Napisać o tym meczu, że był dziwny byłoby dużym niedopowiedzeniem. Pierwsza połowa była całkiem niezła, choć Atletico Madryt brakowało przede wszystkim skuteczności. Jednak to, co działo się w trakcie drugich 45 minut było czymś naprawdę rzadko spotykanym. Trzy rzuty karne, trzy czerwone kartki i cała masa emocji. Ostatecznie zwyciężyli Rojiblancos, jednak mając na uwadze rewanż na Ramon Sanchez Pizjuan nie jest to najlepszy wynik, choć zawsze to jakaś zaliczka. Kto był dziś najlepszy na Vicente Calderon? Słowa uznania należą się sędziemu, bo choć jego decyzje były surowe, to podjęte zostały jak najbardziej słusznie. Po raz kolejny sprawcą dramatu gospodarzy był Diego Godin, dzięki któremu Sevilla uwierzyła, że może coś w tym spotkaniu ugrać. Cieszy jednak to, że po klęsce na San Mames podopieczni Diego Simeone zdołali się podnieść i mimo wszystko rozegrali naprawdę przyzwoite zawody. O tym, kto zagra w finale Copa del Rey dowiemy się jednak dopiero za miesiąc.
PIERWSZA POŁOWA
Spotkanie rozpoczęło się od ataków Atletico Madryt, które już po kilkudziesięciu sekundach miało na swoim koncie kilka rzutów rożnych. W 1. minucie z dystansu uderzał Filipe, ale była to próba zbyt słaba by zaskoczyć Beto. Rojiblancos stosowali na tyle udany pressing, że w początkowej fazie meczu Sevilla praktycznie nie potrafiła dłużej utrzymać się przy piłce. Przed jednym z kornerów Diego Costa dość sprytnie odepchnął Fernando Navarro, który poleciał na swojego bramkarza. Na szczęście sędzia słownie upomniał brazylijskiego napastnika i obyło się bez żółtej kartki. Choć podopieczni Diego Simeone mieli wyraźną przewagę, to brakowało przede wszystkim strzałów.
W 8. minucie z kontrą ruszyła Sevilla, ale w jej końcowej fazie Geoffrey Kondogbia niedokładnie podawał do Jesusa Navasa i obrońcy Atletico Madryt bez problemu wybili piłkę spod własnego pola karnego. Kilkadziesiąt sekund później w wyśmienitej sytuacji znalazł się Adrian Lopez, ale Hiszpan zawalił sprawę i nie zdołał dograć do wychodzącego na czystą pozycję Diego Costy. Goście coraz bardziej byli spychani do obrony, bowiem Rojiblancos atakowali na zmianę prawym i lewym skrzydłem. W 17. minucie Emir Spahić otrzymał żółtą kartkę za brzydki faul na Ardzie Turanie blisko własnego pola karnego. Gospodarze dość sprytnie chcieli rozegrać rzut wolny, ale płaskie podanie Gabiego do Adriana zostało wybite przez jednego z obrońców.
Czas mijał, a wciąż brakowało tego, na co wszyscy czekali, czyli goli dla Los Colchoneros. Podopieczni Diego Simeone próbowali atakować, ale z reguły kończyło się to na autach lub niedokładnych wrzutkach. W 23. minucie po raz pierwszy zagotowało się pod bramką Thibauta Courtoisa. Z rzutu wolnego nieźle dośrodkowal Ivan Rakitić i choć golkiper Atletico Madryt początkowo źle wyszedł do piłki, to później zdołał wyłapać strzał głową Spahicia. Sytuacja na boisku stawała się coraz bardziej wyrównana, co z biegiem czasu przerodziło się w lekki chaos i festiwal strat i niecelnych podań.
W 29. minucie idealną sytuację zmarnował Adrian. Hiszpan dostał fantastyczną piłkę od Ardy Turana, jednak zamiast strzelać w sytacji sam na sam na bramkę, wolał dac się dogonić Spahiciowi, przez co ostatecznie musiał wycofać futbolówkę do Koke, którego uderzenie z kilkunastu metrów zdołał odbić Beto. Kilka chwil później po niezłej wrzutce z rzutu rożnego piłka dotarła do Diego Godina, ale stoper Rojiblancos zbyt długo składał się do strzału. Następnie kolejne dwie okazje zmarnował Adrian. Najpierw po raz kolejny niepotrzebnie przekładał sobie piłkę na lewą nogę, a następnie z kilku metrów uderzył wysoko nad poprzeczką.
W trakcie ostatnich pięciu minut działo się naprawdę sporo. Najpierw Courtois dobrze wybronił zaskakujący i groźny strzał z dystansu Alvaro Negredo. Później dużą nieskutecznością popisał się Diego Costa. Brazylijczyk najpierw nie trafił głową w piłkę po całkiem dobrej wrzutce Adriana z prawego skrzydła, a tuż przed końcowym gwizdkiem w sytuacji sam na sam z Beto posłał futbolówkę obok słupka. Tym samym drużyny schodziły na przerwę z bezbramkowym remisem, choć Atletico Madryt powinno już wówczas prowadzić przynajmniej 2:0.
DRUGA POŁOWA
Już od pierwszych sekund po wznowieniu gry byliśmy świadkami pierwszej akcji ofensywnej w drugiej połowie meczu, którą przeprowadzili goście. Zza pola karnego uderzał Jesus Navas i choć Courtois nieco 'wypluł’ piłkę przed siebie, to na szczęście w pobliżu nie było żadnego zawodnika Sevilli. W 48. minucie sędzia podyktował rzut karny dla Rojiblancos. Z prawej strony 'szesnastki’ przedzierał się Diego Costa, zablokować próbował go Spahić, który jednak się potknął, upadł i ręką zagarnął piłkę na rzut rożny. Obrońca gości został ukarany drugą żółtą kartką w tym spotkaniu, w konsekwencji czego wyleciał z boiska. Do 'jedenastki’ podszedł Diego Costa i bez problemu zmylił Beto.
Unai Emery od razu zareagował i w miejsce Hedwigesa Maduro wprowadził Alberto Botię. Wydawało się, że Atletico Madryt może teraz tylko dobić swoich rywali. Rzeczywiście, z początku Rojiblancos nacisnęli. Po jednej z kontr Arda Turan dobrze podał do Diego Costy, ale Brazylijczyk zbyt mocno wypuścił sobie piłkę. W 55. minucie niespodziewanie dobrą akcję przeprowadziła Sevilla, po której sędzia wskazał na punk oddalony o 11 metrów od bramki Courtoisa. Jesus Navas świetnie zagrał do Negredo, ten oszukał Godina i znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarze. Hiszpański napastnik przerzucił piłkę nad Belgiem, ale we wszystko zdołał się jeszcze wmieszać urugwajski stoper, który rękoma zablokował zmierzającą do pustej bramki piłkę. Obrońca Los Colchoneros zobaczył czerwoną kartkę, a z rzutu karnego nie pomylił się Negredo i mieliśmy remis.
Od tego momentu gra podopiecznych Diego Simeone niemal całkowicie się posypała. Gospodarze cofnęli się do obrony i stracili jakikolwiek koncept na konstruowanie akcji ofensywnych. Za to Sevilla robiła wszystko, by wykorzystać tę sytuację i powalczyć o zwycięstwo. W 60. minucie z dystansu uderzał Rakitić, ale na szczęście piłka przeleciała tuż obok słupka. W międzyczasie za Koke i Adriana na boisku pojawili się Daniel 'Cata’ Diaz i Cristian Rodriguez. Na boisku coraz mniej jednak ładnego futbolu, a coraz więcej emocji i agresji. Względem Ardy Turana brzydko zachował się na przykład Kondogbia.
W 69. minucie sprzed pola karnego uderzał Cicinho, ale Courtois bez problemu złapał piłkę. Chwilę potem sędzia… podyktował kolejny rzut karny dla Atletico Madryt. Cała sytuacja była podobna do tej, po której została przyznana pierwsza 'jedenastka’. Tym razem jednak ręką zagrał Navarro, którzy zatrzymywał Cristiana Rodrigueza. Obrońca Sevilli otrzymał żółtą kartkę, a rzut karny na bramkę pewnie zamienił Diego Costa, choć tym razem Beto wyczuł jego intencje i był blisko skutecznej interwencji. Po tym golu na murawie znów zapanował chaos, którego nikt nie potrafił opanować.
Na około kwadrans przed końcem meczu na boisku zameldował się Jose Antonio Reyes, którego przywitała spora porcja gwizdów. Były piłkarz Rojiblancos kilka minut po swoim wejściu uderzał nawet na bramkę Courtoisa, ale uczynił to bardzo niecelnie. W 85. minucie z boiska wyleciał Navarro, który brzydko sfaulował Diego Costę, który, gdyby nie to przewinienie, znalazłby się w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Do rzutu wolnego podszedł Gabi, ale kapitan Los Colchoneros posłał piłkę nad poprzeczką. Przed końcowym gwizdkiem na bramkę Sevilli uderzali jeszcze m.in. Cristian Rodriguez i Mario Suarez, ale obie próby były niecelne.
Skład Atletico: Courtois – Juanfran, Miranda, Godin, Filipe – Gabi, Mario Suarez, Koke (Cata Diaz 60′), Adrian (Cristian Rodriguez 64′), Arda Turan – Diego Costa
Bramki:
1:0 – D. Costa 49′ (karny)
1:1 – A. Negredo 56′ (karny)
2:1 – D. Costa 71′ (karny)
PRZYPOMINAM O WYSYŁANIU MI W PRYWATNYCH WIADOMOŚCI OCEN DLA PIŁKARZY ATLETICO MADRYT ZA WYSTĘP PRZECIWKO SEVILLI!
” dużym niedopowiedzeniem ” to jak „Semantycznym nadużyciem” mojego ulubionego polityka Jareczka K.
Ważna jest liga nie CdR, co z tego że awansujemy do finału jak dostaniemy pewnie ze 3 bramki od Barcy lub Realu a LE nam nie potrzebna bo musi być LM na koniec 2 miejsce to cel i LE jest do wygrania. Ale ważne zwycięstwo wczoraj passa potrzymana, skromna zaliczka jest przed rewanżem. Może uda się utrzymać remis i mimo wszystko chce zobaczyć naszych w finale!
Czerwona kartka dla Godina porównując sytuacje na drugi rzut karny to żenada.
A Juanfran poza kadra, i bardzo ku*wa dobrze! Potrzebny mu kop w dupę bo obniżył loty w porównaniu do poprzedniego sezonu.
A co do meczu: wynik dobry, szczególnie biorąc pod uwagę jego przebieg, ale straszna szkoda bo przez 3 minuty wydawalo się ze mamy final jak w banku. Gdyby oni nie strzelili karnego i nie bylo czerwonej mogloby się skonczyc tak jak poprzednio, pieknie sie na nich rzucilismy.
@Thorgal: Nie śmiać się z Jara!
kolsi moim zdaniem zagrać w finale to jednak jest prestiż a szczerze możemy zagrać w tym finale i zdobyć wicemistrza tylko nie może nas dopaść kryzys … 🙂
O taaaaaaaaaak, Chelsea też miała nas rozjebać w Monaco, nie mówiąc już o Bilbao, którym podniecała się cała Europa, a które nie istniało przy nas w Bukareszcie.
Jesteśmy drużyną, która w meczu finałowym (jakimkolwiek) gra jak z nut, dlaczego więc mielibyśmy nagle dostać łomot od Barcy/Realu?
Powieźliśmy takie firmy jak Inter i Chelsea, to i tę dwójkę w finale powieźć możemy.
Mecz finałowy to nie mecz ligowy. Ale według co niektórych lepiej odpuścić sobie już teraz ten puchar. Pozdrowienia dla Was.
@kolsi – Celem na ten moment jest chyba podium. I ja nie mam parcia na to wicemistrzostwo, bo to nie daje nam za wiele. W zasadzie to nic poza budową marki klubu.
Co do meczu, to szkoda tych zmarnowanych okazji, właściwie na własne życzenie nie rozstrzygnęliśmy półfinału już w tym meczu.
@Urban – Juanfran poza jaką kadrą?
Ach, chodzi o reprezentację. No tak 🙂 Teraz dopiero natrafiłem na newsa.
Matheo wystarczy cofnąć się niecałe 3 lata wstecz i finał CdR 09/10 przegrana 0-2 z o dziwo Sevillą. Też nasze ostatnie ostatnie spotkania zwłaszcza z Realem gdzie nie możemy naście lat wygrać, z Barcą inaczej po przez kilka ostatnich lat ogrywaliśmy ich u siebie, na wyjazdach blamaże (nie licząc bodajże 2 ostatnich batali na VC) nie napawają optymizmem. Inter Chelsea to jednorazowe mecze, z Bilbao dobrze się nam gra choć też zdarzało się dostać 0:3 nawet u siebie nie mówiąc o wyjazdach.
Nie ma co kalkulować. Trzeba brać co jest akurat i cisnąć w każdych rozgrywkach. Już niejedni kalkulowali i potem się przejechali. Wiadomo, że liga podstawą jest, ale nie ma co odpuszczać CdR, bo czeka potencjalna porażka z Realem czy Barcą.
kolsi – ten mecz również może być jednorazowy. Poza tym kto inny prowadził wtedy Atleti, inny był styl gry, inni piłkarze. Będąc tak blisko celu i nagle go odpuszczać byłoby totalną głupotą. Pamiętaj też, że mecz odbędzie się na neutralnym gruncie.
Manian – jestem dokładnie tego samego zdania. W innym wypadku w ogóle nie byłoby najmniejszego sensu wychodzić na boisko.
Semantyczne nadużycie – ten zwrot został użyty przez Lecha Kaczyńskiego 🙂