27 maja 2001 roku był dla Fernando Torresa niezwykle ważnym dniem. Wtedy, podczas starcia z Leganés na Vicente Calderón, zadebiutował on w pierwszej drużynie Atlético. Rojiblancos wygrali wówczas 1-0, a jedynego gola strzelił José Luque. To właśnie jego w 55. minucie zmienił El Niño.
Hiszpan był wówczas świeżo po Euro do lat 16, na których wywalczył złoty medal, a także został najlepszym strzelcem i najlepszym zawodnikiem całego turnieju. Wcześniej jednak nie wszystko układało się po jego myśli. Choć przed sezonem 2000-2001 spędził całą pretemporadę z pierwszym zespołem, to późniejsze złamanie nogi spowodowało, że do grudnia był poza grą.
W końcu jednak doczekał się szansy od Carlosa Garcíi, ówczesnego trenera Colchoneros. – „Cześć Fernando, tu Paulo Futre”. Futre? Nie mogłem zrozumieć, czemu dzwoni do mnie dyrektor sportowy klubu. Kilka dni wcześniej Iñaki Sáez powiedział mi, że da mi zadebiutować w reprezentacji U-18. Tak wiele rzeczy działo się w krótkim czasie. Futre mnie zaszokował. Powiedział, że mam dołączyć do treningów pierwszej drużyny, bo kolejną pretemporadę także mam z nią przepracować. W środę pojawiłem się na zajęciach, w sobotę znalazłem się w kadrze na mecz, w niedzielę zaliczyłem debiut. Wszystko poszło bardzo szybko – wspomina Fernando Torres.
– Było nieco po trzynastej. Pełen stadion, walczyliśmy o powrót do ekstraklasy, było niezwykle gorąco, ale wygrywaliśmy 1-0. Napięcie było czuć w każdym zakątku stadionu. Byłem jednak dziwnie spokojny. Miałem w sobie ogromną chęć pokazania się, nie było nerwów. Po końcowym gwizdku czułem się dziwnie. Miałem wrażenie, że w młodym wieku osiągnąłem wszystko, o czym marzyłem. Nie mogłem w to uwierzyć. Myślałem wtedy, że mam wszystko, ale tak naprawdę był to dopiero pierwszy krok – dodaje El Niño.
Tydzień później w starciu z Albacete Hiszpan strzelił pierwszego gola dla Atlético. Mimo udanej końcówki rozgrywek o braku awansu do Primera División zadecydował gorszy bilans bramek w stosunku do Tenerife i na powrót do ekstraklasy trzeba było poczekać jeszcze rok.
Dziś Fernando Torres znów będzie miał okazję zmierzyć się z Leganés, choć tym razem na Butarque. Niewykluczone, że i tym razem pojawi się na murawie z ławki rezerwowych, wszak od pierwszych minut niemalże na pewno zagrają Kévin Gameiro i Antoine Griezmann.
Źródło: MARCA