Sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej w Hiszpanii rozpocznie się za dziesięć dni. Najwyższy czas pokusić się o przedsezonowe prognozy wszystkich uczestników iberyjskiego pościgu. Choć nic nie zapowiada złamania skostniałej hierarchii ligowej, to tegoroczna rywalizacja w lidze Mistrzów Świata i Europy na pewno przysporzy wielkich emocji, szczególnie tym, którzy od lat oglądają plecy Barcelony i Realu – gdyż w tym roku to grono powinno poszerzyć się o nowe twarze. Także najubożsi podejmą zażartą walkę o utrzymanie.
NA SZCZYCIE BEZ ZMIAN
Kursy na zwycięstwo kogoś innego niż FC Barcelona i Real Madryt są – u różnych bukmacherów, mniej więcej 50 razy większe aniżeli na sukces potentatów. Mało jest jednak prawdopodobne, by do przemianowania hierarchii w hiszpańskiej piłce klubowej doszło akurat w tym roku.
Real Madryt, podobnie zresztą jak ich odwieczny rywal byli zaangażowani w przewlekłą sagę transferu napastnika: Sergio Aguero chciał przenieść się na Santiago Bernabeu, lecz kategorycznie nie zgodzili się na to działacze Atletico. Sytuacja z Neymarem jest nieco bardziej skomplikowana, gdyż różne źródła informują o różnych sygnałach ze strony gwiazdora ligi brazylijskiej i jego pracodawcy. Los Blancos sprowadzili Hamita Altintopa z wolnego transferu, Fabio Coentrao oraz Nuriego Sahina. Wielkim znakiem zapytania jest rola w stołecznym klubie Ricardo Kaki, choć naturalnie największe znaczenie będzie odgrywać skuteczność napastników – Benzemy, Cristiano Ronaldo i ewentualnie Adebayora, o ile – rzecz jasna – zostanie kupiony. W pre-sezonie Real wygrał wszystkie 7 meczów strzeliwszy w nich 27 goli. Zdaniem wielu Real znów skazany jest na wicemistrzostwo, ale z racji szerszej kadry oraz uszczypliwej chęci pokonania Barcelony, madrytczycy sięgną po tytuł mistrza Hiszpanii.
Prawdopodobnie sukcesów FC Barcelony wszyscy – z wyjątkiem jej kibiców, mają dosyć. Trzy mistrzostwa kraju z rzędu najdobitniej pokazują, iż próbujący się odegrać Real goni, goni i dogonić nie może. Kataloński klub skupiał się przez całe lato na dwóch piłkarzach – Alexisie Sanchezie, którego ostatecznie powitano na Nou Camp oraz porwanym do Londynu wychowanku, Francescu Fabregasie. Serial pt. ’Latający cyrk Pepa Guardioli’ obserwujemy już od paru lat, lecz nadal bez happy-endu – Katalończyk uwięziony na Emirates Stadium musiałby dorzucić się do okupu za swoją osobę. Mimo wszystko, Barcelona i tak wyprzedza wszystkich, nie tylko w Hiszpanii ale i całej Europie. Tyle, że kiedyś moment, w którym zostaną zdetronizowani nastąpi. Wierzę, że to już w tym sezonie.
WSZYSCY MIERZĄ W EUROPĘ
W Hiszpanii już przed kilkoma laty utworzyła się grupka zespołów za słabych na równorzędną walkę z FC Barceloną i Realem Madryt o tytuł mistrzowski, która za główny cel rokrocznie stawia sobie awans do Ligi Mistrzów i Europa League. Tylko sukces, dobra promocja marki na europejskich boiskach pozwala zarobić pieniądze niezbędne do utrzymania siły drużyny po to, by kiedyś wreszcie przerwać hegemonię wielkiej dwójki.
Moim skromnym zdaniem Valencia w tym roku zrobiła drobny krok ku minimalizacji przewagi Barcelony i Realu nad resztą stawki. Strata z poprzedniego sezonu wynosiła 21 punktów. W nadchodzących rozgrywkach ma ona być zdecydowanie mniejsza, a to dlatego, iż Nietoperze wreszcie poczynili właściwe ruchy na rynku – w poprzednim roku wyraźnie się osłabili, a transfery sprzed dwóch lat nikogo na kolana nie powaliły. Wzmocniono właściwie każdą formację. Na bramkę za śmieszne grosze sprowadzono świetnego Diego Alvesa, który będzie konkurencją dla wychowanka VCF, Vicente Guaity. Obrona, która od jakiegoś czasu również była bolączką Los Ches została wsparta w pierwszej kolejności. 25-letni Adil Rami, mistrz Francji na pewno przyniesie sporo dobrego. Oprócz nich, dołączyli również młodzieżowcy: Sergio Canales i Dani Parejo oraz Pablo Piatti. Linii ataku może Valencii zazdrościć każdy, a tylko w mniejszym stopniu Real i Barca: Juan Mata, Jordi Alba, Pablo Piatti, Soldado, Aduriz, Hernandez… Ponadto w ekipie Unaia Emery’ego zaszła zmiana pokoleniowa: pożegnano się z przekraczającymi 30-stkę Cesarem Sanchezem, Vicente, Del Horno czy Davidem Navarro. Ten rok dla Valencii może być naprawdę udany, a gdyby ligę rozegrano bez dwójki głównych faworytów, to prawdopodobnie i tak, już teraz znalibyśmy zwycięzcę.
Kto wie, czy Athletic Bilbao właśnie w tym sezonie nie osiągnie kulminacyjnego pułapu, na który cierpliwie wspina się od kilku lat. Baskowie z mozołem tworzą zespół mogący przeciwstawić się grupie pościgowej. Świadczy o tym fakt, iż Rojiblancos nie kwapią się do sprzedaży swoich gwiazd, a ponadto wzmocniło się utalentowanym Anderem Herrerą, z którym Javi Martinez może stworzyć topowy duet środkowych pomocników. Dodając do uzdolnionej młodzieży trenera-idealistę graniczącego ze zdrowym rozsądkiem, może powstać naprawdę mocny zespół, który nie tylko zajmie jedno z miejsc uprawniających do gry w Europa League, ale również do rywalizacji o Ligę Mistrzów.
Villarreal mimo powiewu pesymizmu po odejściu Santiego Cazorli, nadal będzie znajdował się wśród grupy opozycyjnej wobec dwójki głównych potentatów. Zatrzymanie w swoich szeregach wzbudzającego wielkie zainteresowanie Giuseppe Rossiego i nieocenionego rozgrywającego, Borję Valero są niewątpliwym sukcesem działaczy Amarillos w tegorocznym mercado. Niejasna jest przyszłość Nilmara, który może przenieść się do AS Romy. Villa walczy jednak o Jonathana de Guzmana. Wadą Zółtych jest z całą pewnością wąska kadra, która w obliczu silnej konkurencji i gry w Lidze Mistrzów może nie wytrzymać trudów sezonu. Dłuższy kryzys formy w nadchodzącym sezonie jest nieunikniony.
Model Manchesteru City powielony został w Maladze. Zespół budowany jest z głową przez Manuela Pellegriniego. Chilijczyk może być szczęśliwy, gdyż jego kadra jest na tyle mocna, że ma niemal po dwóch równych piłkarzy na każdą pozycję. Najsłabiej obsadzona wydaje się być bramka, lecz największą siłą klubu z La Rosadela będzie linia ataku. Van Nistelrooy, Julio Baptista, Joaquin, Santi Cazorla – taką ofensywę trzy, cztery lata temu chciał skompletować Real Madryt. Do tego są jeszcze Jose Rondon, który już w poprzednim sezonie zaprezentował się z bardzo dobrej strony, utalentowany wychowanek Juanmi; Diego Buonanotte, Jeremy Toulalan… Awans do Ligi Europejskiej powinni wywalczyć, choć pamiętajmy, że skład na papierze to jeszcze nie wszystko. Ale jeśli zgranie pozwoli, a czasu Andaluzyjczycy mieli całkiem sporo, to jedną pozycję z miejsc 5-8 rezerwuję Maladze.
Sevilla w ostatnich latach stała się jednym z najjaśniejszych przystanków w hiszpańskim futbolu klubowym. Oczekiwania związane z nadchodzącym sezonem są dość wysokie biorąc pod uwagę piątą pozycję w lidze na finiszu poprzednich rozgrywek. Sevilla zatrudniła na stanowisko trenera Marcelino, którego wszyscy kojarzą z rewelacyjnym Racingiem Santander w sezonie 2007/2008, gdy zajął z 6. miejsce. Zastanawia jednak fakt, dlaczego zaraz po kwalifikacji do PUEFA przeszedł do bardzo słabej Saragossy, skoro otrzymał oferty z Valencii (był ponoć faworytem, przed Emerym), lub angielskiego Newcastle. Czy był to strach przed większym klubem? Andaluzyjczycy, tradycyjnie, zrobili ciekawe transfery – wszystkim znany Piotr Trochowski wzmocni i tak już silną drugą linię, a konkurencję w ataku zwiększy Manu del Moral. Kluczem zapewne będzie Jesus Navas, który po średnio udanym sezonie 10/11 wraca przepracowując sezon przygotowawczy. Gra na trzech frontach nie będzie łatwa zważywszy na raczej wąską kadrę, ale sam Marcelino twierdzi, iż „nie liczy się ilość, lecz jakość”.
Atletico Madryt początkowo sprawiało wrażenie, jakby samo nie wiedziało, o co zamierza walczyć w nowym sezonie Primera Division. „Los Colchoneros” zapowiadali powrót do elitarnych rozgrywek europejskich, ale bierne zachowanie na rynku transferowym niemal do połowy sierpnia pozwalało pokusić się o stwierdzenie, że, tak naprawdę, klub nie stawia przed sobą żadnych wygórowanych celów. Z Vicente Calderón ubyło dwóch piłkarzy, którzy gwarantowali jakość nie tylko stołecznej ekipie, ale całej lidze, a następcy – choć wysokiej klasy, to przejawiają się tylko w doniesieniach prasowych, z których może niewiele wyniknąć. Madrytczycy mają do wykorzystania 70 milionów € z transferów De Gei, Aguero i Ujfalusiego, a do tej pory sprowadzono jedynie Ardę Turana i Gabiego. Wzmocnień Atletico szuka właściwie wszędzie – od pomocnika Wolfsburga, Diego, przez wspomnianego Turana, Antoine Griezmanna z Sociedad aż po Radamela Falcao z FC Porto. Zaangażowania nie można czerwono-białym odebrać, ale ich skuteczność negocjacji jest wprost proporcjonalna do trafności wzmocnień z poprzednich okienek transferowych – Eliasa już skreślono, Juanfranowi szykowane jest miejsce na ławce rezerwowych, a Meridzie szuka się naiwnego pracodawcy. Atletico naturalnie jest wielką niewiadomą – nawet jeśli uda się sprowadzić tych piłkarzy, na których liczą kibice, nie oznacza to jeszcze europejskich pucharów. Mogą znów powalczyć o Champions League, jak i zostać wykopani z strefy Ligi Europejskiej.
SPOKOJNE ŻYCIE ŚREDNIAKÓW
Espanyol już kilka lat temu wykupił sobie pakiet przeciętnościowy w Primera Division. Papużki od czasu do czasu potrafią zachwycać, ale temu zespołowi można przypisać łatkę „drużyny jednej rundy”. Tak było w poprzednim sezonie, tak bywało również wcześniej, gdy do świątecznej przerwy walczyli w strefie europejskich pucharów, by po nowym roku spadać w hierarchii ligowej po równi pochyłej. W letnim mercado zatrzymali jedną z największych gwiazd – Pablo Osvaldo. Druga – Jose Callejón wrócił na Santiago Bernabeu. Strata wychowanka Realu jest olbrzymia i nawet sprowadzenie Juana Albina z Getafe nie zrekompensuje braku Callejóna. Wychowankowie, na których stawia Mauricio Pochettino kilka razy błysną, ale wątpię, by byli w stanie zawojować ligę. Środek tabeli to dla nich optymalne miejsce.
Getafe od ośmiu lat mniej więcej z podobnym skutkiem kończyli grę w hiszpańskiej ekstraklasie. Na Madryckie przedmieścia sprowadzono młodego trenera, Luisa Garcię z nadzieją, iż zrobi krok w kierunku rozwoju mającego całkiem spory potencjał zespołu. W wakacje odbyła się tutaj letnia wyprzedaż. Za pożądanych uchodzili Manu del Moral, Dani Parejo i Derek Boateng. Każdy z nich miał spore znaczenie dla zespołu Getafe. Z nowych nabytków tylko Diego Castro robi spore wrażenie i swoją grą na pewno wniesie sporo dobrego w szeregi zespołu z Coliseum. Niemniej, architekta ubiegłorocznej rewelacji La Ligii, Luisa Garcię czeka niewdzięczne zadanie utrzymania osłabionego Getafe wśród niewyróżniających się średniaków.
Po dwóch latach gry w Segunda Division, fani Ligi BBVA znów będą mogli obserwować poczynania Realu Betis. Verdiblancos pokazali wszystkim drugoligowcom plecy i na fali awansu rozpoczną sezon derbowym meczem z FC Sevillą. Udany start przed własną publicznością w spotkaniu z odwiecznym wrogiem wydaje się być najlepszą drogą powrotu na utracone przed kilkoma laty pozycje. Real Betis Balompie idzie zdecydowanie ku lepszemu – przebudowana, w pełni profesjonalna strona internetowa i klasyczne cienkie zielono-białe pasy sygnalizują ogólny rozruch. Sprzedanie 40 tysięcy biletów świadczy z kolei o nadziei kibiców związanej z powrotem do Primery. Fani są optymistami, bo i kadra nie daje podstaw do niepokoju. Wyróżniający się na tle drugoligowych rywali Jorge Molino czy Chcechu Dorado wspierani przez nowych Javiera Matillę i Jeffersona Montero powinni wystarczyć, by zapewnić sobie bezpieczne miejsce w środku tabeli.
Sporting Gijón zeszłorocznej, dziesiątej pozycji raczej nie osiągną. Z klubem pożegnali się ci, którzy odgrywali poważne role: Diego Castro, Andre Castro i Jose Angel. Manuel Preciado ma jednak w swoich szeregach kilku wartościowych piłkarzy, dla których nadchodzący sezon będzie najlepszym testem możliwości. Lora, Bilić i De Las Cuevas oraz sprowadzony Oscar Trejo powinni być wystarczającym zabezpieczeniem spokojnego życia Sportingu w Primera.
Mimo, że do inauguracji sezonu zostało już niewiele czasu, nadal nie pojawiły się nowe twarze w Realu Sociedad. Jedną z niewielu nowości jest trener, Philippe Montanier, który na ławce rezerwowych przejmie miejsce po Martinie Lasarte. Francuz zapewnił w poprzednim sezonie utrzymanie Valenciennes, a teraz porównywany do słynnego Raynolda Denoueixa szkoleniowiec ma zapewnić Baskom stabilizację. Kibice wierzą w jego umiejętności, o czym najlepiej świadczy fakt, o wzroście liczby socios do 26 tysięcy. Oznacza to, że przed każdym meczem do sprzedaży będzie przeznaczonych ledwie 6 tysięcy biletów.
NA SKRAJU BEZPIECZEŃSTWA
Mallorca nadal szuka wzmocnień. Po nerwowym poprzednim sezonie, w którym od spadku dzielił ich tylko jeden punkt, Wyspiarze chcą uniknąć podobnych nerwów. Z dotychczas sfinalizowanych transferów najciekawiej wygląda dobry i doświadczony Juan Calatayud. Michel Laudrup czekaj nadal na transfer napastnika, który drużynie na pewno się przyda. Mówi się o Nelsonie Valdezie i Danim Guizie. Transfer jednego z nich na pewno wspomógłby broniący się przed spadkiem zespół. Z Majorką może się rozstać najjaśniejszy jej punkt – Jonathan De Guzman. RCD Mallorca oczekuje jednak za Kanadyjczyka 12 milionów €, które mogłaby przeznaczyć na załatanie dziur w składzie. W presezon Wyspiarze udali się do Holandii, gdzie rozegrali pięć sparingów, w których zaprezentowali się solidnie, ale dopiero po poczynionych przez trenera zmianach.
Saragossa z ubiegłorocznej walki o utrzymanie w elicie wyszli zdziesiątkowani i poobijani. Stery przejął doświadczony Javier Aguirre. Meksykanin uratował Saragossę przed degradacją, ale nie oznacza to, że klub z La Romareda może się spodziewać sielanki. Aguirre już rozpoczął proces odmładzania kadry. Usunął z niej zalegający szrot, pożegnał myślących o emeryturze piłkarzy. Wytransferowani zostali jednak dwaj świetni zawodnicy – Gabi pełniący funkcję kapitana oraz obiecujący wychowanek Ander Herrera, którzy ewakuowali się do dających lepsze perspektywy drużyn. Blanquillos przez zdecydowaną część rozgrywek będą przemieszczali się w okolicach strefy spadkowej, ale ostatecznie powinni się z niej wydostać. No, chyba, że do finiszu sezonu zdążą zbankrutować.
Z pracy w Levante zrezygnowało przed rozpoczęciem nowego sezonu kilka ważnych postaci. Po trenerze Luisie Garcii kibice niemal płakali. Młody szkoleniowiec wykonał świetną robotę zdobywając w stulecie klubu awans do Primera Division (2009/10) po czym zajął najwyższą w historii pozycję w lidze – 13. A wszystko przy najniższym budżecie w całej lidze. Nowym trenerem został pełen pomysłów Juan Ignacio Martinez. Ale czy w Levante zdziała cuda i utrzyma Levante w lidze? Łatwo nie będzie, gdyż wspaniały dla klubu etap się zamknął. Obok utalentowanego trenera odeszli także podstawowi napastnicy – Caicedo i Stuani. Przybyli piłkarze nadający się do gry o utrzymanie – mający charakter, pokazujący pazur Carlos Aranda, solidny bramkarz Keylor Navas (o którego ponoć zabiegało Getafe i FC Twente) czy doświadczony, ale nadal mogący sporo wnieść do zespołu Francisco Farinos. Dlatego Granotes (Żabom) nie będzie łatwo i mimo, iż osobiście ich typuję do strefy zagrożonego bezpieczeństwa, niewykluczone, że w walce o utrzymanie polegną.
Osasuna wpędzona w rozpaczliwą sytuację finansową musiała sprzedać Nacho Monreala i Javiera Camunasa. Josetxo Romero oraz Walter Pandiani nie przedłużyli kontraktów. Odszedł również Carlos Aranda, wobec czego kadra klubu z Pampeluny została mocno uszczuplona. Przy okazji tegorocznych transferów, Osasuna nie była w stanie szukać piłkarzy z Primera Division, więc wzmocniła się graczami z zaplecza ekstraklasy. Dużo zależeć będzie od napastników – Ibrahimy i Kike Soli, od których oczekiwane będą gole. Pretemporada zwiastuje jednak spore tarapaty zespołu z El Reyno de Navarra – przegrane z beniaminkami, Betisem i Rayo oraz zaledwie jedno zwycięstwo z ośmiu przedsezonowych spotkań ukazują skrajne bezpieczeństwo Osasuny.
WALKA O UTRZYMANIE WALKĄ O WSZYSTKO
Rayo Vallecano, czwarty madrycki klub w stawce jest zagadką. Poczynione przez Rayo wzmocnienia można co najwyżej sklasyfikować jako transfery wagi lekkiej – Alberto Perea z Atletico Madryt czy Michu z Celty Vigo mogli tylko obić się o uszy nawet bardziej dociekliwym kibicom La Ligi. Madrytczycy nie mają łatwego życia i każdy potencjalny transfer może zostać zrealizowany tylko w opcji wypożyczenia. Kłopotem jest także fakt, iż klub opuściło kilku solidnych graczy – Coke Andujar (Sevilla), Trejo (Mallorca), Amaya (Wigan). Dzielność walecznych piłkarzy i zapaleni kibice mogą jednak nie wystarczyć, by Rayo dłużej cieszyło się La Ligą.
Dla Granady najbliższy sezon będzie pierwszym w Primera Division od 35 lat. Nie oznacza to jednak, że szybko z tą ligą chcą się pożegnać. Wręcz przeciwnie – niedawno burmistrz Granady ogłosił, iż wybuduje 40-tysięczny stadion pod warunkiem utrzymania się w pierwszej lidze. W pretemporadzie nie dobierali sobie wymagających rywali z wyjątkiem Besiktasu i Atletico, z którymi osiągnęli kolejno – 0:0 i 1:0. Co ciekawe, beniaminek sprowadził do siebie aż czterech piłkarzy Udinese. Mając w pamięci przygody Włochów w Primera Division oraz Hiszpanów w Serie A, można powątpiewać w sukces takiej praktyki. Granada starała się utrzymać trzon zespołu i z wyjątkiem odejścia Collantesa, który szczególnie w końcówce poprzedniego sezonu stał się główną postacią, El Grana nie straciła nikogo ważnego. A przybył – ponoć francuski Cristiano Ronaldo – Yohann Mallo, reprezentant Trójkolorowych U-21. Ma cztery lata kontraktu, a więc sporo czasu, by zacząć grać na poziomie Portugalczyka.
Racing Santander czeka strasznie trudny sezon, w którym utrzymanie jest zdecydowanym priorytetem. W chwili obecnej przed klubem z El Sardinero nie pojawiają się żadne perspektywy. Potrzebne są wzmocnienia przede wszystkim w linii ataku. W poprzednim sezonie Racinguistas strzelili zaledwie 41 bramek, a najlepszy strzelec – Markus Rosenberg zmienił barwy klubowe. Doświadczenie Kennedy’ego i Munitisa na niewiele się zda, jeśli nie będą mieć obok siebie kogoś młodego, zdeterminowanego i z zapasem sił. Jednym z takich piłkarzy mógłby zostać wychowanek klubu, Julian Luque. Młody Hiszpan otrzymywał szansę gry „ogonów” w końcówce poprzedniego sezonu, co doprowadziło do nieuchronnych porównań z niedawno wypromowanym przez Racing, Sergio Canalesem. Nie można jednak oczekiwać, iż Julian sam udźwignie ciężar gry. Bez kilku usprawnień składu, ta drużyna nie będzie w stanie utrzymać się w Primera Division i po dziesięciu latach może ponownie pojawić się w Liga Adelante.