Był rok 1992, kiedy Atletico Madryt po raz ostatni w finale Copa del Rey grało z Realem. Podopieczni Luisa Aragonesa wygrali wówczas na Santiago Bernabeu 2:0, a jednym z bohaterów był strzelec pierwszego, niezwykle pięknego gola Bernd Schuster. Dziś 53-letni Niemiec wypowiedział się w Radio MARCA na temat swoich wspomnień związanych z Pucharem Króla oraz wyznał, gdzie on rozegrałby tegoroczny finał.
– Doskonale pamiętam tamto starcie z Królewskimi. Ten mecz był niesamowity nie tylko ze względu na zdobytą przeze mnie bramkę, ale przede wszystkim dlatego, że kibice mogli przez 90 minut oglądać naprawdę niezłą grę. To cały czas do mnie wraca, ale absolutnie na to nie narzekam. No, może czasem to trochę dziwne, gdy ludzie mijając mnie zamiast 'dzień dobry’ mówią 'ależ to był cudowny gol!’ – przyznał.
– Nasze zwycięstwo było ogromną zasługą Luisa Aragonesa. To człowiek do zadań specjalnych. Podczas gdy my mieliśmy problem z uwierzeniem w to, że możemy na Bernabeu cokolwiek ugrać, on przekonał nas byśmy się nie bali, tylko wyszli na boisko i robili swoje, bo nie jest ważne gdzie grasz, tylko jak to robisz. Potrafił nas wspaniale motywować i na zawsze zapamiętam go jako wyśmienitego trenera – dodał.
Na koniec Bernd Schuster odniósł się do tego, gdzie powinien mieć miejsce tegoroczny finał Copa del Rey. – Nie mam wątpliwości, że wszystko powinno rozegrać się w Madrycie. W końcu o trofeum powalczą dwie ekipy z tego miasta. A stadion? Cóż, poprzednie pucharowe derby były na obiekcie Realu, więc idąc tym tokiem rozumowania majowy pojedynek powinien mieć miejsce na Vicente Calderon. Moim zdaniem jednak powinno się grać na stadionie Królewskich. W końcu kibice i tak będą podzieleni na pół, a chyba lepiej mieć na trybunach 40.000 niż 25.000 fanów Rojiblancos.
