Nikt nie ma wątpliwości, że na Allianz Arena czeka nas wielka wojna. Z jednej strony niezwykle poukładane, broniące skromnej zaliczki Atlético. Z drugiej zdeterminowany, naszpikowany gwiazdkami Bayern u steru z Pepem Guardolą, który za punkt honoru postawił sobie awans do finału Ligi Mstrzów. Fani Rojblancos nie mogą już doczekać się pojedynku, który w tym momencie urasta do mana najważniejszego w sezonie. Być albo nie być. Marzenia o upragnionym triumfie w Lidze Mistrzów albo zostaną przedłużone, ale gorzko odłożone przynajmniej o kolejny rok.
O tym, jak ważne jest to spotkanie dla obu trenerów świadczy fakt, iż obaj w weekend mocno zarotowali podczas ligowych meczów. Diego Simeone, w porównaniu do starcia z Bawarczykami na Vicente Calderón, dokonał w wyjściowym składzie aż siedmiu zmian. Okazji do odpoczynku nie dostali jedynie Jan Oblak, Juanfran, José Giménez i Gabi. Ten ostatni zagrał jednak tylko 45 minut. Cholo doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak wiele w Monachium zależeć będzie od kondycji fizycznej. Najprawdopodobniej przez 90 minut trzeba będzie wkładać maksimum sił w bronienie się przed atakami rywali, którzy na własnym stadionie chcą przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.
Można oczywiście zaryzykować stwierdzenie, iż Bayern podejdzie do tego tak zaangażowany i zmotywowany, że tego wszystkiego będzie dla podopiecznych Pepa Guardioli wręcz za dużo i w efekcie nie wytrzymają presji, pozwalając Colchoneros na takie zwycięstwo, jakie dwa lata temu na Allianz Arenie odnieśli piłkarze Realu, którzy rozbili wówczas Bawarczyków aż 4-0, do przerwy prowadząc 3-0. Taki scenariusz jest jednak mało prawdopodobny, bowiem Atlético nie jest typem zespołu, który nastawiałby się w jutrzejszym starciu na otwarty atak. Kontrataki? Proszę bardzo, bowiem strzelenie jakiegokolwiek gola niesamowicie utrudnia ekipie z Monachium i tak już trudne zadanie. Przede wszystkim będzie się jednak liczyć to, by gola nie stracić.
Motywacja Rojiblancos jest tym większa, że cały czas mają szanse na dublet. Choć w La Liga wszystko jest w rękach Barceony i tylko jej ewentualne potknięcie w jednej z dwóch ostatnich kolejek otworzy przed graczami Diego Simeone szansę na mistrzostwo, to – zgodnie z niezwykle popularnym ostatnio mottem wśród fanów Colchoneros – nigdy nie można przestawać wierzyć. Końcówka obecnego sezonu jest więć bardzo podobna do tej z rozgrywek 2013-14, jednak tym razem apetyty są jeszcze większe. Najpierw jednak trzeba nie dać się pokonać Bayernowi.
Najwięcej nadziei pokładanych jest oczywiście w defensywie. W końcu udało się wyleczyć wszystkie kontuzje, dzięki czemu Diego Simeone może optymalnie zestawić linię obrony. Warto nadmienić, że w ostatnich sześciu meczach we wszystkich rozgrywkach Atlético nie straciło ani jednego gola. W ostatnich trzech edycjach Ligi Mistrzów Rojiblancos tylko cztery razy przegrali wyjazdowy mecz, ale ani razu nie były to porażki, które dziś kończyłyby ich przygodę z tymi rozgrywkami. Dwukrotnie dałyby awans (2-3 z Olympiakosem i 1-2 z Barceloną), a dwukrotnie doprowadziłyby do dogrywki (0-1 z Realem i Bayerem).
Przedmeczowe opinie
Marek Batkiewicz (AtleticoPoland.com): „Sufrir, sufrir, sufrir y volver a sufrir”. Można bawić się słowem przeinaczając słynny slogan wygłoszony przez Luisa Aragonésa, bowiem jedno jest pewne – Atlético będzie cierpieć na boisku. Cierpienie zwykle ma charakter pejoratywny, lecz Diego Simeone potrafi wydusić z niego sukces. Argentyńczyk kolejny raz może udowodnić, że znalazł patent na tiki-takę. Chociaż Barcelona w ubiegłym i nawet obecnym sezonie nie miała problemów z Rojiblancos, to w tej najważniejszej batalii poległa. Z pewnością swój były klub chce pomścić Pep Guardiola, ale pierwszy mecz dwóch odmiennych ideologii futbolu wygrał Cholo. Pierwsza połowa pokazała, że doskonała organizacja gry, intensywność i pewna gra w destrukcji mogą całkowicie zamknąć dostęp do pola karnego – Bayern praktycznie nie zagroził bramce Oblaka. Po przerwie monachijczycy wyglądali już nieco lepiej, zwłaszcza że Atleti nie było w stanie stosować tak wysokiego pressingu przez całe spotkanie, lecz i to nie wystarczyło na strzelenie wyrównującego gola.
Dało nam jednak prognostyk przed rewanżem, który powinien wyglądać niemalże identycznie, ponieważ trenerzy obydwóch drużyn z pewnością nie odejdą od swojego stylu. Ciągłe posiadanie, klepanie i próby rozmontowania defensywy Atlético kontra scementowana obrona, pressing i kontrataki. Warto zaznaczyć, że każdy pojedynczy atak Colchoneros może okazać się gwoździem do trumny Guardioli. Nikt chyba nie spodziewa się, iż najlepsza obrona na świecie z wracającym Diego Godínem straci więcej niż dwie bramki. Simeone dał odpocząć ważnym ogniwom zespołu podczas ligowej potyczki z Rayo i to ryzyko się opłaciło, wszak Atleti zainkasowało komplet punktów oraz pozostało w grze o krajowe mistrzostwo. Szansa na najlepszy sezon w historii klubu i zdobycie dubletu wydaje się wystarczającą motywacją dla zawodników, którzy zapewne na Allianz Arena będą na tarczę przyjmować liczne ciosy, lecz celem jest wrócić z tą tarczą do Madrytu. A potem wyruszyć na Mediolan.
Mariusz Bielski (Olé Magazyn): Rojiblancos zagrali z Bayernem niemal identycznie jak z Barceloną. Simeone rewelacyjnie odrobił pracę domową. Na Vicente Calderón zespół z Monachium nie przypominał FC Hollywood, lecz ekipę godną zagrania co najwyżej w „Trudnych sprawach”.
Gdybyśmy mówili o klubie innym niż Atlético, to zaliczka 1-0 uzyskana na własnym terenie byłaby marnym pocieszeniem. Colchoneros to jednak zupełnie inny przypadek – machina o mocy czołgu z karoserią paskudną niczym ta od fiata multipli, ale tej brzydoty nie da się nie podziwiać, ze względu na jej efektywność. Ponad trzydzieści czystych kont w obecnej temporadzie i tylko dwa gole stracone u siebie w LM licząc od sezonu 2013-14!
La Gazzetta dello Sport zrobiła ostatnio fotomontaż i wystylizowała El Cholo na Che Guevarę, moim zdaniem całkiem celnie, abstrahując oczywiście od wszystkich zbrodni i tym podobnych… Do obcego kraju przybył Argentyńczyk, wszczął rewolucję (mentalną i taktyczną), która zakończyła się wielkim sukcesem jego armii (Atleti w finale Liig Mistrzów, wygrywające Primera División), a na koniec stworzył wokół siebie zasłużony kult. Te analogie są wyraźne, oczywiście w pozytywnym ich rozumieniu.
W rewanżu Guardiola ma wiele do udowodnienia, bo jeśli znów odpadnie w półfinale, to jego kadencja na Allianz Arenie zostanie oceniona bardzo negatywnie. Zatrudniono go po to, żeby z Bayernu zrobił drugą Barcelonę z lat 2008-12, a póki co wyszło mu najwyżej PSG. Dominacja na krajowym podwórku jednak już nikogo w Bawarii nie zadowala.
Drugi mecz zapewne będzie wyglądał bardzo podobnie do pierwszego. Mnie natomiast bardziej ciekawi co wymyśli Guardiola i czy w ogóle coś wymyśli. Patrząc na same indywidualności, Bayern powinien mieć przewagę ale co z tego? Wspominając myśl Cruyffa – jedenaście numerów jeden to nie to samo co najmocniejsza jedenastka. Siła Rojiblancos i samego El Cholo tkwi w tym, że lepiej potrafi on ukryć wady swoich podopiecznych i maksymalnie wyeksponować ich zalety. To właśnie dlatego tak zachwycamy się Saúlem, chociaż żaden z niego Pirlo czy Iniesta.
– Meczów nie wygrywają ci, którzy lepiej grają, lecz ci, którzy są bardziej pewni tego, co robią – twierdzi Simeone, a ja się z nim zgadzam. Teraz to nie na Colchoneros spoczywa presja, nie oni muszą kombinować i to daje im w rewanżu największą przewagę, także psychologiczną.
Michał Gutka (Przegląd Sportowy): Dla Pepa Guardioli to jedno z najważniejszych, jeśli nie najważniejsze spotkanie w roli trenera Bayernu Monachium. Bawarczycy są o krok od kolejnego mistrzostwa Niemiec, ale wszyscy wiedzą, że Hiszpan przyszedł, by wygrać Ligę Mistrzów i to przez ten pryzmat jego przygoda w Niemczech będzie oceniana. Kwestia tego, czy jest to postrzeganie słuszne, czy nie to już temat na osobną dyskusję. Bayern ma więc nóż na gardle. W normalnych okolicznościach porażka 0-1 byłaby do odrobienia u siebie, ale z takim rywalem jak Atlético to zadanie porównywalne z wejściem na szczyt stromej góry. Czerwono-biały mur dał sobie strzelić więcej niż jednego gola tylko w trzech meczach w Primera División i dwóch w Champions League, ale trzy z tych pięciu spotkań były przeciwko Barcelonie. W pierwszym spotkaniu zęby na nim połamał sobie Bayern, a przecież nie zagrał lider całej defensywy Diego Godín. We wtorek Urugwajczyk ma być już dostępny.
W rewanżu znów zapewne zobaczymy Bayern, który ma piłkę przez 75% czasu i Atlético kompaktowo broniące swojego pola karnego i przeszkadzające rywalom w rozegraniu. Guardiola przed tym starciem oszczędzał kluczowych zawodników – w meczu z Borussią Mönchengladbach, który mógł przecież przesądzić już o mistrzostwie Niemiec, na ławce usiedli Robert Lewandowski, Douglas Costa, David Alaba, Thiago czy Arturo Vidal. Oni wszyscy mają być wypoczęci przed kolejną bitwą z madrytczykami, ale nawet to może być za mało. Na Vicente Calderón Simeone zaszachował rywala starym manewrem, powtórzył to, co przyniosło sukces z Barceloną i w Monachium nie zmieni niczego. Największą siłą zespołu zbudowanego przez Argentyńczyka jest właśnie to, że niby każdy wie, jak zagra, a on i tak znajduje drogę do zwycięstwa. Atlético nie może dać sobie strzelić gola i choć brzmi to niemożliwie z przeciwnikiem o takiej sile rażenia w ataku, to dla piłkarzy Cholo to po prostu kolejny dzień w pracy. Już po losowaniu uznałem, że to dla Bayernu najtrudniejszy rywal z możliwych i zdania nie zmieniam. Uważam, że zespół Simeone obroni przewagę ze spotkania u siebie i zagra w finale na San Siro.
Mariusz Jędroszczyk (AtleticoPoland.com): Atlético jest w komfortowej sytuacji przed rewanżem, gdyż musi „tylko” obronić zaliczkę z Vicente Calderón, a w tym aspekcie podopieczni Diego Simeone nie mają sobie równych na obecną chwilę. Bayern miał problem z wejściem z piłką w pole karne w pierwszym meczu, a dośrodkowaniami trudno jest zaskoczyć znakomicie zorganizowaną defensywę Rojiblancos. Piłkarze z Półwyspu Iberyjskiego najpewniej wyjdą ze świadomością lekkiej przewagi i myślę, że dostosują się do rywala. Piłkarze Pepa Guardioli będą nacierać, ale z każdą minutą bezradności może wkraść się w ich poczynania frustracja, która może zaowocować groźną kontrą i przypieczętowaniem awansu Colchoneros.
Wszystkie zapowiedzi i przewidywania mogą jednak się nie sprawdzić z bardzo prostej przyczyny. Klub z Madrytu jest nieprzewidywalny. Przed pierwszym starciem też Bayern miał atakować, a Atlético wyczekiwać swojej szansy. Nikt jednak nie przewidział, że Saúl Ñíguez ma wadę wzroku, która sprawia, że zamiast Bawarczyków widzi treningowe pachołki. Mimo że drużyna dowodzona przez Cholo jest kolektywem, to właśnie w takich pojedynczych zrywach może upatrywać swojej szansy na bramkę, która do minimum zmniejszyłaby szansę przeciwników na awans do finału.
Guardiola powinien starać się zaskoczyć, jeśli chce namieszać w dwumeczu. Jest to o tyle trudne, że przez cały sezon ćwiczy się sprawdzone sposoby, które nagle przestają działać. Nie wątpię, że przyszły trener Manchesteru City zadba o każdy najmniejszy detal, który może jego zespół przybliżyć do osiągnięcia pożądanego rezultatu. Jednak to goście rewanżowego pojedynku są do bólu skuteczni i efektywni. Piękna gra nie pomogła Barcelonie, która wygrała pierwszą potyczkę w ćwierćfinale, a później została stłamszona.
W środowym spotkaniu nastawiam się bardziej na perfekcję taktyczną niż spektakularne zawody. Jeśli miałbym pobawić się w typowanie wyniku, obstawiłbym bezbramkowy remis lub minimalne zwycięstwo Atleti w końcowych minutach, kiedy rywale postawią wszystko na jedną kartę.
Piotr Klama (Bayern.Munchen.pl): W Monachium nikt nie ukrywa, że jutro odbędzie się najważniejszy mecz w sezonie. Spotkanie, które zadecyduje o tym, czy ten sezon będzie wyjątkowy, czy też normalny. Warto dodać, że samemu Pepowi Guardioli może jeszcze mocniej zależeć na sukcesie, ponieważ od rezultatu jutrzejszego pojedynku będzie zależeć podsumowanie jego przygody z Bayernem.
Wbrew pozorom w szeregach Bayernu panują dobre nastroje. Praktyki meczowej nabrał Martínez, gotowy do gry jest Boateng. Może to będzie kluczem do tego, by Bawarczycy ustrzegli się błędów – tak jak przy golu Saúla w pierwszym meczu.
Pep Guardiola przewidywał na konferencji prasowej, że jutrzejszy mecz będzie zbliżony scenariuszem do pierwszego. Atlético na początku będzie starało się narzucić swoje tempo i zaskoczyć Bayern. Również jestem zdania, że początkowy kwadrans może zadecydować o losach tego dwumeczu. Jeśli Dumie Bawarii uda się w tym okresie ustrzec od błędów to losy awansu będą nadal otwarte i wtedy Bayern na pewno postara się dojść do głosu.
Wielu kibiców i ekspertów narzeka na brak Arjena Robbena. Holender jest często krytykowany za swój egoizm, jednak w starciu z dobrze broniącym się Atletico taka indywidualność z pewnością mogłaby odegrać ważną rolę. Problem jest tym większy, że w Bayernie żadne skrzydłowy nie znajduje się w bardzo dobrej dyspozycji. Franck Ribéry jest strasznie nierówny, Douglas Costa obniżył loty. Natomiast Kingsley Coman po prostu nie jest jeszcze piłkarzem na tak ważne mecze.
Aktualna forma obu zespołów
Ostatnie mecze Bayernu u siebie:
vs. Borussia Mönchengladbach 1-1 (Bundesliga)
vs. Werder Brema 2-0 (Puchar Niemiec)
vs. Schalke 3-0 (Bundesliga)
vs. Benfica 1-0 (Liga Mistrzów)
vs. Eintracht Frankfurt 1-0 (Bundesliga)
Ogółem w Lidze Mistrzów*: 17 meczów, 14**-2-1, bilans bramkowy 55-15
Ostatnie mecze Atlético na wyjeździe:
@Athletic Bilbao 1-0 (La Liga)
@Espanyol 3-1 (La Liga)
@Barcelona 1-2 (Liga Mistrzów)
@Sporting Gijón 1-2 (La Liga)
@Valencia 3-1 (La Liga)
Ogółem w Lidze Mistrzów*: 16 meczów, 7-5-4, bilans bramkowy 20-12
* – Bilans dotyczy trzech ostatnich sezonów
** – Jeden mecz wygrany po dogrywce
Bezpośrednie pojedynki
O pojedynkach z Bayernem w finale Pucharu Europy w 1974 roku wie chyba każdy kibic Colchoneros. Historia to została niedawno w świetny sposób opisana na łamach Olé Magazyn, a zapoznać z nią możecie się TUTAJ. Nie bez powodu fani Rojiblancos traktują obecny dwumecz z Bawarczykami w kategoriach rewanżu. Chęć wyrównania rachunków jest jedną z motywacji, by nie zmarnować zaliczki z pierwszego spotkania na Vicente Calderón.
W historii występów w europejskich pucharach klub z Monachium 19 razy mierzył się w fazach pucharowych z zespołami z Hiszpanii. 11 razy wychodził z nich zwycięsko (w tym dwukrotnie w finałach Pucharu Europy – w 1974 roku z Atlético i w 2001 roku z Valencią), a 8 razy odpadał z rozgrywek. Za kadencji Pepa Guardoli Bayern dwukrotnie mierzył się z rywalami z Półwyspu Iberyjskiego. Za każdym razem miało to miejsce w półfinale Ligi Mistrzów. W sezonie 2013-14 odpadł z Realem (0-1 na wyjeździe i 0-4 u siebie), a w sezonie 2014-15 odpadł z Barceloną (0-3 na wyjeździe i 3-2 u siebie).
Rojiblancos natomiast 15 razy mierzyli się na arenie europejskiej w fazach pucharowych z ekipami z Niemiec. 10 razy udało im się awansować dalej, a 5 razy musieli uznać wyższość przeciwników (w tym raz w finale Pucharu Europy – w 1974 roku z Bayernem). Z Diego Simeone u steru klub z Vicente Calderón dwukrotnie napotykał na swojej drodze niemieckie zespoły. W sezonie 2011-12 w ćwierćfinale Ligi Europy wyeliminował Hannover (2-1 u siebie i 2-1 na wyjeździe), a w sezonie 2014-15 w 1/8 finału Ligi Mistrzów uporał się z Bayerem (0-1 na wyjeździe i 1-0 u siebie, zwycięstwo po karnych).
Przewidywane składy
Co wymyśli na rewanż Pep Guardiola? Na to pytanie zna odpowiedź chyba tylko i wyłącznie sam zainteresowany. Tak naprawdę jest kilka wariantów, na które może postawić opiekun Bayernu. Zdecydowanie dobrą wiadomością dla niemieckiego zespołu jest powrót Jérôme’a Boatenga. Stoper ten pauzował od końcówki stycznia, kiedy to nabawił se kontuzji ścięgien. W miniony weekend wrócił w końcu na boisko i rozegrał blisko 70 minut w starcu z Borussią Mönchengladbach. Jutro najprawdopodobniej również dostanie szansę gry od pierwszych minut.
Do wyjściowej jedenastki szykowany jest także Franck Ribéry, który opuścił ostatni mecz ligowy z uwagi na drobny uraz. Teraz Francuz jest już jednak w pełni gotowy do gry i jak sam przyznaje: – Czuję się już o wiele lepiej. Nie mogę doczekać się pojedynku z Atlético. Muszę w nim zagrać! do wyjściowego składu powinien także wrócić Thomas Müller, który miałby wspomóc Roberta Lewandowskiego w stwarzaniu zagrożenia pod bramką Jana Oblaka. Niewykluczone, że Pep Guardiola, mimo wszystko, postanowi zaskoczyć i ponownie postaw na Xabiego Alonso lub Kingsleya Comana.
Przed wylotem do Monachium z ośrodka treningowego Atlético napłynęła informacja, na którą czekali wszyscy od Diego Simeone aż po fanów Rojibancos. Klubowi lekarze dali bowiem zielone światło na grę Diego Godínowi i Yannickowi Carrasco. Ta znakomita wiadomość oznacza, że na rewanżowy mecz z Bayernem Cholo ma do swojej dyspozycji wszystkich najważniejszych zawodników. Wyłączony z gry jest jedynie kontuzjowany od dłuższego czasu Tiago.
W kwestii wyjściowej jedenastki argentyński trener zdaje się mieć tylko jeden dylemat. Opcja numer jeden zakłada wyjście w takim ustawieniu jak na Vicente Calderón (z jedyną zmianą na środku obrony, gdzie Stefana Savicia zastąpi Diego Godín). Pomoc złożona z Gabiego, Augusto Fernándeza, Koke i Saúla Ñígueza pozwoliłaby na większą kontrolę w środku pola i skuteczniejsze rozbijanie ataków Bawarczyków. Minusem jest fakt, że główne zadania ofensywne pozostawałyby w gestii jedynie Antone’a Griezmanna i Fernando Torresa. Druga opcja (według wielu ekspertów mniej prawdopodobna) zakłada zrezygnowanie z Augusto Fernándeza i postawienie na Yannicka Carrasco, który ze wspomnianym wcześniej duetem tworzyłby ofensywne trio, za którym operowałaby linia pomocy złożona z Koke, Gabiego i Saúla Ñígueza.
Sędzia: Cüneyt Çakır (Turcja)
Gdy niemalże dokładnie 20 lat temu Tomasz Zimoch w meczu Widzewa z Brøndby wykrzykiwał w samej końcówce „Panie Turek, niech pan tu kończy to spotkanie! Turku, kończ ten mecz!”, nie podejrzewał pewnie, że słowa te staną się kultowymi. Całkiem prawdopodobne, że jutro około godziny 22:30 podobne sformułowania będą krzyczeć kibice Rojiblancos na całym świecie, o ile wynik będzie premiował awansem ich ulubieńców. UEFA zdecydowała bowiem, że pojedynek z Bayernem poprowadzi Cüneyt Çakır.
39-latek od dziesęciu lat jest arbitrem FIFA, a od sześciu sędziuje w Lidze Mistrzów. W rozgrywkach tych zadebiutował 29 września 2010 roku w meczu pomiędzy Rubinem Kazań i Barceloną (1-1). 24 kwietnia 2012 roku prowadził rewanżowy półfinał Champions League, w którym Barcelona podejmowała u siebie Chelsea. Był to niezwykle dramatyczny pojedynek, w którym John Terry jeszcze w pierwszej połowie otrzymał czerwoną kartkę. Ostatecznie padł remis 2-2 i to Anglicy zagrali w finale.
Jak dotąd, najważniejszymi meczami, który sędziował Turek były półfinały Euro 2012 (Hiszpania pokonała w nim po rzutach karnych Portugalię) i Mundialu 2014 (Argentyna ograła w nim po rzutach karnych Holandię). Ponadto w poprzednim sezonie prowadził finał Ligi Mistrzów, w którym Barcelona wygrała z Juventusem 3-1. Choć w swojej dotychczasowej karierze Cüneyt Çakır nie był nigdy głównym sędzią meczu z udziałem Atlético, to w maju 2014 roku był arbitrem technicznym podczas finału Champons League, w którym podopieczni Diego Simeone ulegli po dogrywce Realowi 1-4.
Transmisja na żywo:
Canal+ HD (Studio od 20:15, mecz od 20:40)
Retransmisje:
Canal+ Sport HD (4 maja 3:55, 8:25 i 17:55)
Canal+ Sport 2 HD (3 maja 23:40; 4 maja 14:25)
nSport+ HD (4 maja 12:00; 5 maja 14:00)