarzy. Im wyższe było prowadzenie, tym większa fiesta miała miejsce w sektorze gości. Trzeba przyznać, że ludzie wspierający Atletico Madryt praktycznie na każdym meczu potrafią robić wspaniałą atmosferę, która dodaje piłkarzom skrzydeł lepiej niż Red Bull. Oby tak było zawsze, a szczególnie podczas spotkań wyjazdowych, w trakcie których podopieczni Diego Simeone potrafią mieć sporo problemów z odnoszeniem zwycięstw.
Ten artykuł jest dostępny tylko w zagraniczej odsłonie tego serwisu.