Jak udało Ci się stworzyć najlepsze Atlético w historii?
– Najważniejszą rzeczą jest to, by się nie zatrzymywać i nie przyglądać się temu co robimy. Jeśli się zatrzymasz, zaczniesz się zastanawiać gdzie doszedłeś, spodoba Ci się to i zbyt często będziesz spoglądał w lustro. W efekcie zostaniesz z niczym. Dodałbym jeszcze, że stabilność dała nam dużo siły.
Stabilność jaką zapewnił klub?
– Z pewnością, klub przeczekał trudny okres w pierwszym sezonie. Potrzebowali pieniędzy, zainwestowali mnóstwo gotówki w Falcao. Nic nie było wówczas łatwe, jednak Atlético z czasem poprawiło grę. Pozostawienie Falcao w drużynie dało nam zawodnika, dzięki któremu możliwe było zdobycie Copa del Rey. Oczywiście pokazał się też Diego Costa, który bardzo dobrze się wpasował.
Co musiałoby zrobić Atlético, by wskoczyć na poziom Realu, Barcy czy Bayernu?
– Szczerze mówiąc to chyba niemożliwe. Wymieniłeś 3 kluby, które znacznie odróżniają się od innych, szczególnie biorąc pod uwagę piłkarzy. Oczywiście PSG, City czy Chelsea również posiadają wielkie pieniądze, jednak to nie ten poziom. Nie pytaj mnie dlaczego, ale historia pokazuje doskonale, że te 3 ekipy są mocniejsze w każdym aspekcie. Żeby osiągnąć taki poziom, musielibyśmy radzić sobie tak jak obecnie jeszcze przez wiele lat. Atlético posiada piętnasty budżet w Europie, a jest konkurencyjne w świecie futbolu. Jednak to nie wystarcza do wygrania Champions League.
Jak wpłynęło na pana przegranie w dwóch finałach?
– Szczególnie zabolał mnie drugi finał. Za pierwszym razem mieliśmy ligę na pocieszenie…
Jak drużyna przeżyła te porażki?
– Każdy inny klub niż Real, Barca czy Bayern, przyzwyczajony do gry w finale, przegrywając w taki sposób dwukrotnie, mógłby wpaść w kryzys. Z czasem przyjdzie docenienie tego, czego dokonaliśmy. To historyczne, legendarne osiągnięcie zagrać w dwóch finałach w tak krótkim czasie.
Czy wpuszczenie Diego Costy na finał w Lizbonie było dobrym pomysłem?
– Jeśli mógłbym jeszcze raz zadecydować, postawiłbym na niego ponownie. Jak mógłby nie zagrać nasz najlepszy piłkarz?
Ponieważ był kontuzjowany?
– Nie był kontuzjowany! Widziałeś jak wykonywał 100-metrowe sprinty przed meczem? Pomyślałem wtedy: jeśli mógłby zagrać dla mnie choć 45 minut w finale Champions League… To Diego Costa! To tak jakby Messi miał nie zagrać w finale dla Barcelony, z powodu jakiejś pół-kontuzji. Dla nas Diego Costa był Messim.
I motywował również pańskich zawodników…
– Ale również, dzięki ryzyku jakie podjąłem, dotrwaliśmy do 93 minuty. Zapytam się wszystkich, którzy twierdzą, że coś zrobiłem źle… Załóżmy, że zrobiłem coś inaczej i nie dotrwaliśmy nawet do 93 minuty? Przegraliśmy dwa finały z Realem Madryt, ale hej! Nie zapominajmy, że oni zdobyli puchar jedenaście razy.
W drugim finale mogliście spróbować wygrać w regulaminowym czasie zamiast przeciągać grę do karnych?
– Nie… Planowałem zmienić Saúla i wpuścić Correę. Nagle zdobyliśmy bramkę, dlatego wstrzymałem się z tym pomyłem. Dokonanie tej zmiany mogło dać nam bramkę lub spowodować, że ją stracimy. Dlatego postanowiłem tego nie robić. Odważni stwierdzą, że jestem tchórzem, inteligentni – że dotarłem do karnych. Zależy od punktu widzenia.
Czy słyszał pan o tym, że Ramos dowiedział się o taktyce Atlético na finał od pracowników Laz Rozas, ośrodka w którym przygotowywaliście się do tego meczu, ponieważ zna się z nimi ze zgrupowań kadry?
– Tak, słyszałem o tym. Pomyśl jak źle im poszło, skoro znali taktykę i musieli rozstrzygać mecz w karnych. Powinni wygrać 4-0.
Więc nie wierzy pan w to…
– Myślę, że jest taka możliwość. Ale jeśli naprawdę wiedzieli to… (śmiech).
Czy w futbolu wszystko zostało już wymyślone?
– Czasami wraca się do starych systemów, wyciąga z nich coś ciekawego i tworzy nowe rzeczy. Jednak nikt nie ma jedynej słusznej koncepcji. Myślę, że trenerzy nie różnią się zbytnio w kwestii tego, co myślą o grze. Po prostu każdy ma inne ścieżki do celu.
Obecnie największą modą jest gra ustawieniem 4-3-3 z wysokim pressingiem?
– Tak, tak… Dla mnie najlepsze kluby, które stosują ten wariant, to trzy wymienione wcześniej. Oni mają jednak trójkę napastników, którzy mogą rozgrywać warianty jakie wymyślisz w jakimkolwiek systemie! Możesz powiedzieć: będę atakował tą trójką. Ale jeśli zaatakują oni 5 razy a strzelą tylko raz, uważaj, bo jesteś wówczas bliżej porażki.
A jaka jest podstawowa idea Simeone?
– Nie zmuszam piłkarzy do robienia tego, czego oczekuje trener, a raczej do wyczuwania, czego potrzebuje drużyna. Jeśli sprawisz, że piłkarz potrafi to robić, możesz łatwiej wprowadzić system, który Ci odpowiada.
Ma to swoją logikę.
– Można postawić za przykład Mandžukicia. Znamy go doskonale. Gra obecnie dla Juve na skrzydle w ustawieniu 4-4-2 lub 4-2-3-1, ale pracuje dla całego zespołu. To mówi wiele o inteligencji piłkarza, ponieważ widzi, że konkuruje z Dybalą i Higuainem, ale chce się zaadaptować do tego, czego potrzebuje zespół. Im więcej zjednoczonych zawodników ma zespół, tym lepiej czują oni potrzeby drużyny i przekładają je nad własne.
Czy myślisz że koncepcja „utrzymywania się przy piłce” jest przeceniana?
– To odwieczna debata! Z futbolem jest tak samo jak z polityką czy religią. Ciągła dyskusja, bo nie ma jednej słusznej drogi.
A pana zdaniem?
– Zależy czym dysponujesz. Barcelona reprezentowała styl posiadania piłki, miało to zmęczyć przeciwnika. Obecnie, Enrique musiał dać im inny cel, przyspieszenie dzięki trójce piłkarzy z przodu. Trzeba przygotowywać zespołowi kilka wariantów na odniesienie zwycięstwa. Zawsze musi być plan A i plan B, ponieważ czasem pierwszy wariant, bardziej naturalny i łatwiejszy, nie sprawdza się.
Czy przeszkadza panu postrzeganie pana jako defensywnego trenera?
– Nie, nie… Szczerze, nie. Myślę, że w futbolu im lepiej bronisz, tym lepiej atakujesz. Oglądam wszystkie mecze wszystkich lig. We wszystkich padają bramki. Drużyna, która postara się tracić ich mniej, będzie bliżej zwycięstwa.
Który trener odcisnął na panu największe piętno w czasie kariery?
– Mam takich wielu, każdy był inny. Bilardo prowadził mnie gdy byłem bardzo młody, gdy trener jest dla Ciebie jak ojciec lub matka. To był czas, gdy otworzyły mi się oczy, w Argentynie było wówczas sporo osób, które myślały, że nie ma innego systemu niż 4-3-1-2 oraz, że w Europie zmienia się pozycje zawodnikom. Czy ktoś mógł sobie wówczas wyobrażać, że skrzydłowy może schodzić do środka i grać swoją gorszą nogą? Bilardo zmienił wszystkim sposób myślenia.
A kto był następny?
– Coco Basile był znakomity pod względem motywacji. Wpływał piłkarzom na emocje by wydobyć z nich to, czego chciał. Erksson z kolei posiadał wrodzony dar do pozostawania spokojnym, niezależnie od pozytywnego lub negatywnego wyniku. Facet zawsze miał niezmienne podejście.
W Lazio?
– Tak, miał obłęd na punkcie szybkiego przekazywania piłki. W istocie rzeczy futbol polega na znajdywaniu wolnych przestrzeni gdy atakujesz oraz łataniu ich w obronie. W tamtym Lazio mieliśmy Mihajlovicia i Verona, którzy byli mistrzami bezpośrednich podań. W składzie byli również: Nedved, Salas, Mancini, Ravanelli… Wszystkich cechowała szybkość. Jednym lub dwoma podaniami potrafiliśmy stworzyć groźne sytuacje. Nie potrzebowaliśmy długiego utrzymywania się przy piłce. Jednak to zależało w dużej mierze od charakterystyki poszczególnych piłkarzy.
Czy wygrywanie jest ważniejsze niż sposób w jaki się je osiągnie?
– Zastanawia mnie jedna rzecz. Gdy dotrzesz do finał nikt nie przejmuje się jak to zrobiłeś. Chodzi tylko o zwycięstwo. Czy nie jest tym samym brzydka gra w finale Champions League i zwycięstwo, a zebranie całej masy punktów w lidze i osiągnięcie swojego celu? Trochę się oszukujemy pod tym względem…
Jest pan bardziej Bilardistą czy Menotistą?
– Jestem Simeonistą (śmiech). Powiedzmy, że jestem gdzieś po środku.
Czym więc jest Simeonismo?
– Nie gram tylko w jeden sposób. Rozgrywam różne warianty nawet w trakcie jednego spotkania. Całe Cholismo jest bardziej wytworem dziennikarzy.
Ale z pewnością jest coś, co definiuje styl Simeone?
– Definiowanie mnie należy do innych. Ja wierzę w pasję, w ludzi, którzy czegoś dokonują ponieważ czują się silni. Wierzę w bycie dobrym motywatorem, ale musisz również mieć dobrych odbiorców. Jeśli mówisz do kogoś jak do ściany… Miałem to szczęście, że posiadałem piłkarzy, którzy zawsze za mną podążali. A dziś mamy ten komfort, że wciąż gra dla nas piątka zawodników, którzy są tutaj od początku mojej pracy: Gabi, Koke, Godín, Juanfran, Filipe…
Czy ta generacja piłkarzy Atlético wciąż może wykrzesać z siebie jeszcze więcej?
– Myślę, że piłkarze których wymieniłem wciąż mogą, tak. Ze względu na to jak trenują i pracują.
Czy Atlético z tego sezonu gra tak, jak tego oczekiwałeś?
– Spójrz, tym razem mieliśmy bardzo młody skład: Correa, Giménez, Saúl, Koke, Griezmann, Carrasco, Oblak, Savić, Vrsalijko, Lucas, Thomas… Wcześniej mieliśmy bardziej doświadczonych graczy , takich jak: Diego Ribas, Miranda, Raúl García… Myślę, że szukaliśmy najlepszych rozwiązań dla drużyny i dzisiaj możesz zobaczyć tego efekt.
Ale czy nie chciał pan, by Rojiblancos grali bardziej atrakcyjny futbol, przesuwając np. Koke na środek pomocy?
– Jeśli grasz z Koke na tej pozycji, jesteś zmuszony do ataku i strzelania bramek. Jeśli atakujesz i nie strzelasz bramek, wtedy robi się trudniej.
Więc?
– Pozwól, że przedstawię to w ten sposób: Rozpoczynam mecz od 4-4-2. Z tego ustawienia mogę przejść do 4-3-3 lub 4-2-3-1, jak Ci się podoba. I zawsze mam Koke w pomocy i na jednej stronie. Ale co stało się w tym sezonie: straciliśmy Augusto w wyniku kontuzji, Tiago nie wrócił do pełnej sprawności. Prawdopodobnie najlepszym piłkarzem, który powinien grać przy Gabim na środku pomocy jest Saúl. Jeśli Tiago i Augusto byliby zdrowi, Koke prawdopodobnie prawie w ogóle nie grałby na środku. On jest tylko opcją na tę pozycję, np. jak w meczu z Realem, kiedy zdjąłem Mario Suáreza i wstawiłem tam Koke.
Czy myśli pan, że zespół pracuje lepiej gdy jest bardziej zabezpieczony z tyłu?
– Dla mnie, pozycja Koke jako trzeciego pomocnika w środku jest bardzo ważna dla drużyny. Pozwala Filipe podłączać się na całej długości lewej flanki, natomiast na drugiej stronie można praktycznie grać napastnikiem, ponieważ Gabi ma coś wspaniałego: potrafi w pojedynkę zabezpieczać bardzo duże przestrzenie boiska. Gdy wstawiam Koke obok Gabiego czuję, że ich role się na siebie nakładają. Potrzebuje więc na prawej stronie napastnika i wystawiałem tam setki razy Correę, który świetnie sobie poradził w meczu z Valencią.
Kto jest pańskim Simeone na boisku?
– Mam to szczęście, że posiadam piłkarzy, którzy podążają za moją filozofią. Godín, Gabi i Koke są dla mnie bardzo ważni. Ta trójka oraz Griezmann, nadają bez wątpienia rytm grze drużyny.
Jaka jest najlepsza rzecz, jaką Simeone osiągnął w Atlético?
– To raczej pytanie do fanów.
A co jeszcze pozostało do osiągnięcia?
– To co napędza mnie do pracy jest chęć uczynienia tego klubu jeszcze większym. Jedyną rzeczą, jaka trzyma mnie przy moich przekonaniach jest skupienie energii piłkarzy na ciągłym postępie, widzę ich język ciała, który jest pozytywny. To co mnie zabija, to widok ludzi, którzy się nie rozwijają, tracą motywację do działania.
Źródło: AS