– Jaki był wynik? To z pozoru proste i dość neutralne pytanie dręczyło mnie co jakiś czas przez trzy lata mojego pobytu w liceum. Kiedy się pojawiało, najczęściej był to poniedziałek, kilka minut przed ósmą. Przez kolejne kilka godzin dopadało mnie ono (oczywiście w stu procentach wypełnione ironią z nutką drwiny) jakieś sto tysięcy razy. Czasem było urozmaicane i zadawane w formie liścików na lekcjach, czy poprzez zwykłe spojrzenie. Tak, miałem w klasie kibica FC Barcelony (swoją drogą pozdrawiam Cię serdecznie, zuchu!), który po każdym meczu z Atlético Madryt dręczył mnie przez cały dzień.
I choć dwa razy to ja mogłem go tak pomęczyć (wiem, że to czytasz, więc przy najbliższej okazji przypomnij mi jaki był wynik na Vicente Calderón w marcu 2009 roku, bo kojarzę, że prowadziliście 2-0 i 3-1, ale jak to się skończyło…?), to i tak znacznie częściej on był górą. Po maturze nasze drogi się rozeszły, ale teraz postanowiłem wrócić sobie myślami do tamtych czasów, bowiem gdzie szukać nadziei przed pierwszym meczem o Superpuchar Hiszpanii jeśli nie w okresie, gdy potrafiliśmy Dumę Katalonii pokonać?
Od lutego 2010 roku Blaugrana wygrała z nami sześc kolejnych spotkań. Najciekawsze jest to, że spośród trzech potyczek rozegranych pod wodzą Diego Simeone, Rojiblancos mogli nie przegrać ani jednego (nie pasuje mi ta konstrukcja, ale co tam). W drugiej połowie sezonu 2011/2012 załatwiło nas gapiostwo obrony i jeden z miliona błysków geniuszu Leo Messiego, który niesygnalizowanym strzałem z rzutu wolnego dał Barcie w końcówce meczu zwycięstwo. W poprzednich rozgrywkach najpierw zaczęliśmy jak Lil Wayne na IMNAHB2 (świetna gra i trzy setki El Tigre, z których wykorzystał tylko jedną #Lewandowski) i skończyliśmy jak Tupolew (szybkie wyrównanie, pach, pach, 1-4, do widzenia!), żeby później marzenia o choćby punkcie (prowadziliśmy i graliśmy w przewadze zadźgał nożem nasz cudowny kapitan Gabi (chuju, nie zapomnimy o uśmiechu po samobóju).
W Superpucharze Hiszpanii mierzyliśmy się do tej pory z FC Barceloną cztery razy i są to zarazem jedyne próby zdobycia tego trofeum. Udało się to tylko raz – w październiku 1985 roku. Większości obecnego składu Atlético Madrytnie było wówczas na świecie, a Cholo kopał jeszcze w juniorskich drużynach w Argentynie. Rap był tuż przed rozpoczęciem Złotej Ery, Ronald Reagan nie pocił się jeszcze z powodu afery Iran-Contras, a na ekranach kin święciła sukcesy pierwsza część Powrotu do przyszłości. Krótko mówiąc: w chuj dawno.
Na powtórzenie tego sukcesu nie ma teraz szans. Nie ma. W ogóle. Trzeba wybić to sobie z głowy. Gdyby był to tylko jeden mecz, gdyby odbywał się on nawet Vicente Calderón, gdybyśmy wreszcie zaprezentowali się tak cudownie jak przeciwko Interowi, Chelsea, czy Realowi, to i tak byłoby niezwykle ciężko pokonać Barcę. Fakt, pokonaliśmy Sevillę 3-1, Diego Costa potwierdził, że jest w formie, a Óliver Torres i Cebolla są w razie czego w stanie wejść z ławki i dać Rojiblancos nową świeżość.
To będzie jednak dwumecz. Dwa spotkania z drużyną, która w niedzielę zgwałciła Levante. To nie był zwykły gwałt, ale gwałt zbiorowy, długi i bolesny. Zwycięstwo 7-0 odniesione z niezwykłą lekkością, niedostępną dla jakiejkolwiek innej drużyny. Nie lubię (mimo wszystko nienawiść byłaby tu zbyt wielkim słowem) Blaugrany, ale, kurwa mać, moglibyśmy pokonać ich dzisiaj nawet 3-0. Sądzę, że tylko sprowokowalibyśmy ich do tego, żeby w rewanżu na Camp Nou zrobili nam to, co zrobili Żabom z Walencji.
Myślę, że czeka nas ciekawy i emocjonujący mecz, prawdopodobnie jednak gdzieś od 30. minuty tylko do jednej bramki. Być może jakimś cudem uda nam się wygrać, zaskakując (jak zwykle w starciach z Dumą Katalonii) na początku, a później broniąc się wszelkimi możliwymi sposobami, co jakiś czas dając Thibautowi Courtoisowi okazję do tego, by udowodnił, że jest jednym z najlepszych bramkarzy na świecie. Przeczuwam remis, a po cichu liczę na zwycięstwo.
Pyrrusowe zwycięstwo w obliczu przyszłotygodniowej wizyty w Barcelonie.
Nie liczę natomiast na to, że David Villa w jakikolwiek sposób skarci lub odegra się na swoim byłym klubie. Jego 70 minut gry w niedzielnym meczu z Los Nervionenses przekonało mnie, że La Liga to nie Las Palmas i dojście do odpowiedniej formy (i fizycznej, i piłkarskiej) oraz zgranie się z nowym zespołem to zadanie na kilkanaście kolejnych treningów i parę spotkań. Na pewno jednak w ciągu trzech dni nie stanie się cud i El Guaje nie zaskoczy nas tak, jak byśmy tego chcieli. Dlatego też dawać Léo Baptistão do wyjściowego składu!
Choć na studiach w grupie też mam kibica FC Barcelony, to z racji wakacji nie usłyszę jutro pytania: – Jaki był wynik? Przeczytam co najwyżej jakąś wiadomość na Facebooku, może przewiną mi się przed oczami jakieś komentarze. Niezdobycie Superpucharu Hiszpanii mnie nie zmartwi, bo co by się nie działo, to zawsze jedna rzecz będzie w stanie osłodzić mi nawet najwyższą porażkę. Możemy grać o to trofeum, bo na koniec poprzedniego sezonu to my (w dość wyrachowany sposób) zgwałciliśmy Real. Pierwszy raz od 14 lat. To mi wystarcza.
'(chuju, nie zapomnimy o uśmiechu po samobóju).’
wygrałeś 😀
Dlaczego w Hiszpanii Superpuchar jest rozgrywany jako dwa mecze? Toż to głupota.
Gdybyśmy grali jedno spotaknie na neutralnym stadionie to może coś byśmy ugrali a tak w rewanżu po pół godziny będzie z 3-0 i koniec imprezy.
Co do samego newsa, wulgaryzmy są zbędne i rażą w oczy.
Nie zgadzam się. Wulgaryzmy w tym tekście służą do podbicia dynamiki wypowiedzi, nie są bezsensownie rzucane na lewo i prawo. Świetnie się czytało, brawo za fajne wprowadzenie. Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że przed każdym ważnym meczem czuję jeszcze większe emocje po przeczytaniu Twoich tekstów na ich temat. Co do meczu, to uważam że jutro powalczymy. Jeżeli nie ograniczymy się do murowania bramki i kontrataków przez cały mecz, jeżeli rzucimy się szaleńczym pressingiem, jeżeli nie będziemy popełniać błędów to jak najbardziej jesteśmy w stanie wygrać. Już nawet piłkarze Lechii, nękając Neymara po jego wejściu na boisko, pokazali jak powinno się… Czytaj więcej »
kamilinho
”jutro” czyli w 2 połowie? : )
Sorry jestem troszkę wczorajszy jeszcze 😀
Zapowiedź mistrzowska, świetnie się czytało, jak zawsze zresztą :> Co do wulgaryzmów – mi kompletnie nie przeszkadzają, co więcej, sprawiają, że wypowiedź jest nie jest sztywna i lżej wchodzi do głowy:)
Co do samego meczu – liczę na remis. Pucharu i tak nie zgarniemy, bo dostaniemy baty na Camp Nou, ale mam nadzieję, że chociaż w domu pokażemy się z dobrej strony.
A ja lubię wulgaryzmy, gdy są trafione i nie przesadzone. Wyzywanie Gabiego od chujów jest moim zdaniem nie na miejscu. Słabo się prezentuje ostatnio, ale to nasz kapitan, który z czerwono-białą flagą biegał po Bernabeu.
Zapowiedź mega, też uważam, że wulgaryzmy, zwłaszcza przy nazwisku Gabiego, jak najbardziej na miejscu 😉
Co do samego meczu: jeśli będziemy gryźć ich po łydkach, zagramy na tyle odważnie, żeby pokazać, że defensywa Pique+Marszczerano to żadna ściana i nie będziemy się łamać po golach barcelony (coś nam wsadzą, trzeba się z tym pogodzić), to IMO jest dzisiaj szansa na zwycięstwo.
Nie napiszę nic nowego. Na VC mamy jakieś 15% szans na zwycięstwo, a na remis może ze 30%. No, ale co z tego jak na Camp Nou dostaniemy jak zwykle ze 3:0 i tak się zabawa skończy. Dorzucam się do opinii, że superpuchar powinien być rozgrywany w formie jednego spotkania.
@Marcio
Nie neguję tego, że to kapitan. Nie neguję, że kocha Atleti i w ogóle. Problem w tym, że po takim zwycięstwie jak to z Realem każdy z nas biegałby z flagą, bo każdy z nas identyfikuje się z klubem. My jednak nie biegamy na boisku, bo nam to nie wychodzi. Jemu też nie i to nie od wczoraj, ale odkąd tu wrócił gra w 90% piach. Z tego go rozliczam, a nie z miłości do Atleti. Kochać i kibicować może z trybun, skoro na boisku w 7 na 10 meczów nie daje nam nic.
Zobaczymy co się bedzie działo. Nawet nie zgaduje jak się mecz potocz, wiem tylko ze bedzie oporowo ciekawie.
Powiem tylko ze na pewno bramka Villi byłaby czyms pieknym 😉
Co do finalnego rozstrzygnięcia chyba nikt nie ma wątpliwości. A głównie dlatego, że to są dwa mecze. Nawet jeśli uda nam się wygrać na VC (w co wierze), to na CN dostaniemy porządnego kopa w dupe.
Chyba jedyny sposób, żeby wygrać dwumecz to wygrać u siebie co najmniej 1-2 bramkami przy czym nie tracąc żadnej. Wtedy wystarczyła by jedna bramka na CN i Barca musiała by nam wsypać 4 bramki, co wcale by łatwe nie było. Wtedy mogli byśmy realnie zacząć myśleć o wygranej, ale pomarzyć można…
Być może każdy kapitan by biegał, ale to pod jego przywództwem udało się po 14 latach wygrać na Bernabeu i chociażby dlatego nie zasługuje na wyzywanie. A że jest słaby, fakt, powinien ustąpić miejsca Koke, a na mediapuncie stawiać na Ólivera. Isco dokładnie dwa lata temu zaczął grać w podstawie Malagi.
Swoją drogą to będzie siódmy finał od połowy 2010 roku. Jest moc.
Dylanowy uwielbiam Twoje nawiązania do wydarzeń historycznych… #RonaldReagan #BackToTheFuture 😀 Rządzisz! 😀
Co do Gabiego, to czy kapitan z prawdziwego zdarzenia uśmiecha się kretyńsko po strzeleniu samobója do bramki klubu, który go wychował? Nie wydaje mi się. Poza tym Gabi to dupa a nie kapitan, co dobitnie udowadnia w każdym kolejnym meczu.
Kto powiedział, że kapitan musi być magiem futbolu? W ogóle słyszeliście rozmowę Simeone ze swoim synem po finale CdR? Co mówił na temat Gabiego? Dajcie mu spokój, jest mocno przeciętny, ale skoro taki Mario gra na podobnym poziomie, to czemu jego nie jebiecie?
youtube.com/watch?v=-EohvUjyqpU – polecam, może to cokolwiek komuś przemówi.
Kurtuła,, Juanfran, Godin, Miranda, Filipe, El Fenomeno Capitano(Gabi), Mario, Koke, Arda, Villa, Costa
Courtois – Juanfran, Miranda, Godin, Filipe – Gabi, Mario, Koke, Arda – Costa, Villa
Ławka: Aranzubia, Demichelis, Insua, Tiago, Cebolla, Oliver, Leo
Manquillo, Raul Garcia i Adrian poza kadrą meczową
No to gramy
VAMOS ATLETICO !!!!!!!!!!!!!
ale paskudne koszulki majo 😀
Ale ta murawa zielona.
Korona z nami gra? 😀
Odwalilibyście się w końcu od Gabiego. Wulgaryzmy pod jego adresem, w dodatku na stronie fanów Atleti, są z deka nie na miejscu.
tak jakby xd
Kurtuła rzuca piłkę dalej niż Wawrzyniak kopie.
dziewczynki z barcelonki pfff ….
„Grajcie na Wawrzyniaka, On jest cienki”
Villalaaaaaaa
ŁOOOOOOOOOOOOOOOO KURDE !@
VILLA!!!!!!!!!!!!
Ale pięknie!! Villa!
JA PIERDZIELE O.o
po nim ostatnim spodziewalbym sie dzisiaj gola 🙂
Brawo Arda z Villą! Najsłabsi w niedzielę dzisiaj zdobywają bramkę.
Osz w mordę!
I to w takim stylu !!
Zaczynamy jak zwykle, oby skończyć jak nigdy.
Nie chcę nic mówić, ale ostatnio w meczu z Barcelonką też pierwsi trafiliśmy, a potem się posypało…
to samo mi przez mysl przeszlo ….
Ale ich klepią :O
Dzisiaj Kurtła z Mirandą się pozabijają
Villa się spłaca:D
Pierwsze Legia teraz Atleti ahhh lubię takie maratony 🙂
kontry to dla nas jedyna szansa
oglądać taki mecz po tym wcześniejszym (Steaua – Legia) to tak jakby porównywać dwie epoki. coś pięknego …
Busketz dostał w jedno kolano, a łapie się za oba, biedak.
ehh..
Oj źle że nasi boczni obrońcy zarabiają kartki…
póki co z dumą oglądam ten mecz 😀