Był rok 2011, konkretnie kwiecień albo maj. Sezon w Europie powoli się kończył, coraz więcej rzeczy było już pewnych. Chciałoby się powiedzieć – dzień, jak co dzień. Ale pewnego pięknego dnia jeden z portali postanowił przeprowadzić wywiad z Błażejem Augustynem, który grał wówczas we włoskiej Catanii. Choć sama rozmowa została opublikowana po pewnym retuszu polegającym na ocenzurowaniu niektórych słów, to w Internecie nadal można znaleźć jej najciekawszy fragment w formie audio. Brzmi on tak:
Tam jest trenerem teraz Simeone, tak?
– Ta.
I jaki to jest trener?
– Chujowy.
Krotko, zwięźle i na temat. Bez zbędnej kurtuazji, bez mydlenia oczu. Szczerość polskich piłkarzy to coś, co naprawdę lubię.
Inną sprawą jest to, że ten chujowy Simeone przejął Catanię w momencie, w którym miała ona trzy punkty przewagi nad strefą spadkową, żeby na koniec sezonu zwiększyć dystansu do dziesięciu punktów. Udział Augustyna był znikomy, bo zagrał on w czterech czy pięciu spotkaniach (z bodaj siedemnastu lub osiemnastu), z czego tylko raz w pełnym wymiarze czasowym. To nic, że wcześniej był kontuzjowany i mimo wszystko grał słabo. Simeone jest chujowy i koniec.
Swoją drogą nie uważasz, że polscy zawodnicy bardzo nie lubią szkoleniowców, którzy mają inne podejście do pracy niż nasi fachowcy z Ekstraklasy? Dan Petrescu był pojebem, bo katował Wisłę na treningach. Wrócił do Rumunii i osiągnął sukces. Felix Magath to idiota, bo nie dość, że każe harować, to jeszcze nie lubi Polaków (a kto nas lubi?). Chujowo i koniec.
Ten przydługi wstęp był po to, by móc zrozumieć jak bardzo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Bo my w Atletico Madryt też mamy takiego Błażeja Augustyna. Nawet też jest obrońcą i założę się, że nie pała do Cholo jakąś ogromną miłością. Nazywa się Silvio i gra teraz na wypożyczeniu w Deportivo, choć i tam stracił właśnie miejsce w pierwszym składzie. A wszystko znów przez te cholerne kontuzje…
Portugalczyk chce odejść, a Argentyńczyk chyba nie zamierza mu tego utrudniać. Przekaz jest prosty: opcja numer jeden to Juanfran, opcja numer dwa to Javi Manquillo. Z jednej strony może to cieszyć, bo to zawsze promowanie wychowanka i wprowadzanie go do drużyny już teraz może się okazać strzałem w dziesiątkę. Ten 18-latek za kilka lat może być ostoją defensywy. Problem z Silvio jest jednak taki, że niedługo może on zacząć medialną mini-wojnę na słowa z Diego Simeone. Pól biedy, jeśli będzie to robił w innym klubie. Gorzej, jeśli nadal będzie na Vicente Calderon.
Cholo chujowy nie jest, ale jedno denerwuje mnie coraz bardziej. Opowiem Ci najpierw pewną historię. Kiedyś z moim dobrym kolegą jechałem samochodem. Niby nic szczególnego, ale moją uwagę zwrócił fakt, że wskazówka pokazująca poziom paliwa opadła na sam dół. Przed nami było jeszcze trochę drogi, więc z ciekawości zapytałem gdzie zjedziemy zatankować. Odpowiedział mi: – Bez obaw, moja maszyna na rezerwie jeździ do 150 kilometrów.
I rzeczywiście bez problemu dojechaliśmy na miejsce. Jednak rezerwa, jak to rezerwa – jedna większa, druga mniejsza, ale każda się kiedyś kończy. Podobnie jest u nas w Atletico. Na początku sezonu rotacje się sprawdzały i rzeczywiście dawało to dobre rezultaty. Dziś mam jednak wrażenie, że jest coraz gorzej, że jest coraz mniej alternatyw i kolejni piłkarze udowadniają, że ich forma może być tylko gorsza. Ostatnio wyliczałem, że mamy 22-osobową kadrę. Nie, my mamy 13-osobową kadrę plus kilku wychowanków. Perspektywy na końcówkę rozgrywek są więc marne.
I wyprzedzi nas Real, i dogoni nas Valencia, i dogoni nas Malaga, których ataki obyśmy zdołali odeprzeć.
Dość chaotyczny ten mój tekst do Ciebie, ale w zasadzie mam jedno pytanie: czy Cholo jest chujowy?
Dylanowy
Trudniejszego pytania zadać nie mogłeś? Cholo chujowy nie jest, bo za pracę, jaką odwala w na Vicente Calderon należy mu się dożywotni szacunek. Osobiście nie rozumiem wypowiedzi Augustyna i z racji bardzo lakonicznego komentarza, niepopartego żadnym argumentem, ciężko mi się ustosunkować. Niemniej trochę rozumiem tę chujowość/wspaniałość poszczególnych trenerów.
Nie ma takiego czegoś jak prawda tutaj. W każdej sytuacji dany przykład może wywołać różne emocje. Weźmy na tapetę kolegę po fachu naszego Simeone – Andre Villasa-Boasa. Jeśli spytasz Radamela Falcao jakim trenerem jest obecny szkoleniowiec Tottenhamu to na pewno usłyszysz kilka ciepłych słów. Z kolei kierując to samo pytanie np. do Franka Lamparda, mógłbyś usłyszeć wypowiedź podobną do Błażeja. Praca trenera nigdy nie da danej osobie pełnego szacunku lub hejtu na całe życie. Jasne, że Simeone będzie już do końca życia wielbiony na Vicente Calderon (no chyba, że dziś zwolnią Mou z Realu, a Cholo tam pójdzie zostawiając nas w środku sezonu), ale kiedyś może okazać się wielką pomyłką w innym zespole. Zresztą wspomniany już przeze mnie Mourinho, w każdym klubie był uważany za chujowego (choć ujęte to było w łagodniejszych słowach) to ostatecznie Chelsea i Inter najlepiej grały za jego kadencji. Wszystko jest względne w tej kwestii i najlepiej patrzyć z perspektywy czasu.
Patrząc na sytuację Polaków z trenerami, to można powiedzieć, ze mamy tradycję zwalania wszystkiego na opiekunów drużyny. Jedna z przyczyn jest prosta: łatwiej wypierdolić trenera niż wymienić cały skład. Ponadto okienko transferowe jest ograniczone czasowo, a trenera zwolnić można kiedy się chce i ile razy się chce w ciągu sezonu (#Wojciechowski). Co z tego, że jedenastu graczy ma w dupie miejsce w tabeli, byle hajs się zgadzał na koncie. Polscy piłkarze nie tyle nie lubią szkoleniowców, co szukają usprawiedliwień dla swojej chujowości. Wszystko jest kwestią profesjonalizmu i podejścia do swoich obowiązków. Trener ma wpływ na taktykę, atmosferę i pewnie wiele innych czynników, ale nie nauczy nikogo trafiać do pustej bramki czy prosto kopać. Zwyczajnie się w dupach poprzewracało „gwiazdom” rodzimej ligi. Także beka z marnego grajka Augustyna, który w tym sezonie zagrał tyle minut w lidze włoskiej ile my. No, ale wiadomo, kontuzji się nabawił i szuka formy.
Jeśli chodzi o wyczerpujące się nasze rezerwy, to faktycznie jest problem, ale tak naprawdę dużo więcej nie dało się zrobić. Na 15 kolejek przed końcem przewaga nad kolejnymi rywalami jest dosyć bezpieczna, a wyprzedzenie przez Real nie będzie miało żadnego negatywnego skutku sportowego. Pozostawi niedosyt w postaci niewykorzystanej szansy, ale nie ma się co oszukiwać, celem na początku sezonu był awans do LM, a o to mimo wszystko bym się nie martwił. Malaga, czy też Valencia również będą przegrywać i myślę, że spokojnie zakończymy sezon, w najgorszym przypadku, na trzecim miejscu. Dobry, a raczej znakomity początek sezonu po prostu rozbudził apetyty i obecna forma wydaje się ogromnym nieporozumieniem. Ja tam osobiście mam nadzieję, że szczególnie młodzi gracze się zepną i pokażą, że Atletico też posiada zdolnych wychowanków, którzy w końcówce sezonu będą mieli wymierny wpływ w awansie do LM. Nie może być inaczej!
Co do obawy o słowne przepychanki pomiędzy Silvio a Simeone, to tutaj jestem niezwykle spokojny. Najczęściej wszystkie niesnaski i nieporozumienia w drużynie Atletico były wymysłem pismaków. Oni sprzedali kilkaset razy Falcao do Chelsea, nakręcili rzekome odejście Ardy do „lepszego” klubu. Także bardziej obawiam się właśnie ingerencji mediów, które będą chciały na siłę wywołać wojnę. A jeśli faktycznie coś odbije Portugalczykowi i będzie chciał poddawać w wątpliwość kompetencje Cholo, to już jego strata, bo nic pozytywnego tym nie zyska. Wypowiedzi poszczególnych piłkarzy Atletico na temat Simeone są niezwykle przychylne i non stop czytam o świetnej pracy i danych szansach.
I tak na koniec nowsza wypowiedź Błażeja, ze stycznia bieżącego roku:
– Każdy trener ma swoją wizję. U jednego będziesz podstawowym zawodnikiem, u drugiego rezerwowym, a trzeci wyślę cię na trybuny, bo uzna, że nie jesteś mu w ogóle potrzebny. Proste.
Za Simeone coś jednak grał, a teraz już nawet ławy nie grzeje. Widać spokorniał chłopaczyna.
Manian
JAK MYŚLICIE?