Jubileusz Mirandy
Miranda rozegrał wczoraj swój setny mecz w La Liga. Brazylijczyk okrasił go asystą przy golu Saúla Ñígueza. 30-latek wszystkie występy zanotował w barwach Atlético Madryt, do którego dołączył za darmo przed sezonem 2011/2012. Od tamtej pory w rozgrywkach ligowych wybiegał na murawę odpowiednio w 27, 35, 32 i 6 spotkaniach. Zdobył w nich 8 bramek.
Pierwsze trafienie Raúla Jiméneza
Meksykanin strzelił wczoraj swojego pierwszego gola w barwach Rojiblancos. Być może tylko tego brakowało Meksykaninowi, by móc się odblokować i zacząć grać na naprawdę wysokim poziomie. 23-latek może być jednak szczęśliwy, bo dzięki temu na Vicente Calderón po raz pierwszy usłyszał szczere brawa i być może kibice zaczną go traktować nieco łaskawiej. Wszystko zależeć będzie oczywiście od kolejnych występów.
Saúl Ñíguez wykorzystuje swoją szansę
Saúl Ñíguez jest na początku tego sezonu w bardzo dobrej formie. Młody Hiszpan wykorzystuje każdą szansę, jaką otrzymuje od Diego Simeone. Bez względu na to, czy zaczyna mecz od początku, czy też wchodzi na boisko w drugiej połowie, 19-letni zawodnik daje z siebie wszystko i wyraźnie potrafi odnaleźć się w grze mistrzów Hiszpanii. Doceniają to oczywiście fani Atlético Madryt, dla której już teraz prezentuje się o klasę lepiej niż będący w dołku Mario Suárez. Gol z Sevillą był jego premierowym trafieniem w pierwszej drużynie Los Colchoneros.
Siła leży w canteranos
Wychowankowie Rojiblancos mieli ogromny udział we wczorajszym zwycięstwie. Koke i Saúl Ñíguez zdobyli dwie pierwsze bramki, a pierwszy z nich zaliczył ponadto asystę przy czwartej. Bardzo dobry występ zaliczył również Gabi, który z uwagi na uraz musiał jednak opuścić w przerwie boisko. Niewykluczone, że czerwono-biali canteranos coraz częściej będą przesądzać o wynikach poszczególnych spotkań.
Żywiołowy powrót Diego Simeone
Cholo wrócił na ławkę rezerwowych po sześciu meczach różnych zawieszeń. Argentyńczyk od samego początku żył pojedynkiem Atlético Madryt. Diego Simeone jak zawsze bardzo żywiołowo reagował nie tylko na bramki, ale i na niewykorzystane sytuacje czy faule na jego podopiecznych. Co jakiś czas wyraźnym gestem pokazywał także kibicom, by ci jeszcze mocniej dopingowali swoich ulubieńców.
Atmosfera
Fani jednak i bez tego po raz kolejny dali z siebie wszystko. Od pierwszej do ostatniej minuty głośno wspierali mistrzów Hiszpanii. Sympatycy Los Colchoneros mogą być tym bardziej usatysfakcjonowani, że podopieczni Cholo nie zawiedli w dniu jednego z ich świąt (Día de las Peñas) i sprawili im prezent w postaci pewnego, wysokiego zwycięstwa.
Drugi mecz z rzędu na zero z tyłu
Po spotkaniach z Olympiakos i Celtą miłą odmianą jest to, że defensywa Rojiblancos w dwóch kolejnych meczach nie pozwoliła strzelić gola rywalom. Zarówno Almería, jak i Sevilla nie miały ku temu zbyt wielu okazji. Było to zasługą przede wszystkim stabilnej i skutecznej gry obronnej Atlético Madryt. Przed klubem z Vicente Calderón są jednak dwa kolejne poważne testy – z Juventusem i z Valencią.
Seria podtrzymana
Dla piłkarzy Diego Simeone był to już 23. z rzędu mecz na własnym stadionie w La Liga, którego nie przegrali. Obiekt położony nad rzeką Manzanares od dłuższego czasu jest prawdziwą twierdzą, którą zdobyć jest naprawdę ciężko. W rozgrywkach ligowych ostatnią ekipą, która dokonała tej sztuki była Barcelona. Duma Katalonii wygrała w stolicy 12 maja 2013 roku. Od tamtej pory Los Colchoneros zanotowali 17 zwycięstw i 6 remisów.