Stało się. Atletico Madryt poniosło pierwszą porażkę w tym sezonie i tym samym zakończyły się passy 23. meczów z rzędu bez przegranej oraz 13. kolejnych zwycięstw. Na Mestalla lepszą drużyną okazała się Valencia, choć było to spotkanie pełne walki, ogromnego zaangażowania, twardej gry, a sędzia nie oszczędzał piłkarzy, pokazując stosunkowo dużo żółtych kartek. Trzeba przyznać, że Los Che odnieśli zasłużone zwycięstwo, ponieważ tym razem pod względem taktycznym to nie Diego Simeone był lepszy. To podopieczni Mauricio Pellegriniego zdominowali przez pierwszą połową środek pola, a w drugiej części skutecznie się bronili nastawiając się na kontrataki, z których ostatni przyniósł decydującą bramkę. Nie ma się co jednak załamywać, bo Rojiblancos musieli w końcu przecież przegrać. Najważniejsze jest teraz to, by jak najszybciej o tym zapomnieć i jak gdyby nigdy nic wygrywać wygrywać kolejne pojedynki.
W wyjściowym składzie Atletico było kilka niespodzianek. Na ławce rezerwowych usiedli Koke, Raul Garcia i Mario Suarez, a trójkę w środku pola tworzyli Gabi, Tiago oraz Emre. Było zatem widać, że od samego początku Rojiblancos nastawią się głównie na kontrataki. Tak też było. Pierwsze minuty były nieco na korzyść Valencii, choć tak naprawdę żadna ze stron nie potrafiła wykreować żadnej sytuacji. Los Che napotykali na swojej drodze dobrze ustawionych obrońców Los Colchoneros, podczas gdy podopieczni Simeone jeśli już próbowali kreować akcje ofensywne, to niemal wszystko działo się skrzydłami, gdzie jednak bardzo dobrze prezentowali się boczni obrońcy rywali. W 10. minucie z dystansu z powietrza uderzył Gabi, ale piłka poleciała dość daleko od bramki. Po około kwadransie gry przed polem karnym sfaulowany został Adrian Lopez. Do rzutu wolnego podszedł Radamel Falcao, ale strzelił on nad poprzeczką. Kolumbijczyk nie miał do tej pory łatwego życia, bo był skutecznie podwajany, a nawet potrajany. W 17. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego główkował Arda Turan, tor lotu piłki tuż przed bramkarzem zmienił jeszcze Miranda, ale i tak Diego Alves zdołał skutecznie interweniować, po czym defensorzy Valencii wybili piłkę na rzut rożny. Podczas tej akcji ucierpiał jednak El Tigre, który podczas walki z jednym ze stoperów upadł na ziemię, a następnie został przypadkiem nadepnięty przez Roberto Soldado. Na czole Falcao pojawiła się krew, jednak szybko został opatrzony i mógł wrócić na boisko. Po dwudziestu minutach spotkania gospodarze wyszli na prowadzenie. Z około 40. metra długą piłkę w kierunki Roberto Soldado zagrał Adil Rami, a hiszpański napastnik, choć zdołał doskoczyć do niego Miranda, uderzył z powietrza z pierwszej piłki na tyle mocno i celnie, że futbolówka wpadła pod samą poprzeczką. W tej sytuacji Thibaut Courtois był bezradny, bowiem uderzenie Hiszpana było ze zbyt bliskiej odległości by móc jakkolwiek zareagować. Atletico próbowało nieco zmienić swój styl gry tak, by móc doprowadzić do wyrównania. Po jednym z rzutów wolnych było całkiem groźnie pod bramką Los Che, ale ostatecznie piłkę ostro wrzuconą przez Gabiego wypiąstkował bramkarz. Valencia natomiast grała swoje, czyli bardzo twardą defensywę łączyła z kolejnymi próbami tworzenia akcji, choć w miarę upływu czasu coraz częściej przestawiała się na kontrataki. W 32. minucie z dystansu mocno uderzył Rami, ale piłka poleciała daleko obok słupka. Kilkadziesiąt sekund później ładną akcję przeprowadzili Rojiblancos. Na lewym skrzydle przedarł się Filipe, po czym Brazylijczyk podał do ustawionego przed polem karnym Adriana, a ten przytrzymał chwilę piłkę i wrzucił ją do wbiegającego Falcao, jednak Kolumbijczyk źle złożył się do przewrotki, przez co nic z tego nie wyszło. Na boisku dochodziło do coraz częstszych fauli, a początkowa walka przeradzała się powoli w regularną bitwę. Stałe fragmenty blisko bramki gospodarzy nie przynosiły żadnego efektu dla podopiecznych Simeone. Widowisko robiło się coraz brzydsze, a z każdą decyzją sędziego pojawiało się coraz więcej emocji. Napięcia nie wytrzymał Pellegrino, który w 43. minucie został odesłany na trybuny. Było to efektem tego, że trener Valencii mocno protestował, gdy arbiter odgwizdał faul na Ardzie Turanie uznając, że wcześniej Falcao faulował Ricardo Costę. Jak pokazały powtórki – miał rację. Do przerwy po jednym niezłym zagraniu w pole karne popisali się Filipe i Juanfran, ale za każdym razem lepsi okazywali się defensorzy rywali.
W przerwie Simeone nie zdecydował się na żadne zmiany, jednak od początku drugiej połowy widać było zmianę mentalności Atletico. Teraz to Rojiblancos skupiali się na kreowaniu akcji, a Los Che liczyli na szybkie kontrataki. Problemem w zespole Los Colchoneros było jednak to, że przegrywali oni walkę w środku pola, a dodatkowo na boisku po ich stronie było za mało kreatywnych piłkarzy. W 47. minucie po ładnym ataku z dystansu uderzał Arda Turan, ale piłka poleciała jedynie nad poprzeczką, choć było całkiem blisko. Linia obrony gospodarzy była bardzo ciężka do przejścia, przez co goście musieli próbować z dystansu. Niestety, strzał Juanfrana z prawej strony poleciał daleko od bramki. Po blisko godzinie gry w niezłej sytuacji znalazł się Falcao, ale po wrzutce Filipe z lewej strony El Tigre główkował nad poprzeczką. Choć Atletico przeprowadzało nieco więcej akcji ofensywnych niż w pierwszej połowie, to i tak wciąż nie było to to, czego oczekiwali kibice oraz zapewne oni sami. Na boisku pojawili się więc najpierw Cristian Rodriguez, a później Raul Garcia. Co prawda wpłynęło to na poprawę jakości gry do przodu, jednak Valencia nie zamierzała tego meczu przegrać i robiła wszystko, bo przerywać wszelkie próby Rojiblancos. Nastąpił kolejny okres, w którym mieliśmy do czynienia z wieloma faulami oraz kartkami. Nikt się nie oszczędzał i nikt nie odstawiał nogi. W 72. minucie po podaniu Cristiana Rodrigueza w dobrej sytuacji znalazł się Arda Turan, ale Turek zdołał z ostrego kąta uderzyć jedynie w boczną siatkę. Ataki Los Colchoneros stawały się coraz bardziej desperackie i coraz częściej na swojej połowie zamykali się Los Che, co z kolei tworzyło dla nich szansę wyjścia z kontratakiem w razie jakiegoś błędu ze strony podopiecznych Simeone. Po dwóch takich akcjach na bramkę Courtoisa uderzał Andres Guardado, ale za każdym razem piłka leciała obok bramki. Na pięć minut przed końcem meczu podobnie jak w starciu z Realem Valladolid na połowę rywali rywali wbiegł Diego Godin. Urugwajski obrońca podał ją do Adriana, po czym wbiegł co prawda w pole karne, ale po odegraniu od hiszpańskiego napastnika źle przyjął piłkę i nie był w stanie oddać dobrego strzału. Tym, co dla Los Colchoneros było tego wieczora najgorsze, były stałe fragmenty gry. Choć mieli oni znacznie więcej rzutów rożnych i rzutów wolnych w okolicach 'szesnastki’ rywali, to tak naprawdę po żądnym z nich nie wydarzyło się nic, co mogłoby dać wyrównanie. W 90. minucie z boiska za umyślne zagranie łokciem wyleciał Ricardo Costa. Nie pomogło to już jednak Atletico, które na domiar złego w ostatniej minucie doliczonego czasu gry straciło bramkę. Valencia wyprowadziła akcję po przejęciu piłki na swojej połowie, a w końcowej jej fazie Sofiane Feghouli zagrał prostopadle do Nelsona Valdeza, a ten będąc niemal sam na sam z Courtoisem zamarkował strzał, czym zmylił bramkarza Atletico i skierował piłkę do pustej bramki.
Tym samym podopieczni Simeone utrzymali co prawda pozycję wicelidera, ale do prowadzącej FC Barcelony tracą już 3 punkty, a nad trzecim Realem Madryt mają już tylko 5 oczek przewagi. Rojiblancos jednak na pewno się na załamią i już od następnego meczu pokażą, że porażka z Los Che było tylko wypadkiem przy pracy. Następnym spotkaniem Atletico będzie czwartkowy pojedynek w Lidze Europy, kiedy to zmierzą się na wyjeździe z Academiką.
Skład Atletico: Courtois – Juanfran, Miranda, Godin, Filipe – Gabi (Raul Garcia 67′), Tiago (Mario Suarez 70′), Emre (Cristian Rodriguez 57′), Adrian, Arda Turan – Falcao
Bramki:
1:0 – R. Soldado 20′
2:0 – N. Valdez 90+5′