„28 sierpnia 2013 roku. Atléticos, zapraszamy na kolejny finał. Nadszedł ten dzień. Podczas gdy inni śpią, my wciąż marzymy” – takimi słowami przywitał nas dzisiaj oficjalny profil Atlético na Twitterze.
W 2010 roku Atlético grało na Nou Camp w finale Pucharu Króla. Ta noc, choć ostatecznie nie przyniosła tyle radości, ile się spodziewaliśmy, wielu ludziom z czerwono-białej rodziny zapadła w pamięci. Kibice śpiewali i dziękowali Rojiblancos za udany sezon. Skandowanie nazwisk oraz kolejne przyśpiewki zagłuszyły fetujących sukces Sevillistas. Wówczas wielu zdało sobie sprawę o wyjątkowości naszego klubu – oto kibice są ze swoim klubem na dobre i na złe. Ale w tym przypadku naprawdę, to nie wyświechtany slogan.
Media podgrzewają atmosferę
Temu pojedynkowi towarzyszy dość napięta atmosfera, a przynajmniej taką próbowały zgotować hiszpańskie media sugerując, iż Atlético nie otrzymało zgody na treningi na obiektach Barcelony w ramach odwetu za zbyt suchą murawę w pierwszej potyczce o Superpuchar Hiszpanii. Jak wiadomo oficjalnie, Los Colchoneros nie chcieli organizować sesji treningowych na oczach pracowników katalońskiego klubu, dlatego trenowano w ośrodku Espanyolu.
Z drugiej strony, internet w ciągu tygodnia zasiliła dość spora liczba gifów i filmików. Ich bohaterami: Jordi Alba i Diego Godin. Zachowania tego pierwszego znów przywróciły dyskusje o tym, jak rozprawić się z symulacjami we współczesnej piłce. Także gest Diego Godina zaabsorbował sporą liczbę ludzi. Choć na temat tego incydentu wypowiadał się i Urugwajczyk i szkoleniowiec FCB, niepochlebne opinie na temat wyrachowanej i brutalnej gry Atlético nikogo nie powinny dziś zaskakiwać. „Nie gram po to, aby kogoś skrzywdzić. Nie namawiałem też do tego moich kolegów. W piłce są pewne gesty. Ten kto gra, wie co one oznaczają. Chciałem przekazać kolegom, abyśmy zacieśnili szyki” – powiedział środkowy obrońca Atlético. Sam fakt, iż w obliczu nagonki musiał się wytłumaczyć w mediach zakrawa o śmieszność. Tym bardziej, skoro druga strona nie widziała w tym żadnych złośliwości. „Nie zauważyłem żadnej złej intencji. Zawsze zachowywał się w porządku, kiedy miałem z nim do czynienia” – przyznał 'Tata’ Martino.
Powrót Villi na Nou Camp
11 minut przeciwko swojemu byłemu pracodawcy wystarczyło Davidowi Villi, by udowodnić swoją wartość. Hiszpan nie okazał litości swoim kolegom, z którymi jeszcze do niedawna dzielił szatnię. Nie było również miejsca na sentymenty. Strzeloną bramkę zgodnie z przedmeczową zapowiedzią celebrował. Najlepszy strzelec La Roja wielokrotnie wywierał presję na sędziego Villanuevę o pokazanie czerwonej kartki dla Sergio Busquetsa, zresztą Villa otwarcie mówił o tym później dziennikarzom. W ferworze meczu zagubił sentyment, szacunek i sympatię dla byłych kolegów, chociaż sam tłumaczy się mówiąc „na boisku nie ma przyjaciół, są rywale„. Nikt o to pretensji wprawdzie mieć nie może, lecz powrót Villi na stadion Barcelony zapewne doda widowisku odrobinę pikanterii. „Zachowanie Villi tylko pokazuje jego stosunek do FC Barcelony, to jak wiele ma do niej żalu” – powiedział redaktor Sportklubu, Mateusz Bystrzycki w wywiadzie dla FCBarca.com.
Wszystko wskazuje na to, że Simeone do gry desygnuje taki sam skład jak tydzień temu, zatem Villa znów będzie miał okazję zagrać na Nou Camp. Zdobywca 48 bramek dla Barcy stanie przed szansą zdobycia 4. Superpucharu Hiszpanii w swojej karierze (w 2004 r. zdobył go jako gracz Saragossy, w 2010 i 2011 w barwach FCB). Lepszej okazji do przysłowiowego pstryczka w nos byłemu klubowi mieć nie będzie.
Najważniejszy z pucharów, które można zdobyć latem, ale najmniej istotny w całym sezonie – takimi słowami definiuje rywalizację o Superpuchar José Mourinho. Ta definicja jest sprawiedliwa i oddaje rzeczywistą hierarchię priorytetów. Ale chyba wszyscy dzisiaj jesteśmy świadomi, że dla obu ekip to trofeum to coś więcej. Dla Barcy może być to epilog, wstęp do historii, którą zacznie tworzyć Gerardo Martino. Dla Atlético wciąż aktualne hasło „soñamos despiertos„, bo marzeniem było już zagrać w tym Superpucharze. A kto wie, być może dalej Atleti będzie spełniać nasze marzenia? Przecież robią to już od 2010 roku.
Vamos Atleti !
Garść faktów przed meczem o Superpuchar Hiszpanii:
Bilans meczów. W Barcelonie obie drużyny mierzyły się 104 razy (58 zwycięstw FCB, 21 remisów, 25 zwycięstw Atlético).
Siedem lat bez zwycięstwa. Atleti na Nou Camp nie wygrało od 5. lutego 2006 roku (1-3). Ostatnie siedem wizyt w Katalonii to siedem porażek. Jeśli dziś Rojiblancos przegrają, będzie to najgorsza passa w historii rywalizacji z Barceloną.
Serie meczów na wyjeździe. Atlético kontynuuje passę meczów bez porażki w spotkaniach wyjazdowych. Ostatni raz czerwono-biali musieli uznać wyższość Rayo (10.02.2013).
Porażki na wyjazdach. Atlético nie wygrało żadnego z 4 meczów wyjazdowych rozgrywanych w ramach Superpucharu Hiszpanii (trzy na Nou Camp, jeden na Montjuïc). Barcelona natomiast przegrała 5 z 18 meczów u siebie: z Athletic (1983), Realem Madryt (1990), Saragossą (1994), Mallorcą (1998) i Betisem (2005).
Gol w każdym z ostatnich 14 meczów. Barcelona zdobyła bramkę w każdym z 14 meczów rozgrywanych w ramach Superpucharu Hiszpanii. W rzeczywistości tylko 2 z 30 meczów o Supercopa kończyli bez dorobku bramkowego: (0-1 vs Mallorca, 22.08.1998 i 1-0 vs Valencia, 08-08-1999).
Gol Villi. W 19 z 27 rozstrzygnięć zespół, który pierwszy strzelał gola, zdobywał Superpuchar. Z tego punktu widzenia, trafienie Villi dałoby w 70% puchar. Jednak to Barcelona jest zespołem, który tę regułę narusza: w 1992 (vs Atlético), w 2009 (vs Athletic) i w 2011 (vs Real Madryt).
Kadra Atlético:
Bramkarze: Courtois, Aranzubia, Bono
Obrońcy: Godín, Filipe, Cabrera, Giménez, Juanfran, Insúa, Miranda, Demichelis, Manquillo
Pomocnicy: Mario, Tiago, Koke, Raúl García, Arda, Cristian Rodríguez, Gabi, Óliver
Napastnicy: Adrián, David Villa, Diego Costa, Léo