Życzenia świąteczne od mikołajów z Pilzna i Radka Bejbla!

Choć na obszerną relację z wyjazdu do Pilzna przyjdzie Wam jeszcze trochę poczekać (musicie nam to wybaczyć, ale jesteśmy bardzo zapracowanymi i zabieganymi ludźmi, szczególnie w tym gorącym, grudniowym okresie), to dziś chcę przedstawić Wam jeden z jej najbardziej pozytywnych aspektów. W moim odczucie wręcz najważniejszy…

Dwie godziny do meczu z Viktorią. Po dość długich poszukiwań znaleźliśmy w pobliżu stadionu fantastyczną restaurację, w której serwuje się m.in. oryginalne czeskie piwo (tak, wiem, można tego skosztować i w Polsce, ale czy Pilsner nie smakuje najlepiej tam, gdzie jest wytwarzany?). Jakimś cudem udało nam się znaleźć stolik, więc zabraliśmy się do zamawiania. Kelner dość szybko przyniósł nam ten nektar i raczyliśmy się nim, w międzyczasie rozmawiając, śmiejąc się. Wiecie, pełen relaks, ale i kultura.

Nagle za moimi plecami ustał jakiś facet. Po wyglądzie od razu można było zgadnąć – Czech. Mając na uwadze fakt, że wcześniej doświadczyliśmy tego, iż nasi południowi sąsiedzi nie mówią praktycznie w ogóle po angielsku (albo to my mieliśmy pecha i trafialiśmy na złych ludzi), nieco się zmieszaliśmy. No ale próbujemy odgadnąć o co mu chodzi. Spośród wielu nieznanych nam i trudnych do wypowiedzenia słów udało nam się wyłapać, że mniej-więcej jego wizytę można streścić tak: – Ahoj! Widzę, że kibicujecie Atletico! Na pewno kojarzycie Radka Bejbla, prawda? Będzie tu niedługo, to Was zawołam i zrobicie sobie z nim zdjęcie, jeśli chcecie.

Chaotycznie przytaknęliśmy i czekaliśmy na rozwój wydarzeń. Z czasem malała nasza wiara w to, że nasz gość mówił prawdę. Nie zauważyliśmy nawet, gdy nasze rozmowy skupiły się na zupełnie innych tematach. Nagle usłyszałem: Patrzcie, on nie robił sobie jaj, rzeczywiście Radek przyszedł! Jako że jesteśmy taktownymi ludźmi, to nie poszliśmy do niego jak tylko usiadł na krześle przy dalszym stoliku. Tak byłoby niegrzecznie, dajmy mu coś zamówić i w ogóle. Poczekaliśmy 10 sekund i ruszyliśmy do niego.

Choć nasze spotkanie trwało zaledwie kilkadziesiąt sekund (wymiana uprzejmości w stylu: – Hi, nice to meet you! oraz kilka zdjęć), to dla nas (a przynajmniej dla mnie) było to czymś niesamowitym. Poznaliśmy gościa, który przyszedł do klubu tuż po ostatnim dublecie Atletico Madryt, który przez kilka ładnych lat grał na Vicente Calderon i to w naprawdę niezłym stylu (dwa razy grał w finale Copa del Rey). Ponadto ma na koncie ponad 50 meczów w reprezentacji Czech. Dlatego do życzeń, które zaraz napiszę, dołącza się nie tylko cała nasza redakcja i wyjazdowicze do Pilzna, ale także Radek Bejbl!

Czego można Wam życzyć? Jeżeli przypomnicie sobie w jakim nastroju przystępowaliśmy do ubiegłorocznego Bożego Narodzenia… Coś strasznego! Ale zauważcie, że wszystko, co sobie wówczas wymarzyliśmy, spełniło się i to nawet w jeszcze większym stopniu niż tego oczekiwaliśmy. Mamy wspaniałego trenera, znakomitą drużynę, osiągamy wyśmienite wyniki… Ciężko wymyślić coś jeszcze. W każdym razie życzę Wam wraz z kolegami redakcji aby nadchodzące święta były dla Was wyjątkowe. Być może ktoś otrzyma wymarzony prezent, być może ktoś po długim czasie zobaczy się wreszcie z rodziną. Cokolwiek chcecie, aby się wydarzyło, niech się stanie!

A co z Atletico Madryt? Można po cichu trzymać kciuki, byśmy w jakiś sposób wywalczyli mistrzostwo. Jeśli nie, to utrzymajmy chociaż drugie miejsce do końca sezonu. Przede wszystkim jednak niech stosunki na linii Cholo – zawodnicy w dalszym ciągu będą tak wspaniałe. No i oby Rojiblancos mogli się cieszyć chociaż ze zdobycia jakiegoś pucharu tak, jak robili to tu: KLIK! i tu: KLIK!

Redakcja atleticopoland.com i mikołaje z Pilzna!