Oj, nie było łatwo w San Sebastian. Choć Atletico Madryt do meczu z Realem Sociedad podchodziło z pozycji zdecydowanego faworyta, to jakoś ciężko było wierzyć w to, że Rojiblancos rzeczywiście zdominują przebieg spotkania od pierwszej do ostatniej minuty, tym bardziej że Anoeta nie jest dla nikogo łatwym terenem. Po bardzo słabej pierwszej połowie podopieczni Diego Simeone nieco rozkręcili się w trakcie drugich 45 minut, jednak jeszcze w 89. minucie utrzymywał się bezbramkowy remis. Gdyby wówczas zapytać kibiców ’czy ktokolwiek jest jeszcze w stanie dać zwycięstwo?’, wówczas większość odpowiedziałaby: tak, Radamel Falcao. To właśnie El Tigre rzutem na taśmę zapewnił swojemu zespołowi kolejną wygraną, dzięki której Atletico nie pozwoliło FC Barcelonie oddalić się na dwa punkty.
Przed rozpoczęciem pojedynku wielu fanów zastanawiało się, czy uda się załatać dziurę po kontuzjowanym Ardzie Turanie. Jak ciężkie jest to zadanie pokazała pierwsza połowa. Już po upływie kilkunastu sekund pierwszy strzał na bramkę Los Colchoneros oddali gospodarze, jednak strzał Antoine Griezmanna dobrze wybronił Thibaut Courtois. Od samego początku zdecydowanie lepsze wrażenie sprawiał Real Sociedad, który skutecznie powstrzymywał podopiecznych Simeone. Faktem jest również to, że drużyna z Vicente Calderon nie prezentowała się w taki sposób, do jakiego nas w ostatnim czasie przyzwyczaiła. W 8. minucie obok bramki Rojiblancos piłkę posłał Asier Illarramendi. Piłkarze Philippe Montaniera mocno naciskali, przez co goście mieli spory problem ze skonstruowaniem jakiejkolwiek dobrej akcji ofensywnej. Jedna z niewielu takich prób miała miejsce w 12. minucie, kiedy Gabi wrzucał w pole karne, piłka odbiła się od jednego z obrońców i trafiła do Adriana Lopeza, którego płaski strzał pewnie wyłapał Enaut Zubikarai. Mimo to postawa zespołu ze stolicy Hiszpanii mogła martwić, bowiem podopieczni Simeone pozwolili swoim przeciwnikom zdominować środek pola, przez co mogli oni zdecydowanie dłużej utrzymywać się przy piłce. W 21. minucie nieźle zza pola karnego uderzał Carlos Vela, ale Courtois zdołał odbić piłkę na rzut rożny. Czas powoli mijał, a gospodarze w międzyczasie wyłapali kilka żółtych kartek. Po pół godzinie gry w całkiem dobrej sytuacji znalazł się Raul Garcia, ale po ładnym dośrodkowaniu Mario Suareza hiszpański pomocnik z pięciu metrów nieczysto główkował i posłał piłkę obok bramki. Później do głosu znów zaczął dochodzić Real Sociedad. W 31. minucie po wrzutce Xabiego Prieto nad bramką Atletico głową strzelał Inigo Martinez. Parę chwil później kolejną próbę z dystansu podjął Vela, ale futbolówka poleciała wysoko nad poprzeczką. Niemal kompletnie niewidoczny był Radamel Falcao, którego partnerzy co prawda starali się szukać jakimiś długimi podaniami, ale najczęściej padały one łupem obrońców gospodarzy. Ostatnie pięć minut pierwszej połowy było prawdziwym szturmem na bramkę Rojiblancos, którzy zostali zamknięci na własnej połowie, a przez pewien okres nawet na własnym polu karnym. W 40. minucie świetną interwencją popisał się Courtois, który przerzucił piłkę nad bramką po dośrodkowaniu Alberto de la Belli, które niespodziewanie leciało wprost w okienko. Kilkadziesiąt sekund później belgijskiego bramkarza wyręczył Falcao. Po rzucie rożnym do futbolówki na siódmy metr wybiegł Courtois i wybił ją za 'szesnastkę’, gdzie od razu dopadł do niej Griezmann. Francuz uderzył z pierwszej piłki i gdyby nie interwencja El Tigre, wówczas na pewno padłaby bramka, bowiem wypożyczony z Chelsea bramkarz dopiero zbierał się z murawy. Na kilka chwil przed końcowym gwizdkiem przed polem karnym Velę faulował Mario Suarez, który zresztą powinien dostać za to zagranie żółtą kartkę. Do rzutu wolnego podszedł Prieto i choć trafił prosto w mur, to piłkę dobijał Griezmann, a ta trafiła w rękę będącego we własnym polu karnym Gabiego. Sędzia nie odgwizdał jednak rzutu karnego, choć wydaje się, że powinien to zrobić.
Mimo bardzo słabej postawy w pierwszych 45 minutach Simeone nie zdecydował się w przerwie na żadne zmiany. Widać jednak było, że od początku drugiej połowy Rojiblancos zdecydowanie bardziej skupiali się na grze i o wiele częściej atakowali. Znacznie lepiej prezentował się również Falcao, który wreszcie miał piłkę przy nodze i nawet jeśli pierwsze próby zakończyły się fiaskiem, to widać było pewien progres. W 53. minucie Miranda posłał bardzo dobrą długą piłkę w kierunku El Tigre i gdyby nie faul Martineza Kolumbijczyk prawdopodobnie znalazłby się w sytuacji sam na sam z Zubikaraim. Real Sociedad odpowiedział uderzeniem z powietrza Veli, które jednak było bardzo niecelne. Po godzinie gry z rzutu rożnego dośrodkowywał Koke, a Miranda choć zdołał dojść do piłki, to główkował niecelnie. Z każdą kolejną minutą mecz rozkręcał się coraz bardziej, a obie drużyny przeprowadzały akcję za akcję, wyprowadzając cios za cios. Gospodarze przeprowadzili całkiem niezły kontratak, w trakcie którego rozklepali trochę defensywę Atletico, ale na szczęście ostatnie podanie do Imanola Agirretxe było zbyt niedokładne, by hiszpański napastnik mógł poszukać uderzenia na bramkę Courtoisa. Kilkanaście sekund później świetną okazję do strzelenia gola mieli Rojiblancos. Najpierw z lewej strony pola karnego kąśliwy strzał oddał Koke, a Zubikarai z trudem zdołał odbić lecącą w jego kierunku piłkę, a następnie z kilku metrów do prawie pustej bramki nie trafił Falcao. W 64. minucie ciekawym uderzeniem popisał się Griezmann, ale bramkarz Los Colchoneros bez trudu złapał te próbę. Chwilę potem z około 25 metrów strzelał wprowadzony na boisko Cristian Rozdriguez, ale i on nie zdołał zaskoczyć golkipera Realu Sociedad, który na 20 minut przed końcem popisał się świetną paradą. Z rzutu wolnego w pole karne dośrodkował Koke, a piłkę strącił Mikel Gonzalez i gdyby nie interwencja Zubikarai, wówczas bylibyśmy świadkami bardzo ładnej bramki samobójczej. Do końca meczu pozostawało coraz mniej czasu i oba zespoły były coraz bardziej zdeterminowany, by strzelić zwycięskiego gola. W 83. minucie fatalne pudło zaliczył Vela. Gospodarze wyprowadzili szybki atak, podczas którego na lewym skrzydle z piłką znalazł się Griezmann. Francuz zagrał do biegnącego środkiem niekrytego meksykańskiego napastnika, lecz ten mając przed sobą jedynie Courtoisa uderzył z około 16 metrów daleko obok bramki. Kilka minut później tuż nad poprzeczką strzelał Chory Castro. Kiedy wydawało się, że mimo wszystko spotkanie zakończy się podziałem punktów, wówczas przed polem karnym Realu Sociedad został sfaulowany Cristian Rodriguez. Do piłki niespodziewanie podszedł Falcao i świetnym uderzeniem tuż nad murem umieścił piłkę w bramce, dając tym samym Atletico ważny komplet punktów. Dla Rojiblancos był to już kolejny pojedynek w tym sezonie, który wygrali dzięki trafieniu w samej końcówce.
Podopieczni Simeone zatem w dalszym ciągu kontynuują świetne passy. 20 z rzędu meczów bez porażki oraz 10 kolejnych zwycięstw (w obu przypadkach biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki) – to naprawdę robi wrażenie. Kolejna szansa na poprawę tych statystyk już w najbliższy czwartek, kiedy to na Vicente Calderon przyjedzie Academica, by rozegrać spotkanie w ramach 3. kolejki fazy grupowej Ligi Europy.
Skład Atletico Madryt: Courtois – Juanfran, Godin, Miranda, Filipe – Gabi, Mario Suarez, Raul Garcia (Cristian Rodriguez 62′), Adrian (Diego Costa 86′), Koke (Emre 80′) – Falcao
Bramki:
0:1 – R. Falcao 90′