Atletico Madryt w letnim okienku transferowym było jednym z najbardziej aktywnych zespołów w Europie. Tyczy się to zarówno sprzedawania graczy jak i ich zakupu. Czy wymiana Forlana, Aguero i De Gei na Falcao, Ardę, Diego i Courtois była dobrym ruchem?
Wszyscy kibice Los Colchoneros dobrze znają sagi pod tytułami: „Aguero w Realu”, „Aguero w Chelsea” czy „De Gea w United”. Trwały one niemal od zamknięcia jednego okienka transferowego aż do otwarcie nowego, w którym po raz kolejny Aguero został w Madrycie, Forlan dalej przyodziewał czerwono-białą koszulkę. Jednakże tego lata coś się skończyło, jakiś etap dobiegł końca.
Znana wszystkim eskapada uwielbianego przez kibiców z Estadio Vicente Calderon Kuna Aguero, który po Copa America nie pojawił się w Madrycie mimo, iż umowa z Manchesterem City jeszcze nie została podpisana, była chyba początkiem całej machiny. Z poniedziałkowego bohatera Kun stał się wtorkowym wrogiem numer jeden, który okazał brak szacunku dla klubu, w którym spędził dobrych kilka lat i z którym, co najważniejsze, sięgnął bo dwa cenne trofea.
Początkowo głosy były nieco podzielone – jedna koncepcja mówiła o tym, iż taki gracz nie może być kimś ważnym dla zespołu jeżeli nie może być w pełni dla niego oddanym. To teza, którą głosili kibice, dla których Aguero po prostu „zdradził” kolory roja i blanco. Inni zaś zdawali sobie sprawę z faktu, że zastąpić Kuna będzie niemiłosiernie ciężko, bo bez żadnego „ale” można powiedzieć, że gracz jest to naprawdę nietuzinkowy i niewielu jest na świecie takich jak on. Był to pierwszy krok do zmiany warty wśród graczy Atletico, którzy coś z klubem osiągnęli.
Drugim krokiem było sprzedanie utalentowanego, mogącego zostać drugim Torresem, legendą za życia, bramkarza Davida De Gei. O zainteresowaniu Manchesteru United pisało się wielokrotnie i chyba część kibiców miała przeczucie, że jeśli David odejdzie to tylko do „Czerwonych Diabłów”. Tak tez stało się w rzeczywistości – klub otrzymał sowitą zapłatę, a De Gea możliwość rozwoju na Wyspach Brytyjskich. Po jego odejściu również pojawiły się nienawistne głosy mówiące, iż potraktował Atletico jak odskocznię do większej kariery. Trzeba tylko pamiętać o tym, iż David w odpowiednim momencie klubowi, kibicom i zawodnikom Atletico podziękował, życzył powodzenia dalej i powiedział, że czerwony i biały nadal są barwami rządzącymi w jego sercu.
Trzeci „cios” dla kibiców Rojiblancos to sprzedaż Diego Forlana. Kochany przez wszystkich blondwłosy El Uruguayo odszedł do Interu Mediolan po niezbyt udanym, naznaczonym konfliktami z Floresem, sezonie. Tutaj również wiele mówiło się o tym, iż bez El Rubio i pozostałych dwóch graczy Atletico nie ma już czego szukać wśród najlepszych ekip Primera Division. Zapomniano po raz kolejny o jednej rzeczy – mimo, często nietrafionych transferów pana Cerezo i Marina, Atletico dysponowało pokaźnym budżetem transferowym, który dawał potężne pole manewru przy robieniu zakupów.
W taki oto sposób doszło do zakontraktowania kilku ciekawszych, bądź mniej ciekawy z punktu widzenia kibica, zawodników. Do Atletico Madryt dołączyło duże grono nowych postaci, z których część kosztowała sporo pieniędzy, a część została pozyskana za darmo lub półdarmo. Zaczynając od formacji defensywnych (Courtois, Silvio i Miranda), idąc przez środek pola (Salvio, Arda, Gabi, Tiago, Diego) aż po linię napadu (Falcao, Adrian, Pizzi) widać, że do klubu dołączyło aż 11 zawodników! Od tej liczby odjąć można jedynie Eduardo Salvio, który wrócił z wypożyczenia, a Tiago Mendes po rozwiązaniu kontraktu z Juventusem Turyn zamiast w formie wypożyczenie, przeniósł się na Vicente Calderon na stałe.
Najważniejszymi, z punktu widzenia strat jakich doznało Atletico w przerwie letnie, wydaje się zakontraktowanie Radamela Falcao, Adriana, Pizziego oraz Courtois. Zapełniono tym samym lukę po zawodnikach, którzy odeszli, a stanowili wielką siłę pierwszej jedenastki. Jednakże z tej czwórki należałoby skreślić Adriana i Pizziego, którzy przy aktualnej taktyce 4-3-3 zaproponowanej przez Gregorio Manzano, są nieco drugoplanowymi graczami. Belgijski bramkarz wypożyczony z londyńskiej Chelsea, Thibaut Courtois już dowiódł, iż po De Gei na razie płakać nie musimy – zaczniemy dopiero wtedy, gdy skończy się okres wypożyczenia utalentowanego nastolatka. W linii obrony los Colchoneros doznali ubytku w postaci Ujfalusiego oraz Valery – na ich miejsce sprowadzono Silvio Azevedo oraz Mirandę.
Obaj gracze są zawodnikami prezentującymi wysoki poziom, jednakże aktualnie to Silvio znajduje się bliżej zagwarantowania sobie wyjściowego składu na stałe, a Miranda musi zażarcie walczyć z Diego Godinem o miano partnera Alvaro Domingueza na środku defensywy. Najwięcej nowych graczy dołączyło do formacji pomocy, z czego na pewno wyróżnić należy trzy nazwiska – Gabi, Diego oraz Arda Turan. Pierwszy, wychowanek Rojiblancos, powrócił do klubu po przygodzie w Saragossie i nie ma żadnych wątpliwości – jest aktualnie zawodnikiem podstawowym.
Drugi z wymienionego tercetu, Diego Ribas, to chyba gracz, na którego Atletico czekało najbardziej. Klasyczny mediapunta, reżyser i dyrygent poczynań zespołu to największa bolączka klubu z Madrytu od czasów Ariela Ibagazy, który pełnił podobną rolę. Spokój, finezja, przegląd pola, przytrzymanie piłki – to cechy, które na pewno opisują nowego playmakera z Vicente Calderon. No i ostatni z trójki, Arda Turan, to gracz, który swą dynamika i przebojowością pozwolił kibicom zapomnieć o takich zawodnikach Atletico jak Martin Petrov, Maxi Rodriguez czy Simao Sabrosa. Skrzydłowy z dobrym dryblingiem i dośrodkowaniem oraz nie bojący się strzelać – to Arda w całej okazałości.
Wśród napastników na pewno największym powodem do radości wśród fanów Atleti było zakontraktowanie strzelca 17 goli w zeszłorocznej edycji Ligi Europy, Radamela Falcao. Kolumbijczyk w barwach los Colchoneros już zaczął spłacać 40 milionów euro, które na niego wyłożono. Pięć bramek w Primera Division, jeden gol przeciwko Celticowi Glasgow w meczu Europa League to całkiem dobry dorobek na początku sezonu. Wsparciem dla pierwszego goleadora drużyny mają być – Diego Costa, Pizzi oraz Adrian. Wszyscy ci gracze do gwiazd europejskiej piłki na pewno nie należą, ale kilka bramek każdego z nich w sezonie powinno być dobrym odciążeniem dla, zapewne będącego jednym z najbardziej obciążonych meczowymi występami, Falcao.
Tak skomponowany skład z dobrze obsadzoną pozycją bramkarza, wzmocniono obroną, konstruktywnym dyrygentem gry oraz bramkostrzelnym napastnikiem jak do tej pory prezentuje się bardzo dobrze. Jak w dalszej ligowej rzeczywistości potoczą się losy Atletico? Czy Gregorio Manzano wreszcie znalazł tą złotą ekipę, złotą drużynę, która poprowadzi Atletico do zdobycia kolejnych pucharów i trofeów?