7 maja 2000 roku jest jedną z tych dat, których kibice Atlético Madryt woleliby nie pamiętać. Wówczas na Estadio Carlos Tartiere w ramach 36. kolejki La Liga doszło do bezpośredniego pojedynku dwóch drużyn walczących o utrzymanie. Choć wydaje się to wręcz niemożliwe, zaledwie cztery lata po wywalczeniu dubletu Rojiblancos mieli przed sobą wizję spadku. Wyjazdowy mecz z Realem Oviedo miał albo utrzymać ich jeszcze przy życiu, albo ostatecznie pogrążyć.
W grę wchodziło tylko wygrana. Każdy inny wynik dawał utrzymanie Carbayones. Gdy w 64. minucie gospodarze strzelili gola na 2-0, wydawało się, że jest już pozamiatane. Podopieczni Radomira Anticia nie zamierzali się jednak poddać. Po szaleńczych atakach udało im się wyrównać dzięki bramkom Joana Capdevilli i Jimmy’ego Floyda Hasselbainka. W doliczonym czasie gry Holender stanął przed szansą przechylenia szali zwycięstwa na stronę Los Colchoneros, gdyż sędzia podyktował na ich korzyść rzut karny.
Warto zaznaczyć, że mimo słabej postawy Atlético Madryt przez całe rozgrywki, 28-letni wówczas napastnik dawał z siebie wszystko i do samego końca liczył się w walce o tytuł dla najlepszego strzelca. Niestety w najważniejszym momencie sezonu nie wytrzymał presji i uderzył z jedenastu metrów na tyle słabo, że Esteban zdążył interweniować. Arbiter odgwizdał koniec spotkania, a Rojiblancos musieli pogodzić się ze spadkiem do Segunda División.
Teraz, blisko 14 lat później, ekipa z Vicente Calderón jest o krok od dziesiątego w swojej historii mistrzostwa Hiszpanii. Wszystko jest w rękach podopiecznych Diego Simeone. Najśmieszniejsze jest to, że istnieje szansa, iż będą oni cieszyć się z wywalczonego tytułu… 7 maja. Wystarczy, że zwyciężą jutro z Levante, FC Barcelona co najwyżej zremisuje z Getafe, a Real Madryt albo zgubi punkty i z Valencią, i z Realem Valladolid, albo ten pierwszy mecz wygra, a drugi przegra.
Pomijając fakt, że zaistnienie takiej sytuacji jest mało prawdopodobne, trzeba pamiętać, że bez względu na wszystko to Los Colchoneros rozdają karty. Na trzy kolejki przed końcem rozgrywek do sukcesu brakuje im dwóch zwycięstw. O ile za tydzeń na Vicente Calderón Cholo i spółka bez problemu powinni poradzić sobie z Málagą, o tyle jutrzejsze wyjazdowe starcie z Granotes nie będzie takie łatwe. Niewykluczone, że o komplet punktów będzie ciężej niż było w ubiegły weekend z Valencią.
Atlético Madryt jedzie na Estadio Ciudad de Valencia w znakomitych humorach. W środę udało się bowiem po świetnym meczu ograć Chelsea na Stamford Bridge, dzięki czemu 24 maja Rojiblancos wystąpią w finale Ligi Mistrzów. Z tygodnia na tydzień obecny sezon wygląda coraz lepiej, a szanse na dublet konsekwentnie rosną. Jednak im mniej spotkań pozostało do rozegrania, tym mniejszy jest margines błędu. W tej chwili brak zwycięstwa nad Levante oznacza mocne pogorszenie się sytuacji i wymusza na podopiecznych Diego Simeone wygranie dwóch ostatnich meczów, z których jednym będzie pojedynek z FC Barceloną na Camp Nou.
Wczoraj sporo poruszenia wywołały słowa Rubéna Garcíi. Pomocnik Granotes wyznał bowiem na konferencji prasowej: – Jeśli możemy spieprzyć Atlético ich szanse na mistrzostwo, to chętnie to zrobimy. Czy otrzymaliśmy od innych klubów ofertę zapłaty za ewentualne zwycięstwo? Nie. Jeśli jednak coś takiego byłoby możliwe, to nie widzę w tym nic złego, byłbym za. Później 20-latek skomentował pierwszą część swojej wypowiedzi, mówiąc: – Przepraszam, użyłem niewłaściwych słów, to było nie w porządku. Po prostu chcemy wygrać wszystkie pozostałe spotkania.
Teoretycznie dla Levante sezon się już skończył. Podopiecznym Joaquína Caparrósa nie grozi ani spadek, ani występ w europejskich pucharach. Na pewno jednak chcą oni zanotować w trzech finałowych kolejkach jakieś fajne rezultaty, zwłaszcza że od dłuższego czasu raczej swoją grą nie powalają. Na przestrzeni dwóch ostatnich miesięcy zanotowali 2 zwycięstwa, 3 remisy i 5 porażek, przy czym ostatni raz wygrali jeszcze w marcu. W przeciągu całych rozgrywek całkiem nieźle radzą sobie natomiast u siebie. Minimalnie przegrali z Realem Madryt (2-3), urywając punkty m.in. FC Barcelonie (1-1) i Athletikowi Bilbao (0-0).
Na ostatnich treningach szkoleniowiec Granotes ćwiczył ustawienie 4-3-3, w ramach którego środek pola był obsadzony przez Simão, Mohameda Sissoko i Papakouli Diopa. W ataku próbowani byli Víctor Casadesús, Rubén García i David Barral, podczas gdy czwórkę obrońców tworzyli Pedro López, David Navarro, Juanfran i Nikolaos Karabelas. Występ tego drugiego stoi jednak pod znakiem zapytania i w razie czego w wyjściowym składzie powinien go zastąpić Loukas Vyntra. Między słupkami pewne miejsce ma rewelacyjnie spisujący się w tym sezonie Keylor Navas.
Atlético Madryt ma przed jutrzejszym meczem tylko jeden problem – obsada prawej obrony. Za czerwoną kartkę z meczu z Valencią zawieszony jest Juanfran, przez co Diego Simeone będzie musiał posłać do boju kogoś innego. Cholo cały czas się waha i dopiero jutro podejmie decyzję, w ramach której od pierwszej minuty zagra Toby Alderweireld lub Javi Manquillo. Reszta defensywa powinna pozostać bez zmian. Nie wiadomo, czy trener Rojiblancos zdecyduje się na jakieś rotacje w innych formacjach. Biorąc jednak pod uwagę wagę meczu z Levante można obstawiać, że na murawę wybiegnie w miarę optymalny skład. Obok Gabiego zagra Mario Suárez lub Tiago, a przed nimi biegać będą Koke, Arda Turan, Raúl García i Diego Costa. Niewykluczone, że mimo wszystko Diego Simeone zdecyduje się jakoś zaskoczyć swoich rywali, wystawiając od początku np. Adriána Lópeza lub Diego.
Choć nie będzie to miało żadnego wpływu na spotkanie, to Los Colchoneros mogą być zadowoleni, że sędzią będzie José Luis González González. 39-latek prowadził bowiem w tym sezonie trzy mecze z udziałem Atlético Madryt – przeciwko Almeríi (4-2), Granadzie (2-1) i… Levante (3-2). W każdym z nich dyktował przynajmniej jeden rzut karny na korzyść ekipy z Vicente Calderón. W sumie było ich aż cztery, z których wszystkie zakończyły się golem (trzy wykorzystał Diego Costa, a jeden David Villa). Ponadto w starciu z Granotes José Luis González González wyrzucił z boiska Juanfrana (oczywiście tego z Levante).
AKTUALNA FORMA
Levante
@ Elche 1-1 (La Liga)
vs. Getafe 0-0 (La Liga)
@ Villarreal 0-1 (La Liga)
vs. Athletic Bilbao 1-2 (La Liga)
@ Granada 2-0 (La Liga)
Atlético Madryt
@ Chelsea 3-1 (Liga Mistrzów)
@ Valencia 1-0 (La Liga)
vs. Chelsea 0-0 (Liga Mistrzów)
vs. Elche 2-0 (La Liga)
@ Getafe 2-0 (La Liga)
OSTATNIA DEKADA NA ESTADIO CIUDAD DE VALENCIA
19 sierpnia 2012, La Liga
Levante vs. Atlético Madryt 1-1
8 kwietnia 2012, La Liga
Levante vs. Atlético Madryt 2-0
4 grudnia 2010, La Liga
Levante vs. Atlético Madryt 2-0
28 października 2007, La Liga
Levante vs. Atlético Madryt 0-1
13 grudnia 2006, Copa del Rey
Levante vs. Atlético Madryt 0-1 pd., 2-4 k.
19 listopada 2006, La Liga
Levante vs. Atlético Madryt 0-3
22 września 2004, La Liga
Levante vs. Atlético Madryt 1-0
PRZEWIDYWANE SKŁADY
Levante: Keylor Navas – Pedro López, David Navarro (Loukas Vyntra), Juanfran, Nikolaos Karabelas – Simão, Mohamed Sissoko, Papakouli Diop – Víctor Casadesús, Rubén García, David Barral
Atlético Madryt: Thibaut Courtois – Javi Manquillo, Diego Godín, Miranda, Filipe – Gabi, Tiago, Koke, Arda Turan, Raúl García – Diego Costa
SYTUACJA KARTKOWA ATLÉTICO
1 żółta kartka od zawieszenia
Raúl García (9), Diego Godín (9)
2 żółte kartki od zawieszenia
Thibaut Courtois (3), David Villa (3)
3 żółte kartki od zawieszenia
Diego Costa (7), Cristian Rodríguez (2), Diego (2)
4 żółte kartki od zawieszenia
Mario Suárez (6), Koke (6), Arda Turan (6), Javi Manquillo (1)
5 żółtych kartek od zawieszenia
Gabi (10), Filipe (5), Miranda (5), Juanfran (5), Tiago (5), Daniel Aranzubia (0), Toby Alderweireld (0), José Giménez (0), Emiliano Insúa (0), José Sosa (0), Adrián López (0)
SĘDZIOWIE
José Luis González González (główny)
José María Sánchez Santos (asystent)
Jesús Zancada Lobato (asystent)
Sergio Usón Rosel (techniczny)
Mecz będzie transmitowany na żywo na Canal+ Family2 HD (od 16.55)
Komentować będą Adam Marchliński i Leszek Orłowski