Już jutro o godzinie 11:30 w szwajcarskiej miejscowości Nyon odbędzie się losowanie par półfinałowych Champions League. Atlético pokonało Barcelonę 3-2 w ćwierćfinale i dopełniło tym samym grono czterech najlepszych w tym sezonie ekip na Starym Kontynencie. Od finału na San Siro podopiecznych Diego Simeone dzielą jeszcze dwa mecze, w których trafić mogą oni na Manchester City, Real Madryt lub obecnego mistrza Niemiec – Bayern Monachium. Każde losowanie będzie niosło dla Los Rojiblancos pewne podteksty i ciężar emocjonalny.
Pomimo walki z Realem Madryt jak równy z równym na przestrzeni ostatnich dwóch lat i dominacji w bezpośrednich starciach w ramach rozgrywek ligowych, na arenie europejskiej Królewscy zdążyli napsuć swoim sąsiadom zza miedzy krwi jak mało kto. „Momentu tragedii”, jak o trafieniu Sergio Ramosa w finale rozgrywek dwa lata temu powiedział później kapitan Atlético, Gabi, nie trzeba chyba żadnemu kibicowi Los Colchoneros przypominać. Los Blancos także w sezonie 2014/15 w podobnych okolicznościach brutalnie zakończyli udział Czerwono-białych w Champions League na etapie ćwierćfinału po tym, jak kilkadziesiąt sekund przed końcem regulaminowego czasu gry spotkania rewanżowego bramkę na wagę awansu strzelił Javier Hernández. Sam Filipe Luís stwierdził nawet ostatnio, że to właśnie Królewscy są ekipą, której najbardziej chciałby uniknąć.
Bayern Monachium to z kolei drużyna, z którą Atlético spotkało się w długiej i bogatej historii obu klubów zaledwie dwa razy, ale pojedynki te do dziś tkwią w pamięci niektórych starszych kibiców Rojiblancos jako moment tragedii niemal identyczny, co pojedynek z Realem Madryt w Lizbonie latem 2014 roku. Równo czterdzieści lat wcześniej w Brukseli ekipy Die Bayern i Atleti trafiły na siebie w finale ówczesnego Pucharu Europy. Dzięki bramce z rzutu wolnego w wykonaniu Luisa Aragonésa sześć minut przed końcem dogrywki, Rojiblancos prowadzili 1-0, ale bramka Georga Schwarzenbecka w ostatniej minucie dała Niemcom nową nadzieję i szansę na rozegranie powtórki meczu. Ta miała miejsce dwa dni później, a Bawarczycy podmęczonych madrytczyków zdemolowali ostatecznie 4-0. Co ciekawe – prezydent Atlético, Enrique Cerezo przyznał, że jego klub chce trafić na Bayern, by rozliczyć się z demonami przeszłości. Odważne słowa…
Ostatnim rywalem, którego podjąć mogą podopieczni Diego Simeone jest Manchester City. Z angielską drużyną Rojiblancos nie rozegrali w historii ani jednego meczu, ale kluby te połączone zostały osobą pewnego argentyńskiego napastnika. Sergio Agüero – bo o nim mowa – w ciągu pięcioletniego pobytu na Vicente Calderón został ulubieńcem kibiców, ale sposób, w jaki przeniósł się on do ekipy the Citizens oraz cała otaczająca transfer szopka i wypowiedzi samego zawodnika zraziły większość kibiców, a stwierdzenie to i tak jest znacznym eufemizmem. Wielu z nich życzyło Argentyńczykowi śmierci, dlatego łatwo zrozumieć, dlaczego w oczach madryckich fanów jawi się on w czerwono-białej części Madrytu jako persona non grata i dlaczego w imię osobistej zemsty chcieliby oni wylosować (oraz oczywiście wyeliminować) drużynę the Sky Blues.
Kogo Wy chcielibyście jednak wylosować? Zapraszamy do dyskusji poniżej.