Po dzisiejszym treningu David Villa pojechał do hotelu NH Manzanares, by zaprezentować swoje nowe buty „adizero F50”, za produkcję których odpowiedzialny jest Adidas. Z uwagi na to, że wydarzenie to przyciągnęło uwagę wielu dziennikarzy, El Guaje zdecydował się odpowiedzieć na kilka pytań, spośród których znaczna większość dotyczyła obecnej sytuacji na Vicente Calderón.
Porażka z Levante wydawała się być katastrofą, ale później wpadkę zaliczył też Real…
– Myślę, że to jest właśnie całe piękno futbolu. Wszystko może się zmienić z dnia na dzień, w jednym momencie, przez co nigdy nie można być niczego pewnym. Dzięki Bogu nawet po wczorajszej porażce wszystko jest w naszych rękach i to jest najważniejsze. Teraz trzeba wygrać z Málagą.
Wydawało się, że piłka nie chce po prostu wpaść do bramki…
– W końcowym etapie rozgrywek wszystko jest coraz trudniejsze. Możecie mi wierzyć, że ciężko jest zwyciężać kolejka za kolejką. Każdy zespół ma swoje atuty i tak naprawdę w każdej chwili można ponieść porażkę. Niezależnie od rywala i stadionu. To wszystko pokazuje, jak ciężką pracę wykonuje w tym sezonie Atlético, pozostając w ścisłej czołówce praktycznie od samego początku.
W końcu będziecie mieć aż tydzień na przygotowanie się do następnego meczu. To coś dobrego, prawda?
– Oczywiście. Kiedy ma się więcej czasu na treningi, wówczas lepiej można przeanalizować grę kolejnego przeciwnika. Teraz mamy chwilę na złapanie oddechu, co z pewnością pomoże nam lepiej przygotować się do ostatnich trzech spotkań w tym sezonie. Każdy z nas jest jednak przyzwyczajony do tego, że grając na najwyższym poziomie praktycznie nie ma się czasu na odpoczynek. Wiemy, że do tej pory szło nam bardzo dobrze, ale w najbliższych dniach musimy wyglądać jeszcze lepiej.
Grałeś kilka lat w FC Barcelonie. Uważasz, że jeśli Blaugrana w ostatniej kolejce będzie już bez szans na mistrzostwo, to zrobi wszystko, by to nie Real zdobył tytuł?
– Dla nas nie istnieją jakiekolwiek założenia. Wierzymy w rzeczywistość, a ta jest taka, że zwycięstwa dają nam mistrzostwo. Myślę, że w ten sam sposób myśli i Barça, i Real. W naszych głowach jest tylko świadomość tego, że wszystko zależy od nas samych. Zamiast przejmować się innymi, wolimy skupić się na meczu z Málagą. Później będziemy przygotowywać się do wizyty na Camp Nou.
Gdy przychodziłeś na Vicente Calderón, spodziewałeś się, że niecały rok później staniesz przed szansą triumfu zarówno w La Liga, jak i w Lidze Mistrzów?
– Każde rozgrywki rozpoczyna się z ogromną ambicją. Atlético nie odpuszcza i wspaniale walczy na każdym z frontów. Znajdujemy się w tak znakomitej sytuacji tylko i wyłącznie dzięki ciężkiej pracy, jaką wykonujemy na co dzień. Przed nami trzy ostatnie spotkania. Trzy finały, które zakończą ten jakże udany sezon.
Nie strzeliłeś gola od wizyty w Vigo, która miała miejsce na początku marca. Trapi Cię to?
– Czuję się w porządku. Oczywiście jako napastnik żyję ze zdobywania bramek i chciałbym, by było ich więcej. Mimo wszystko jestem szczęśliwy i zadowolony z tego, że swoją grą mogę cały czas pomagać zespołowi.
Widzisz siebie w przyszłym sezonie w koszulce Atlético?
– Według mnie to nie jest odpowiedni czas, by rozmawiać na ten temat. Z mojej strony byłoby to samolubne, a to nie jest cecha, która mnie charakteryzuje.
Chciałbyś rozgrywać więcej minut?
– Jesteśmy zespołem, który cały czas walczy w La Liga i w Lidze Mistrzów, a w międzyczasie zdołał dotrzeć do półfinału Copa del Rey. Tak świetne wyniki cieszą wszystkich. Zarówno tych, którzy grają więcej, jak i tych, którzy grają mniej. Każdy z zawodników ma jeden cel – pomagać drużynie zawsze, gdy jest to możliwe. Taka rola bardzo mi odpowiada.
Czujesz się pewniakiem do wyjazdu na Mundial?
– Jest to decyzja, którą podejmie niedługo selekcjoner. Nikt inny. Mamy szczęście, że od kilku lat możemy pochwalić się naprawdę mocnym zespołem, złożonym z fantastycznych zawodników. Wszyscy wiemy, że ostateczny wybór jest trudny. Vicente może wybierać spośród wielu znakomitych piłkarzy. Ogromna konkurencja panuje w przypadku każdej pozycji. W końcu jednak będzie musiał wytypować 23 osoby. Wiadomo, że bardzo chciałbym polecieć do Brazylii.
Według Ciebie co myślą na Camp Nou o tym, że w ostatniej kolejce mogą przyczynić się do mistrzostwa dla Realu?
– Grałem tam, ale teraz jestem piłkarzem Atlético. Nie wiem, co myślą w FC Barcelonie. Od czerwca ubiegłego roku nie nalezę do tamtejszej szatni. Oczywiście nadal utrzymuję kontakt z kolegami, z których wielu to moi serdeczni przyjaciele. Wiem tylko tyle, że końcówka sezonu będzie ciężka i każdy chce dać z siebie wszystko, posyłając do boju to, co ma najlepszego.
Po porażce z Levante czujecie się rozbici?
– Nie. Zdajemy sobie sprawę, że taka jest rzeczywistość. Wiemy, że zdobycie mistrzostwa jest bardzo ciężkie. Musimy teraz dać z siebie jeszcze więcej niż do tej pory. żaden ze zdobytych do tej pory punktów nie przyszedł nam łatwo. Nasza mentalność się nie zmienia, chcemy wygrać wszystkie mecze do końca.
Gdy Atlético traci punkty, niemal za każdym razem ma to związek z golami samobójczymi. Co o tym myślisz?
– Każda strata bramki jest zła dla zespołu. Dzięki Bogu pod tym względem idzie nam bardzo dobrze. Tak naprawdę nie myślimy o tych samobójczych trafieniach. One nie mają większego znaczenia. Nasza drużyna gra w defensywie niezwykle solidnie. Musimy przeanalizować nasze błędy z meczu z Levante, by nie powtórzyć ich w starciu z Málagą.