Dla Radamela Falcao sobotnie derby będą wyjątkowe. Oczywiście dla każdego Rojiblancos jest to specjalny mecz, ale dla El Tigre będzie to debiut na Santiago Bernabeu (nawet w ciągu dwóch lat spędzonych w FC Porto nie miał okazji grać na tym stadionie). Choć w Atletico Madryt gra on już drugi sezon, to w poprzednim sezonie nie mógł on wystąpić na obiekcie Królewskich z powodu kontuzji przywodziciela, której nabawił się na jednym ze zgrupowań swojej reprezentacji.
Przed tamtym spotkaniem ówczesny trener Rojiblancos, Gregorio Manzano, powiedział: – Niestety, on nie będzie mógł nam pomóc i nie zagra przeciwko Realowi. Nie jest jeszcze gotowy do gry w 100%, nawet na treningach nie trenuje z całą grupą, więc to po prostu jest niemożliwe, by włączyć go do kadry meczowej. Nie mogę ryzykować pogłębienia jego urazu, bo to nasz najważniejszy piłkarz i miałbym problem z zastąpieniem go.
Teraz jednak sytuacja jest dużo prostsza. Diego Simeone oszczędza Falcao kiedy tylko może. Tym samym El Tigre nie rozegrał ani jednej minuty w Copa del Rey i Lidze Europy (tylko Arda Turan i Diego Godin są w podobnej sytuacji). Cholo, jak dotąd, korzystał z Kolumbijczyka wyłącznie w La Liga oaz w meczu o Superpuchar Europy, gdzie zresztą był on zdecydowanie najlepszym piłkarzem. Mimo stosunkowo małej liczby występów (13 z możliwych 21) strzelił on już 14 goli.
Przed derbowym spotkaniem ważne jest to, że 26-letni napastnik po serii trzech (czterech jeśli liczyć reprezentację) meczów bez zdobycia bramki przełamał się w niedzielnym starciu z Sevillą, pewnie wykorzystując rzut karny. Daje to pewną nadzieję na korzystny wynik na Santiago Bernabeu, tym bardziej że Falcao dobrze wie jak trafić przeciwko Realowi, gdyż uczynił to w poprzednim sezonie na Vicente Calderon (KLIK!). Choć gol ten dał wówczas wyrównanie stanu meczu na 1:1, to ostatecznie Królewscy i tak wygrali aż 4:1. Może tym razem będzie na odwrót? Albo chociaż inaczej…