Na Vicente Calderón przyszedł w lecie 2012 roku. Przedstawiany był jako młody, perspektywiczny bramkarz o dobrych warunkach, niezłej zwinności i refleksie. Pierwszy rok spędził w Atlético B, choć z początku nie mógł grać w ogóle z uwagi na problemy z certyfikatem. W rezerwach Rojiblancos radził sobie na tyle dobrze, że 30 maja 2013 roku przedłużył swoją roczną umową i podpisał nowy kontrakt, ważny do 30 czerwca 2017 roku. Odejście ze stolicy Hiszpanii Sergio Asenjo i Joela Roblesa sprawiło, że jest w tej chwili trzecim bramkarzem i już 9 razy (byłoby 11, gdyby mógł być zgłoszony do Ligi Mistrzów) siadał w tym sezonie na ławce rezerwowych. Yassine Bounou – bo o nim mowa – udzielił właśnie wywiadu hiszpańskiej gazecie AS, w którym opowiada o swoich planach związanych zarówno z Atlético Madryt, jak i z reprezentacją Maroka. Zapraszamy do lektury!
Jak zaczęła się Twoja kariera?
– Przeszedłem przez wszystkie kategorie wiekowe w Wydad de Casablanca, aż w końcu dostałem się do pierwszej drużyny. Po krótkim pobycie we Francji przyjechałem do Hiszpanii.
We Francji?
– Tak. Spędziłem sześć miesięcy w Nice, ale tylko trenowałem. Klubu nie było stać na definitywne wykupienie mnie.
Miałeś kilka ofert z klubów europejskich. Dlaczego zdecydowałeś się na Atlético Madryt?
– Imponował mi ten klub, podobał mi się jego system. Wiedziałem, że na początku mogę liczyć co najwyżej na grę w rezerwach, ale nie przeszkadzało mi to. Uznałem to za krok, który muszę pokonać. Wiedziałem, że jeśli wówczas nie wyjechałbym z Maroka, to zostałbym tam już na zawsze. Tam podpisuje się umowy, które praktycznie uniemożliwiają jakikolwiek wyjazd lub nawet przejście do innego zespołu w obrębie kraju. Były pewne problemy z dojściem do porozumienia z Wydad de Casablanca, ale na szczęście wszystko skończyło się dobrze.
Jak się czujesz będąc trzecim bramkarzem pierwszego zespołu?
– Staram się codziennie ciężko pracować, uczę się i mam nadzieję, że rozwijam. Dla mnie to bardzo ważne, bo w moim kraju na tej pozycji w ostatnich latach nie było zbyt wielu dobrych piłkarzy.
Jak widzisz swoją przyszłość na Vicente Calderón?
– Wszystko zależy od tego jak będę się prezentował. Jeśli sztab szkoleniowy uzna, że jestem gotów na kolejny krok do przodu, wówczas będą bardzo szczęśliwy. Jeśli nie, to jest wiele innych miejsc, w których można grać.
Masz szansę, by w przyszłym sezonie również być w pierwszej drużynie. Niejasna jest przyszłość Thibaut Courtois, klub ma wiele opcji, włącznie z Tobą.
– Wiem o tym. Mam ważny kontrakt z Atlético Madryt, ale czy to sprawi, że będę piął się w hierarchii? Nie wiem. Nie myślę o innych, myślę o sobie. Po prostu staram się być jak najlepszym bramkarzem. Czas pokaże, jaki efekt dadzą te starania.
Trudno było dopasować się do treningów Diego Simeone?
– Na początku okresu przygotowawczego miałem niewielkie problemy. Później jednak już wszystko było w porządku. Dogoniłem innych zawodników pod wszystkimi względami.
Zaaklimatyzowałeś się już do życia w stolicy Hiszpanii?
– Pierwsze pół roku było ciężkie. Nie ukrywam, że wszystko było dla mnie inne, nowe. Po treningu mogłem tylko iść do domu, bo nie znałem prawie nikogo. Stopniowo jednak czuję się tu coraz swobodniej, poznaję ludzi, zyskuję nowych kolegów.
Jak wyglądają Twoje dotychczasowe doświadczenia z reprezentacją Maroka?
– Zacząłem być powoływany jeszcze w poprzednim sezonie. Nie ukrywam, że ciężko mi jest się przebić do składu, bo na co dzień nie gram zbyt wiele, a jeśli już to w rezerwach. Za rok w moim kraju odbędzie się Puchar Narodów Afryki i moim marzeniem jest występ na tym turnieju. Wszystko będzie zależeć od mojej sytuacji w Atlético, choć trenerzy wiedzą, że na Vicente Calderón jest ogromna konkurencja i nie jest łatwo wywalczyć sobie odpowiednią pozycję.