Przed wami ważny mecz przeciwko rywalowi, którego znakomicie znasz.
– A który mecz nie jest ważny? Dla mnie każde spotkanie jest istotne. Każde chce wygrać i w każdy chcę dla mojego zespołu jak najlepiej. Znam Atlético bardzo dobrze, grałem tam przez wiele lat. Moim celem jest jednak zwycięstwo, które pozwoli nam zachować regularność na naszym stadionie i przybliży nas do miejsca, w którym chcemy być.
Atlético jest teraz łatwiejsze do skarcenia niż w poprzednich latach?
– Mówić o takim rywalu, że jest bez formy to bardzo ryzykowna rzecz. Musimy dać z siebie wszystko i jak najskuteczniej przeciwstawić się ich mocnym stronom. Chcemy zrobić swoje i wygrać.
Jakie są ich mocne strony?
– Nie ma sensu o tym mówić. Udowodniają, że są mocnym, niezwykle zgranym zespołem, który gra na poziomie najlepszych w Europie. Mają piłkarzy, którzy są w stanie w pojedynkę zadecydować o losach meczu i skrzywdzić cię w każdym momencie. Na szczęście na swoim boisku mamy wsparcie fanów, które miejmy nadzieję poniesie nas ku zwycięstwu.
Rozmawiacie w szatni o tym, że Atlético wygrało, jak dotąd, wszystkie mecze na nowym San Mamés?
– Nie, to tematy dla was. My mamy ważniejsze sprawy na głowie. Znamy swoje atuty i jeśli się postaramy, wygramy.
Trudno jest grać przeciwko Atlético z wiedzą, że spędziłeś tam tyle lat?
– W całej Primera División nie ma klubu, w którym nie miałbym kolegi, z którym grałem razem w jakimś klubie lub w reprezentacji. Dla mnie to nie jest jakaś nowa sytuacja. Poza boiskiem staram się mieć ze wszystkimi jak najlepszy kontakt, ale na murawie jestem wojownikiem i przez 90 minut wszystko idzie na bok, liczy się tylko zwycięstwo.
Będziesz świętował strzelenia gola?
– Pytano mnie o to już tyle razy… Nie zamierzam. To kwestia szacunku, choć niektórzy mogą uznać to za dziwne. Zarówno wobec Osasuny, jak i Atlético mam mnóstwo szacunku. Nie zmienia to faktu, że chcę trafić do siatki i pomóc tym mojej drużynie w osiągnięciu dobrego rezultatu.
Źródło: AS