Nie udało się. Po raz kolejny Atletico Madryt poległo na Santiago Bernabeu i na zwycięstwo w derbach poczekamy jeszcze co najmniej do wiosny przyszłego roku. Nie ma się co oszukiwać – Real był dziś zespołem lepszym, stworzył sobie więcej sytuacji bramkowych oraz miał w swoich szeregach Cristiano Ronaldo. Można na jego temat wygłaszać bardzo skrajne opinie, ale nikt nie zaprzeczy, że Portugalczyk przyćmił dziś Radamela Falcao. Czy trzeba się załamywać? Zdecydowanie nie, bo Rojiblancos i tak zrobili wszystko, co było w ich mocy. Po prostu trafili na wyjątkowo zmotywowanych Królewskich, dla których dość wczesne objęcie prowadzenia okazało się kluczem do wygranej. Jednak w tabeli to Los Colchoneros nadal są wyżej i mają 5 punktów przewagi nad lokalnym rywalem. Dlatego warto za tydzień wywalczyć na Vicente Calderon komplet punktów z Deportivo tak, by przynajmniej do końca roku utrzymać status quo.
Tuż przed rozpoczęciem derbów okazało się, że z powodu urazu nie będzie mógł zagrać Filipe. Brazylijczyka na lewej stronie obrony zastąpił Daniel 'Cata’ Diaz, co przy posiadaniu Silvio i Domingo Cismy było małą niespodzianką, tym bardziej że były gracz Getafe raczej nie jest przyzwyczajony do gry na boku defensywy. Od pierwszego gwizdka w obu zespołach widać była ogromną zaciętość, wolę walki oraz solidne przygotowanie taktyczne. Atletico nie odstawało od Realu, a dzięki swojemu pressingowi i rozważnej grze w środku pola dość sprawnie powstrzymywało swoich rywali. W 3. minucie Cata Diaz pokazał, że być może jest w stanie zastąpić Filipe i w niezłym stylu zatrzymał szarżującego z prawej strony Alvaro Arbeloę. W pierwszym okresie meczu żadna ze stron nie potrafiła stworzyć sobie dogodnej okazji. Długie podania raczej nie trafiały do adresatów, a próby jakiegokolwiek rozegrania kończyły się fiaskiem, bowiem linie obronne obu ekip prezentowały się bardzo dobrze. Mieliśmy prawdziwy pokaz walki, podczas którego nie było straconych piłek. Choć często dochodziło do fauli oraz różnych przepychanek, to większość z nich spowodowana była presją derbów. Real nie potrafił rozwinąć skrzydeł i wraz z upływem czasu kibice Rojiblancos mogli mieć coraz więcej nadziei na osiągnięcie korzystnego rezultatu na Santiago Bernabeu. W 13. minucie Atletico było bliskie objęcia prowadzenia. Z prawej strony Diego Costa ograł Sergio Ramosa, który się potknął, po czym zagrał piłkę na krótki słupek do Radamela Falcao. Kolumbijczyka zdołał jednak powstrzymać Iker Casillas, który dość szczęśliwie odbił uderzenie El Tigre na rzut rożny. Po kwadransie gry żółtą kartkę otrzymał Arda Turan. Turecki pomocnik niedaleko pola karnego celowo zagrał ręką, przeszkadzając tym samym Cristiano Ronaldo w przyjęciu piłki i rozegraniu akcji. Jak wielki to był błąd dowiedzieliśmy się kilkadziesiąt sekund później. Do rzutu wolnego podszedł właśnie Portugalczyk i silnym, mierzonym strzałem tuż przy słupku nie dał żadnych szans Thibautowi Courtoisowi, który choć wyciągnął się jak struna, to nie zdołał odbić piłki i tym samym Real objął prowadzenie. Co ciekawe, stracona bramka wcale nie zdeprymowała podopiecznych Diego Simeone. Wręcz przeciwnie – goście nadal grali swoje tak, jak gdyby nigdy nic. To oczywiście bardzo dobra postawa, jednak o ile można było chwalić grę pressingiem i dość sprawnie działającą defensywę, to z atakiem był już problem. W 24. minucie Atletico mogło wyprowadzić niezłą kontrę, ale Arda Turan został sfaulowany przez Samiego Khedirę, który dostał zresztą za to żółtą kartkę. W międzyczasie co chwila dochodziło do pojedynków Diego Costy z kolejnymi graczami Królewskich. Niesportowych zachowań i gestów było coraz więcej, ale z reguły wszystko kończyło się na upomnieniu przez sędziego. Po ponad pół godzinie gry kolejny groźny strzał z dystansu oddał Cristiano Ronaldo. Rzut wolny w okolicach środka boiska szybko wykonał Xabi Alonso, który podał do Portugalczyka. Były piłkarz Manchesteru United podbiegł z nią kilka metrów i mocno uderzył na bramkę Rojiblancos, ale tym razem Courtois zdołał odbić piłkę do boku tuż po tym, jak ta przed nim skozłowała. Kilkadziesiąt sekund później do żenującego zdarzenia doszło przy linii końcowej boiska na połowie Realu. Falcao i Ramos walczyli o piłkę. Obrońca Los Blancos wykonał wyraźny ruch w kierunku znajdującego się za nim El Tigre i trafił go w ucho. Kolumbijczyk padł jednak na murawę mniej-więcej w taki sposób, jakby właśnie otrzymał nokautujący cios bokserski. W każdym razie zachowanie obu zawodników było poniżej profesjonalnego poziomu. Przed przerwą mogliśmy oglądać jeszcze próbę Mario Suareza, ale jego strzał sprzed pola karnego nie dość, że był słaby, to jeszcze odbił się od nogi jednego z rywali, dzięki czemu Casillas nie miał problemów ze złapaniem piłki. Tym samym po pierwszych 45 minutach prowadził co prawda Real, ale sam mecz był bardzo wyrównany i można było mieć nadzieję, że po przerwie Rojiblancos zrobią wszystko, by wyrównać.
Jednak tuż po wznowieniu gry to Królewscy nieco przycisnęli. Na szczęście, poza rzutem rożnym i rzutem wolnym w okolicach pola karnego, nic z tego nie wyszło. W 50. minucie z dystansu uderzał Falcao, ale piłka poleciała obok bramki gospodarzy. Do kolejnej zabawnej sytuacji doszło chwilę potem. Przed jednym ze stałych fragmentów gry na połowie Los Blancos, w polu karnym po raz kolejny starli się Ramos i Diego Costa. Brazylijczyk machnął ręką w kierunku hiszpańskiego obrońcy i nie wiedzieć czemu nie otrzymał za to żółtej kartki. Czas uciekał, a podopieczni Diego Simeone dalej nie potrafili stworzyć choć jednej, groźnej okazji. Real natomiast coraz częściej próbował naciskać i było widać, że gospodarze chcą strzelić kolejnego gola. W 56. minucie niezłą dwójkową akcję przeprowadzili Cristiano Ronaldo i Mesut Ozil, ale ten pierwszy ostatecznie uderzył obok słupka. Po godzinie gry żółtą kartką ukarany został Juanfran. Prawy obrońca Atletico faulował Cristiano Ronaldo niedaleko własnej 'szesnastki’. Portugalczyk po raz kolejny podszedł do piłki i choć sprytnie uderzył między stojącymi w murze Koke i Ardą Turanem, to Courtois nie dał się zaskoczyć i skutecznie interweniował. Defensywa gości powoli zaczynała pękać, a gospodarze coraz wyraźniej zaczęli przeważać. Mimo to Cholo nie przeprowadzał żadnych zmian i było widać, że w 100% ufa tym, którzy byli na boisku. Nie można bowiem powiedzieć, że Rojiblancos nie realizowali jego założeń taktycznych. Brakowało jedynie jakości w ofensywie, a bez tego niestety trudno ugrać cokolwiek na Santiago Bernabeu. W 66. minucie Królewscy dopięli swego i zdobyli drugą bramkę. Los Blancos przeprowadzili kontrę, po której Cristiano Ronaldo chciał zagrać do wbiegającego w pole karne Karima Benzemy, ale ten skutecznie został uprzedzony przez Juanfrana. Piłka spadła jednak ponownie pod nogi gracza gospodarzy, który dobrze wypatrzył, że w 'szesnastce’ znajduje się niepilnowany Mesut Ozil. Niemiec otrzymał dokładne podanie i bez problemu z bliskiej odległości pokonał Courtoisa. Od tego momentu wszystko się posypało, a Rojiblancos na dobrą sprawę przestali już istnieć. Z kolei Real postanowił dalej atakować. Na około dwadzieścia minut przed końcowym gwizdkiem niezłym strzałem z prawej strony pola karnego popisał się Callejon, ale gracz Królewskich nie zdołał zaskoczyć nim bramkarza Atletico. W 73. minucie na boisku w miejsce Gabiego i Koke pojawili się Tiago i Adrian Lopez, ale te zmiany nic nie dały. Podopieczni Diego Simeone mogli mówić o sporym szczęściu, bo w odstępie kilku minut Cristiano Ronaldo najpierw uderzył w poprzeczkę z rzutu wolnego, a następnie z akcji trafił w słupek. Do samego końca niewiele się już wydarzyło. Piłkarze Jose Mourinho starali się kontrolować grę, podczas gdy Los Colchoneros niemal całkiem opadli z sił i chęci. Tym samym Real wygrał 2:0 i przez najbliższe pół roku to on rządzi w Madrycie. Niestety.
Skład Atletico: Courtois – Juanfran, Miranda, Godin, Cata Diaz – Gabi (Tiago 73′), Mario Suarez, Koke (Adrian 73′), Arda Turan (Raul Garcia 77′) – Diego Costa, Falcao
Bramki:
1:0 – C. Ronaldo 16′
2:0 – M. Ozil 66′