Sierpniowe losowanie grup tegorocznych rozgrywek Ligi Europy połączyło Atletico Madryt, Udinese Calcio, Rennes i FC Sion. Jednak jutro o godzinie 21:05 na murawie Estadio Vicente Calderón pojawią się piłkarze szkockiego Celticu. Dla obu zespołów to doskonała okazja do odniesienia zwycięstwa.
Celtic jest jedynym szkockim klubem grającym w tym sezonie w rozgrywkach europejskich. Swoją obecność w fazie grupowej Ligi Europy zawdzięczają jednak federacji UEFA, która wykluczyła z pucharu szwajcarski FC Sion za to, że wystawił kilku niezgłoszonych zawodników w meczu barażowym z Celtikiem. Zostało to wyraźnie potwierdzone przez FIFA, dlatego też klub został ukarany dwoma walkowerami. Szwajcarzy do końca walczyli jednak o prawo gry w Europa League. Europejska Federacja Piłkarska pozostała jednak nieugięta na odwołanie i w czwartek na Vicente Calderón pojawią się 42-krotny mistrz Szkocji.
Z zespołem z Celtic Park Los Rojiblancos spotkali się w europejskich pucharach cztery razy: najpierw w półfinale Pucharu Europy w sezonie 1973/74, a następnie w 1/16 Pucharzu Zdobywców Pucharów (1985/86). W obu przypadkach, w perspektywie dwumeczu lepsi okazywali się czerwono-biali – ze Szkocji powracaliśmy z remisem 0-0 (73/74) i 1-1 (85/86). Przed własną publicznością do podziału punktów już nie doszło – w Pucharze Europy wygraliśmy 2-0 kwalifikując się tym samym do jedynego w historii klubu finału najbardziej prestiżowych rozgrywek; z kolei w Recopa wygraliśmy 2-1.
Półfinałowe mecze Pucharu Europy z 74 roku pamiętają wybitni piłkarze Atletico – Adelardo i Jose Garate. Obaj są zgodni – Atletico i Celtic niegdyś były w europejskiej czołówce. Teraz sposobią się do powrotu na utracone pozycje. Celtic w tamtym czasie był jednym z najlepszych zespołów na świecie, teraz są dopiero na etapie budowy – podobnie jak i my – twierdzi Adelardo. Garate natomiast mówi: czwartkowy mecz będzie ciężki dla obu zespołów, które były w piłkarskiej elicie. Z drugiej strony atmosferę podgrzewa Billy McNeill, legenda The Boys, który Los Colchoneros nazwał bandą brutali.
W komfortowej sytuacji jest Gregorio Manzano. El Goyo będzie miał do swojej dyspozycji wszystkich podopiecznych. W odmiennym nastroju do stolicy Hiszpanii przybędzie Neil Lennon. Irlandczykowi z Północy podczas lotu do Madrytu nie mogli towarzyszyć kontuzjowani Anthony Stokes i Scott Brown.
Mecz nad Manzanares to będzie wyjątkowy wieczór dla Radamela Falcao. Najlepszy strzelec w historii rozgrywek Pucharu UEFA/Ligi Europy ma zamiar wpisać się na listę strzelców już w pierwszym meczu fazy grupowej. Kolumbijczyk będzie bardzo zmobilizowany, gdyż swojego premierowego meczu w koszulce Atleti nie może zaliczyć do udanych – na Estadio Mestalla nawet nie oddał strzału. El Tigre tym się jednak nie przejmuje – jego marzeniem jest gra w Superpucharze Europy, a żeby udać się do Monaco, potrzebne będzie powtórzenie sukcesu FC Porto sprzed kilku miesięcy. Priorytetem jest zatem finał w Bukareszcie. Początek drogi już jutro na Vicente Calderón o godzinie 21:05.