Około 54.000 ludzi na trybunach, z czego 10.000 będą stanowić dzieci, tworzących niesamowity doping w atmosferze wielkiej festy – tak będzie wyglądać otoczka meczu Atlético Madryt z Villarrealem. Wszystko za sprawą „Día del Niño”, które na Vicente Calderón będzie obchodzone właśnie w tę niedzielę. W takiej sytuacji podopiecznym Diego Simeone nie pozostaje nic innego, jak nie zawieść swoich fanów (zwłaszcza tych najmłodszych) i odnieść pewne zwycięstwo, które pozwoli utrzymać pozycję lidera. Początek spotkania już o 16:00.
Teoretycznie jest to jeden z dwóch najciekawszych pojedynków tej kolejki (drugim jest starcie Realu Sociedad z Realem Madryt). Z jednej strony kandydat do mistrzowskiego tytułu; drużyna, która cały czas zaskakuje wszystkich i ma szansę sprawić niespodziankę porównywalną do tej, która miała miejsce na Mistrzostwach Europy w 1992 roku, kiedy to zebrana naprędce reprezentacja Danii zdobyła złoty medal, rozprawiając się z faworyzowanymi Holandią i Niemcami; niesamowicie zgrana i zżyta ze sobą ekipa, prowadzona przez generała Diego Simeone, który niczym hetman Stanisław Żółkiewski rozpościera przed nimi nowe, nieosiągalne dotąd horyzonty i szanse. Z drugiej strony zespół, który walczy o europejskie puchary; beniaminek, który za wszelką cenę chce wrócić do formy z lat swojej świetności, odrodzić się jak Feniks z popiołu; popularne Żółte Łodzi Podwodne, które na obcych wodach nie zatopiły żadnego wielkiego okrętu, co najwyżej udało im się zniszczyć małe żaglówki lub motorówki pokroju Elche, Osasuny i Getafe.
Teraz jednak to Rojiblancos są w o wiele lepszych humorach. W dwóch ostatnich, niezwykle ważnych meczach drużyna z Vicente Calderón stanęła na wysokości zadania. Nie zżarła ich presja jak Roberto Baggio w finale Mundialu w 1994 roku. Wręcz przeciwnie – zawodnicy prowadzeni przez Cholo wznieśli się na wyżyny swoich możliwości i mimo złowieszczych proroctw wylewających się ze stron hiszpańskich gazet, a będących autorstwa zestresowanych i zdesperowanych dziennikarskich, niekryjących na co dzień swojej sympatii do Realu Madryt lub FC Barcelony popłuczyn, wywalczyli dwa świetne wyniki. Najpierw po ciężkim i wymagającym boju pokonali na Nuevo San Mamés waleczne lwy (już nie lwiątka) z Bilbao. Następnie na Camp Nou zremisowali z Dumą Katalonii 1-1, co w kontekście rewanżu na Vicente Calderón jest rezultatem bardzo korzystnym. Piękna bramka Diego odkupiła wszystkie jego przeciętne występy, po których przydatność Brazyliiczyka dla zespołu coraz mocniej poddawana była dyskusji, a po których on sam wydawał się tracić pewność siebie; tę pewność siebie i spryt, jakimi emanował w sezonie 2011/2012.
Jedynym problemem Los Colchoneros mogą być absencje trzech kluczowych zawodników. Na boisku nie obejrzymy bowiem Gabiego – kapitana, lidera, prawdziwego rojiblanco z krwi i kości; wychowanka, który w ostatnim czasie jeszcze bardziej dojrzał i stał się dla Atlético Madryt centralną postacią; podpory i najważniejszego elementu kręgosłupa tej ekipy; wreszcie niezwykle skutecznego w tych rozgrywkach zawodnika. Oczu kibiców nie będzie także cieszyć swoją grą Arda Turan – madrycki Leonidas, zawsze waleczny i charakteryzujący się niebanalnym wyglądam; człowiek, który nawet w słabszej dyspozycji potrafi jedną akcją rozstrzygnąć losy meczu; jedna z najbardziej rozpoznawalnych osób nad Bosforem.
No i w końcu zabraknie Diego Costy. Madryckiej bestii, niegrzecznego chłopca, który rozkochał w sobie tysiące fanów. Rywale go nienawidzą, jednak on nic sobie z tego nie robi; ubrany w szyderczy uśmiech, zaopatrzony po uszy w wolę walki i ambicję strzela kolejne gole, przełamuje kolejne defensywy, stopniowo wchodzi na coraz wyższy poziom. Teraz jednak Rojiblancos muszą poradzić sobie bez niego. Choć drużyna bez niego traci na wartości jak „How I Met Your Mother” bez Barneya; jak „The Big Bang Theory” bez Sheldona; jak Queen bez Freddiego; wreszcie jak grill bez zimnego piwa; to na całe szczęście kłopoty Villarrealu są jeszcze większe i to w tak kluczowej formacji, jaką jest obrona.
Można tylko sobie wyobrazić, jakie to jest uczucie. Marcelino czuje się mniej-więcej tak, jak żeglarz, który ma się mierzyć z lepszym od siebie rywalem, mając do dyspozycji łódkę ze złamanym masztem, dziurawym pokładem i resztkami paliwa w baku. Żółtym Łodziom Podwodnym zabrano dodatkowo torpedy – bez Giovaniego dos Santosa, Ólivera Torresa i Ikechukwu Uche są one bowiem tak samo groźne, jak czterolatek z drewnianym kijkiem. Teoretycznie może uderzyć, ale wystarczą dwa ruchy, by z wielkim płaczem pobiegł do domu i poskarżył się mamie, rozumiejąc w międzyczasie, że zabawy poważnych i dorosłych chłopców nie są dla niego.
Inna sprawa, że Villarreal totalnie zgubił swoją formę. Od początku 2014 roku ich dyspozycja spada na łeb na szyję, przez co osuwają się w ligowej tabeli jakby weszli na ruchome piaski i bezwładnie poddawali się ich działaniu. Przez pierwszą połowę sezonu dzielnie walczyli o Ligę Mistrzów. Teraz robią wszystko, by załapać się do Ligi Europy. Ogromne nadzieje będą pokładane w Sergio Asenjo. Niechciany na Vicente Calderón, wyśmiewany przez kibiców Rojiblancos i absolutnie zdetronizowany przez Thibauta Courtois, niczym Czechosłowacja przez III Rzeszę w 1939 roku. Po wypożyczeniu na El Madrigal odżył. Stał się jedną z największych gwiazd Villarrealu. Potrafi bronić jak w transie, jak gdyby cofnął się w czasie i wszczepił w siebie formę, jaką prezentował jeszcze w Realu Valladolid. Wówczas uważany był za najzdolniejszego hiszpańskiego bramkarza, następcę Ikera Casillasa. Życie bywa jednak przewrotne i w każdej chwili może zaserwować Ci szereg upadków. Najważniejsze jest jednak to, by nie przegapić wyciągniętej ręki. Bramkarzowi Żółtych Łodzi Podwodnych to się udało.
Blisko 10.000 dzieci będzie obserwowało jutro swoich bohaterów w akcji. Podopieczni Diego Simeone to dla nich idole, wzory do naśladowania i ludzie, dzięki którym mogą być dumni ze swojego ukochanego klubu. Wśród nich znajdą się być może następcy Koke, Gabiego, Fernando Torresa, Davida de Gei. Być może za kilkanaście lat to oni będą walczyć o mistrzostwo Hiszpanii i wspominać w wywiadach sezon 2013/2014, kiedy to byli naocznymi świadkami rodzącej się potęgi. Potęgi z Vicente Calderón, która na dłuższy moment doskoczyła i potrafiła zdetronizować hegemonów, których powoli zjada pycha, szaleństwo i szastanie pieniędzmi. Potęgi, która oparta jest nie na kasie i gwiazdach, a na odpowiednim podejściu, zjednoczeniu, walce jeden za wszystkich – wszyscy za jednego.
Dla tych najmłodszych kibiców, celebrujących swoje święto, Atlético Madryt musi wygrać. Bez względu na problemy kadrowe. Bez względu na zmęczenie, które musi dawać się we znaki, ale bez którego nigdy nie narodzą się zwycięzcy. Podopieczni Diego Simeone są o kilka kroków od przypieczętowania historii, która będzie opowiadania, przypominana i analizowana przez długi czas. Pierwszym może i musi być zwycięstwo nad Villarrealem.
Nie da się ukryć, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Nikt nie wyobraża sobie, by Los Colchoneros mogli nie pokonać Villarrealu. Trzeba jednak pamiętać, że dziesięć lat temu nikt w najśmielszych snach nie przypuszczał, że Grecja wygra Euro. Na razie twierdza położona nad rzeką Manzanares jest praktycznie nie do zdobycia. Kolejne zespoły przyjeżdżają do stolicy Hiszpanii w bojowych nastrojach, jednak po końcowym gwizdku jak zbite psy chowają ogon pod siebie i czym prędzej znikają w tunelu, w którym okrzyki „Vamos Atleti” wznoszone przez Rojiblancos już dawno nie brzmiały tak pewnie, tak głośno i tak szczerze. Trzymajmy kciuki, by Villarreal wrócił do siebie z zerowym dorobkiem punktowym, by Atlético Madryt utrzymało się na pozycji lidera, wprawiając w szał bezradnych kibiców Wielkiej Dwójki. W końcu by było to pierwsze z jedenastu kolejnych zwycięstw na koniec sezonu, dzięki którym podopieczni Diego Simeone udadzą się na wakacje jako mistrzowie Hiszpanii i triumfatorzy Ligi Mistrzów. W końcu „Impossible is nothing”.
AKTUALNA FORMA
Atlético Madryt
@ FC Barcelona 1-1 (Liga Mistrzów)
@ Athletic Bilbao 2-1 (La Liga)
vs. Granada 1-0 (La Liga)
@ Betis 2-0 (La Liga)
vs. Espanyol 1-0 (La Liga)
Villarreal
vs. Elche 1-1 (La Liga)
@ Getafe 1-0 (La Liga)
@ Valencia 1-2 (La Liga)
vs. Athletic Bilbao 1-1 (La Liga)
@ Granada 0-2 (La Liga)
POJEDYNKI ZA KADENCJI DIEGO SIMEONE
10 listopada 2013, La Liga
Villarreal vs. Atlético Madryt 1-1
13 maja 2012, La Liga
Villarreal vs. Atlético Madryt 0-1
15 stycznia 2012, La Liga
Atlético Madryt vs. Villarreal 3-0
PRZEWIDYWANE SKŁADY
Atlético Madryt: Thibaut Courtois – Juanfran, Toby Alderweireld, Diego Godín, Filipe – Koke, Mario Suárez, Diego, Cristian Rodríguez, Raúl García – David Villa
Villarreal: Sergio Asenjo – Mario Gaspar, Gabriel Paulista, Aleksandar Pantic, Bojan Jokic – Bruno Soriano, Tomás Pina, Cani, Moisés Gómez – Jonathan Pereira, Jérémy Perbet
SYTUACJA KARTKOWA
2 żółte kartki od zawieszenia: Raúl García (8), Thibaut Courtois (3)
3 żółte kartki od zawieszenia: Diego Godín (7), Cristian Rodríguez (2), Diego (2), David Villa (2)
4 żółte kartki od zawieszenia: Arda Turan (6), Javi Manquillo (1)
5 żółtych kartek od zawieszenia: Gabi (10), Filipe (5), Miranda (5), Juanfran (5), Mario Suárez (5), Tiago (5), Koke (5), Diego Costa (5), Daniel Aranzubia (0), Toby Alderweireld (0), José Giménez (0), Emiliano Insúa (0), José Sosa (0), Adrián López (0)
SĘDZIOWIE
Jesús Gil Manzano (główny)
Ángel Nevado Rodríguez (asystent)
Luis Fernando Marco Martínez (asystent)
Carlos Sánchez Laso (techniczny)
Mecz będzie transmitowany na żywo na Canal+ Sport HD (od 15.55)