Šime Vrsaljko udzielił bardzo obszernego wywiadu dziennikowi AS, odpowiadając na pytania dotyczące jego roli w drużynie, adaptacji do hiszpańskiego futbolu i kultury, a także przebiegu jego dotychczasowej kariery. Nie zabrakło również wątku ratowania Torresa po groźnym starciu w meczu z Deportivo. Chorwat ze skromnością stwierdza jednak, że na jego miejscu każdy postąpiłby tak samo. Zapraszamy do lektury.
Jak przebiegała twoja adaptacja do hiszpańskiego futbolu i kultury?
– Na początku było dość trudno. Nowi ludzie, nowa drużyna, język… Mimo, iż hiszpański jest podobny do włoskiego, to jednak istnieją różnice. Przyszedłem do wielkiego klubu i na początku nie było łatwo, ponieważ nie grałem zbyt dużo. Zawsze jednak wierzyłem w siebie i teraz czuję się znakomicie.
Przed przejściem na Calderón rozmawiali z tobą Mandžukić i Rakitić. Czy potwierdziło się to, co Ci mówili?
– Tak, mówili o Atlético i o Hiszpanii. Dali mi kilka wskazówek i opowiadali w samych superlatywach o Rojiblancos i o kraju.
Czy w pewnym momencie nie wydawało Ci się, że przejście do Atlético było złym posunięciem?
– Nie. Nigdy nie przeszło mi przez myśl, że podjąłem złą decyzję. Od początku wierzyłem w siebie i wiedziałem, że prędzej czy później trener da mi szansę i pokażę, że zasługuję na miejsce tutaj.
Co Simeone mówił w trudnym dla Ciebie okresie, gdy nie grałeś?
– Mówił, że trenuję bardzo dobrze i prosił, żebym to kontynuował. Przekonywał, że moja okazja będzie się zbliżać małymi krokami. Dlatego nigdy nie spocząłem na laurach. To jest futbol i musisz zawsze patrzeć do przodu.
Calderón skandowało twoje imię po raz pierwszy w meczu przeciwko Valencii. Zauważyłeś to?
– Tak, to była dla mnie niespodzianka. Usłyszałem, że wykrzykują moje imię w trakcie gry, poczułem satysfakcję bo wiem, jak ważni są fani dla Atlético. Mogę tylko powiedzieć – dziękuję!
W Chorwacji obwołano Cię bohaterem po tym, jak ratowałeś Torresa. Czujesz się bohaterem?
– Absolutnie nie. Myślę, że jeśli widzisz swojego przyjaciela upadającego na ziemię, musisz mu pomóc. Tak zareagowałem i cieszę się z tego. Fernando ma się już dobrze i to najważniejsze.
Jednak szybkość twojej reakcji, zrobienie tego co trzeba, budzi podziw.
– Pierwszy raz musiałem robić coś takiego, jednak gdy zobaczyłem go leżącego na ziemi, zupełnie bez świadomości, pomyślałem: – Muszę szybko reagować. Wiele razy słyszałem o postępowaniu w takich przypadkach, że trzeba przede wszystkim sprawdzić, czy poszkodowana osoba oddycha, a następnie wyjąć język, by uchronić ją przed uduszeniem się. To była pierwsza rzecz, jaka przyszła mi wówczas do głowy.
Więc wiedziałeś co trzeba robić…
– Tak, zdawałem sobie mniej więcej sprawę, co należy zrobić, ale koniec końców to nie tylko moja zasługa, a całej drużyny. Lekarze odwalili kawał dobrej roboty, ja zrobiłem tylko jedną małą rzecz dla mojego kolegi.
Co powiedział Ci Torres po całym zdarzeniu?
– Nic, i bardzo dobrze! Podziękował mi, ale są też rzeczy, które pozostaną miedzy nami.
Jesteś bohaterem w twoim rodzinnym mieście, Zadar. Powiedziano mi, że twoje nazwisko jest tam nawet bardziej popularne niż Modrić oraz że twój ojciec, Mladen, jest tam znany…
– (Śmiech) Mój ojciec był przez wiele lat kapitanem lokalnej drużyny. Grał w Jugosławii, w drugiej lidze. Ale Modrić też jest bardzo popularny w Zadar! Myślę, że moje miasto jest jednym z najpiękniejszych na świecie.
Myślę, że twój ojciec był jednym z tych twardych środkowych obrońców. Wymaga od Ciebie dużo?
– O tak, był kawałem twardego obrońcy… (Śmiech). To był inny futbol… Dużo rozmawiamy o piłce nożnej, daje mi wskazówki. Mogę powiedzieć, że jest moim najlepszym przyjacielem. Nie mam idoli w świecie piłki, nie mogę stwierdzić, że kogoś podziwiałem bardziej. Było bardzo wielu znakomitych obrońców do podziwiania. Muszę powiedzieć, że pracowałem ciężko, by zostać piłkarzem.
Co dla chorwackiego chłopca oznacza wojna?
– Nie lubię zbyt często o tym mówić. To już przeszłość, trzeba patrzeć do przodu. Rodzice mówili mi, że wojna nie była dobra dla nikogo. Urodziłem się w 1992 roku, straszne rzeczy działy się wcześniej, jednak wolałbym o tym nie rozmawiać…
Jedną z piękniejszych rzeczy jest z pewnością obserwowanie przyjaźni między tym chorwackim chłopcem, czyli tobą, Oblakiem ze Słowenii i Saviciem z Czarnogóry…
– Racja. Możesz również dodać, że mam wielu przyjaciół z Serbii, Bośni, Słowenii, Czarnogóry… Dla mnie nie stanowi to żadnego problemu. Jeśli jesteś odważnym człowiekiem, możesz być moim przyjacielem. Jeśli nie, może być z tym problem…
Wyglądacie na zżytych ze sobą. Czego nauczyłeś się od nich w Atlético?
– Byli dla mnie bardzo pomocni. Uważam ich za dwójkę wspaniałych przyjaciół. Wspierali mnie szczególnie w trudnym okresie, gdy prawie nie grałem. Dawali mi wskazówki.
W jaki sposób nauczyłeś się zachowywać koncentrację?
– Pracując, w szkole. Wystarczająco długo to ćwiczyłem.
To skupienie może być bardzo niebezpieczne…
– Tak, powiedzmy, że tak… (Śmiech). Nie lubię za dużo mówić o sobie. Wytrenowałem te koncentrację, tak jak inne rzeczy, tylko Bóg wie, dlaczego jestem w tym dobry. Nie mogę powiedzieć, że mam jakiś klucz do sukcesu. Zawsze daję z siebie 100% na każdym treningu, od kiedy byłem dzieckiem.
Kto koncentruje się lepiej: Ty czy Koke?
– Sam nie wiem. Mamy inne role na boisku. On jest specjalistą od rozgrywania i operowania piłką, ja od biegania. Koke jest dla nas bardzo ważny. Gra w prawie każdym spotkaniu i jest świetnie przygotowany fizycznie. Zapewnia ważną energię drużynie.
Koke daje dużo defensywie, a co z Griezmannem?
– Jest fantastyczny jako napastnik, ale w defensywie również jest niesamowity…
Widziałeś kiedyś napastnika, który tak broni?
– Nie, właśnie dlatego mówię, że jest niesamowity.
Na początku przygody z piłką nie byłeś obrońcą…
– Tak, na początku grałem jako pomocnik. Przeszedłem cały cykl rozwoju w Dinamie Zagrzeb i grałem chyba na wszystkich pozycjach. Po pewnym czasie ustawiono mnie na prawej obronie i czułem się tam komfortowo.
W Dinamie Zagrzeb dostałeś nr 14 po Modriciu…
– W czasie gdy grałem w niższych drużynach, on grał w pierwszym zespole. Później odszedł do Anglii. Jest moim dobrym przyjacielem, dał mi wiele rad. Cenię go jako osobę i piłkarza.
Byłeś też swego czasu najmłodszym zawodnikiem debiutującym w reprezentacji Chorwacji…
– (Śmiech) Byłem nim jedynie przez krótki czas… (Obecnie jest nim Halilović). Byłem młody, miałem 19 lat, dostałem powołanie na mecz z Czechami. To było bardzo ekscytujące przeżycie, dla Chorwata gra w reprezentacji jest najpiękniejszą rzeczą, jaką można sobie wyobrazić.
W kadrze uczyłeś się od jednego z najlepszych prawych obrońców w Europie. Czy w związku z jego rezygnacją z gry dla reprezentacji, czujesz teraz presję bycia następcą Darijo Srny?
– Spędziłem wiele czasu na rozmowach z nim, wiele się przy od niego nauczyłem. Był znakomitym kapitanem i moim zdaniem najważniejszym piłkarzem reprezentacji. Jest szanowany w kraju i za granicą. Ale nie czuję presji bycia jego następcą, chcę tylko dać z siebie wszystko, co najlepsze.
Jakie są różnice między Di Francesco i Simeone? Mają zupełnie inny styl…
– Nie chciałbym ich porównywać, ponieważ to bardzo delikatna sprawa. Obaj mają swoją jakość. Z Di Francesco bardzo się rozwinąłem, spędziłem 2 lata w Sassuolo i mogę szczerze powiedzieć, że jest znakomitym trenerem. Gdy przybyłem do Madrytu zauważyłem, że Simeone jest jednym z największych trenerów na świecie. Widać to po wynikach Atlético w ostatnich latach…
Jak Simeone wpłynął na twoją grę?
– Nauczył mnie, że muszę być silny psychicznie. Nakazał pracować na ponad 100% i wkładać emocje we wszystko, co robię na boisku… To ważne by iść naprzód. Każdy członek zespołu gra dla zwycięstwa całej drużyny. Gdy tutaj przeszedłem zdałem sobie sprawę, że tak to tutaj funkcjonuje, wszystko co robisz, robisz dla rodziny, dla zespołu.
Jakie są możliwości Atlético w tym sezonie?
– Cały czas jest co robić w lidze. Możemy w niej osiągnąć dobry wynik, kwalifikując się do Ligi Mistrzów. Mamy jeszcze rewanż z Bayerem Leverkusen. Widzieliśmy ostatni wspaniały mecz Barcelony z PSG, który przypomniał nam, że musimy dać z siebie wszystko w rewanżu.
Fani oczekują zwycięstwa w Lidze Mistrzów.
– Wiem, to normalne. To wielki klub, więc oczekiwania są duże, zarówno w Lidzie Mistrzów, jak i w lidze. Mogę jedynie zapewnić, że zostawimy serca na boisku.
A w La Liga, będziecie bronić czwartej pozycji, czy zaatakujecie trzecią?
– Jedno i drugie będzie trudne. Możemy zakończyć sezon na podium, wszystko zależy od nas.
Źródło: „AS”