Poniższy tekst zajmuje się tym, przez co cierpi kibic Atletico Madryt. Żałosna „służba” drużynie zarzšdu, zawodzšca postawa piłkarzy, nie mogšcy przenieć swoich pomysłów na działaczy trener i prostackie zachowania kibiców. Dzi o tym, co nie napawa nas – „Los Rojiblancos” dumš. Zapraszamy do czytania.
Mógłbym powiedzieć, że jestemy żałoni. Klub zarzšdzany jest przez dyletantów, którzy na sprawnym prowadzeniu piłkarskiej drużyny się nie znajš. Za nic majš sobie uczucia, zasługi grajšcych piłkarzy, znaczenie dla klubu, kibiców, zespołu. Sprowadzajš piłkarzy beznadziejnie słabych łudzšc się, że poszukiwanie talentów jest tak łatwe, jak w Football Managerze.
Równie dobrze mógłbym napisać, że postawa czerwono-białych grajków daleka jest od wzorów do naladowania. Krnšbrnoć, chamstwo – znak rozpoznawczy kilku piłkarzy, kiepska gra aktorska, wreszcie – w przypadku zdecydowanej większoci obecnego składu – brak „kwalifikacji” do gry na wysokim, międzynarodowym poziomie. Szkoda zabierać głos w kwestii charakteru „Los Colchoneros”, gdyż chyba żadnemu chluby on nie przynosi.
Idmy jednak dalej w tš wypełnionš smutkiem rzeczywistš otchłań. Trener nie ma większego znaczenia w kwestii transferów – jego pomysły niewiele wnoszš do postawy przyjmowanej przez klubowych działaczy. Sztab szkoleniowy majšcy pomysły i chęć wczołgania tego klubu na wyższy poziom jest przez panów Cerezo&Gil&Pitarch zagłuszany. Żegnani sš piłkarze, którzy przez szkoleniowców i kibiców uznawani sš za ważnš częć ekipy. Odrzucajš raporty trenerów przepowiadajšcych wietlanš karierę kilku młokosom ze szkółki.
Do niedawna sšdziłem, że jednym z niewielu elementów stanowišcych fundamentalnš częć klubu Atletico de Madrid sš kibice, że ich postawa z trybun jest mobilizujšca, podnosi na duchu piłkarzy, przyjaciół „po szalu”. Ciosem w serce jest jednak zachowanie kibiców, którzy nie potrafiš uszanować zmarłego aktora, Juanito Navarro, socio Realu Madryt minutš ciszy. Nie muszę chyba mówić, że kibicowanie jednemu klubowi nie polega na nienawici do drugiego. Po tym, co stało się w ubiegłym tygodniu na Santiago Bernabeu odczuwam wstyd. To nie było chamskie, to było bydlęce, nieludzkie. W trakcie tej jednej minuty wyszła maluczkoć kibiców Atletico. Nie przystoi tak się zachowywać Los Rojiblancos.
Gdzie w tym wszystkim „una pasión inagotable”?