Wiadomości przekazane przez MARCA w poprzednią środę wywołały huragan we wszystkich z Atlético Madryt. Bayern przybył do stolicy Hiszpanii z 80 milionami klauzuli, aby zakontraktować już teraz Lucasa Hernandeza, jednego z najważniejszych piłkarzy Rojiblancos.
Po początkowym odrzuceniu tych wiadomości, w którym klub przekazał, że ani gracz, ani zespół z Monachium nie mieli zamiaru wykupu gracza. Rzeczywistość potwierdziła klubowi, że odejście gracza było bliskie.
W tym czasie rojiblancos uruchomili wszystkie swoje pozycje, aby zatrzymać odejście ich piłkarza. Najpierw próbując przekonać go, by wycofał się z tej decyzji. Nawiasem mówiąc, oszukał ich mówiąc, że nie zamierza iść do Bundesligi. Potem przyszedł komunikat, prywatnie i publicznie Diego Pablo Simeone. Argentyńczyk uznał ofertę („to normalne, że Bayern chce zapłacić klauzulę Lucasa”) i, po meczu z Espanyolem, powiedział iż uszanowałby ostateczną decyzję canterano („cokolwiek zrobi, będę wspierać Lucasa, bardzo go kocham “).
Próby Chola nie zadziałały, ani Miguel Ángel Gil Marín, dyrektora generalnego. Nawet Ci z szatni, którzy chcieli zmienić decyzję obrońcy. Wśród nich Antoine Griezmann, który jest bratnią duszą Lucasa w szatni. Odpowiedzią starszego Hernándeza było to, że podjęli decyzję i nie cofną jej.
To wtedy pojawia się – Bayern. Miguel Ángel Gil zadzwonił do Rummenigge, prezydenta Bayernu, prosząc go, aby nie wpłacał klauzuli wykupu. Przynajmniej aby nie zrobił tego w styczniu ze względu na kontuzje w obronie zadawane Rojiblancos w środku sezonu. Chociaż niektóre media, takie jak Mediaset w swoich wiadomościach w Telecinco, donosiły wczoraj, że monachijscy włodarze nie zapominają o otwartym okienku zimowym, rzeczywistość jest taka, że przywódcy Bayernu wolą nie podejmować wrogiej operacji przeciwko Atlético, z którym utrzymują dobre stosunki. Krótko mówiąc, odłożą operację do czerwca i zrobią to przyjaźnie, tak pozostaje czekać co wydarzy się z Lucasem.