Niezadowolonym z dotychczasowych wyników Atletico Madryt mógłby być jedynie ktoś naprawdę CHOLERNIE WYMAGAJĄCY. Od końcówki poprzedniego sezonu, przez początek obecnego, aż do teraz Rojiblancos grają po prostu świetne. Nie odnoszą porażek, głównie zwyciężają, a w międzyczasie zdobyli Ligę Europy i Superpuchar Europy. Jak wiadomo, każda passa się kiedyś kończy, ale kiedy nastąpi koniec serii Los Colchoneros? Na początek rzućmy okiem jak to wszystko się przedstawia:
23 mecze z rzędu bez porażki (ostatnia porażka to kwietniowe derby Madrytu z Realem na Vicente Calderon, kiedy to Królewscy wygrali 4:1), co jest rekordowym osiągnięciem w historii klubu;
13 kolejnych zwycięstw (w tym 8 w La Liga, 3 w Lidze Europy, 1 w Copa del Rey i 1 w Superpucharze Europy; ostatnim niewygranym spotkaniem było zremisowane 1:1 starcie z Levante);
16 wygranych z rzędu w europejskich pucharach, co jest rekordowym osiągnięciem w historii tych rozgrywek;
7 kolejnych występów Radamela Falcao okraszonych co najmniej jednym trafieniem (10 jeśli brać pod uwagę reprezentację Kolumbii).
Śrubując wszystkie te statystyki podopieczni Diego Simeone odprawiali z kwitkiem m.in. Chelsea, Malagę, Espanyol, Athletic Bilbao oraz Valencię. Ten ostatni zespół Atletico pokonało dwukrotnie w półfinale Ligi Europy (4:2 i 1:0). Czy Los Che zrewanżują się już w najbliższą sobotę? Z pewnością mecz na Mestalla (22:00) będzie najtrudniejszym w obecnym sezonie. Nie wygląda jednak na to, by Rojiblancos mieli go przegrać i raczej są w stanie go co najmniej zremisować. Oczywiście oznaczałoby to zakończenie jednej z pass (ewentualnie dwóch, jeśli gola nie strzeli Radamel Falcao), ale myślę, że nikt nie byłby z tego powodu nieszczęśliwy.
Gorzej, jeśli jednak Valencia zdołałaby wygrać. Nie chodzi nawet o sytuację w tabeli, bo Los Colchoneros i tak dalej byliby wiceliderami i ewentualnie zmniejszyłby się jedynie dystans nad trzecią drużyną, ale nie wiadomo jak wpłynęłoby to na morale drużyny. Być może jakiś wielki smutek nie wkradłby się w szeregi zespołu, ale ciekawe, czy Diego Simeone wraz ze swoimi podopiecznymi byłby w stanie szybko pogodzić się z tym, że tak świetne passy się już skończyły. Jak będzie naprawdę dowiemy się w sobotę tuż przed północą, ale patrząc na ostatnie poczynania Los Che można być chyba dobrej myśli.
Przynajmniej nie przerwą nam naszej passy w europejskich pucharach tym meczem.
Myślę, że Atletico jest już na tym poziomie pewności i zgrania, że nie ma co liczyć tylko na remis. Gramy o pełną pulę. Oczywiście, że jeśli będzie remis, nikt nie będzie specjalnie narzekał, no chyba, że będą zmarnowane okazje, ale jeśli chcemy grać o najwyższe cele, to trzeba liczyć na zwycięstwa z najsilniejszymi przeciwnikami. Niech ten piękny sen trwa, bo 7 miesięcy bez porażki już blisko.
Remis nie będzie zły pamiętajmy że na ten sezon założeniem jest gra w LM najlepiej z 3 miejsca.
Valencia jak na razie jest słaba, tylko 11 miejsce w tabeli to na pewno poniżej oczekiwań. Niepokojące jest jednak że na Mestalla Los Che wygrali 3 na 4 mecze. Mimo wszystko rywale nie byli zbyt mocni, 2:1 z Celtą, 2:0 z Saragossą, 3:2 z Bilbao więc mamy duże szanse wygrać ten mecz.
Uważam że przy ewentualnej porażce nie będą ważne passy i serie czy tabela lecz – jak zauważył Dylanowy – jakieś nagłe pogorszenie nastrojów powodujące jakiś kryzys. Rekordów już jest kilka i nie możemy wymagać wygrywania w nieskończoność, ważniejsze jest łagodne przyjmowanie porażki.
No wiadomo, że porażka nie będzie końcem świata, ale początek sezonu pozwala nam wymagać więcej od naszych graczy i musimy patrzeć z pozycji obecnie jednej z najlepszych ekip na kontynencie. Nie możemy się bać dobrej formy naszych ulubieńców. Jeśli przegramy, ok, świat się nie zawali, ale każdy kibic obowiązkowo ma się nastawić na zwycięstwo w meczu z Valencią 😀
Wydaje mi się że Atletico to wygra. Valencia będzie nastawiona ofensywnie, a Atleti będzie grało z kontry jak to najbardziej lubi.
Atletico mimo, że wygrywa to w pewnych meczach strasznie się męczy(real s, betis) i nie wiem czy obecna seria nie wywiera zbytniego nacisku na drużynę. Valencia słaba i sporego ma farta jak zawsze:) (Atletic), Soldado może przesądzić o wyniku (podobnie Falcao), mimo wszystko liczę na wygraną 2:1, choć remis nie będzie zły
musimy rozjechać te putany 🙂 nie ma innej opcji na remis to można grać z realem czy barceloną … a nietoperkom myśle że w stanie podciąć skrzydełka jesteśmy jak najbardziej 🙂 nie ważne w jakim stylu ważne by były 3ptk 🙂
Im jesteśmy lepsi, tym większa presja na nas, także tylko się cieszyć. Bo póki co jako jedyni w lidze dotrzymujemy kroku Barcie i czynimy ligę ciekawszą.
Z kim jak z kim, ale z Valencią chciałbym zobaczyć upokarzające (dla nich) wysokie zwycięstwo Atletico. No i myślę, że jest to obecnie możliwe. 😉