Marek Dubielecki (Dylan):
Ogromne rozczarowanie – tak najprościej można opisać mijającą kampanię w wykonaniu podopiecznych Diego Simeone. Rzeczywistość dość brutalnie zweryfikowała przedsezonowe plany i oczekiwania. Trochę tak jakby szło się na randkę z Emmą Watson, ale w restauracji czekała Olga Frycz; jakby czekać cztery godziny przed ośrodkiem Atlético. by zdobyć autograf Koke, ale z długopisem wyszedł Thomas; jakby czekać na rozpoczęcie kursu kulinarnego pod okiem Gordona Ramseya, ale w zastępstwie pojawiła się go prowadzić Magdalena Gessler. Cytując Bartka Obuchowicza z Czasu Surferów: „Miało być fajnie; wcale, kurwa, nie jest fajnie”.
W gruncie rzeczy złożyło się na to wiele czynników. Po pierwsze, Rojiblancos dosięgnął syndrom Bartłomieja Grzelaka, czyli czego nie dotknęli się piłkarze, zamieniało się to w kontuzję. W sumie było ich ponad czterdzieści, co wybitnie utrudniło pracę Cholo. Po drugie. transfery okazały się być całkowicie nietrafione. Kévin Gameiro przypominał klasowego napastnika tylko na tle rywali gorszych o jedną lub dwie klasy. Nicolás Gaitán był tak skutecznym skrzydłowym, że w jego towarzystwie Barney Stinson nie poderwałby żadnej dziewczyny. Może co najwyżej matkę Teda. Šime Vrsaljko wyróżnił się niebyciem gorszym od Juanfrana, co w sezonie 2016-17 było stosunkowo prostym zadaniem. Po trzecie, w najważniejszych momentach brakowało jaj niczym na fermie drobiu pełnej samych kogutów.
Miłych chwil było jak na lekarstwo. Zwycięstwo nad Bayernem, pyrrusowa wygrana z Realem w Lidze Mistrzów i… tyle. Mnóstwo było natomiast irytujących chwil, słabych występów, wpadek i błędów, które kosztowały Colchoneros szanse na mistrzostwo. Udało się je stracić już w drugiej kolejce, co najlepiej podsumowuje mijający sezon. Szkoda, bo Vicente Calderón miało być pożegnane z przytupem i jakimś trofeum, a zamiast tego jednym z ostatnich oficjalnych obrazków był Theo Hernández oddający cześć herbowi Deportivo Alavés po zdobyciu gola w finale Copa del Rey i na krótko przed oficjalnym przejściem do Realu Madryt. Valores, amigo, valores.
Sezon jest zatem jak większość meczów w jego trakcie: można powiedzieć, że się odbył i że jak najszybciej trzeba o nim zapomnieć. Jednym z najbardziej pozytywnych obrazków byli natomiast kibice, którzy nie zawiedli w żadnej sytuacji. Byli zawsze i wszędzie. Od pierwszej do ostatniej minuty wspierali zespół, wierząc w nawet najbardziej niemożliwe remontady. Osobiście podziwiam ich postawę, bo za swój wysiłek często i tak opuszczali stadion ze łzami i to bynajmniej nie łzami szczęścia.
Najlepszy mecz: Klasyk na Santiago Bernabéu
Głównie dlatego, że nie mieli szansy go zepsuć Rojiblancos, a Lionel Messi po raz kolejny udowodnił Antoine’owi Griezmannowi, dlaczego Złotą Piłką może mieć co najwyżej na tapecie w telefonie.
Najgorszy mecz: Oba z Realem zakończone porażką 0-3
W pierwszym na Vicente Calderón żal było patrzeć zwłaszcza na wyczyny Stefana Savicia. W drugim na Santiago Bernabéu żal było patrzeć na bezradność, atrapę zaangażowania i absurdalne zmiany dokonane przez Diego Simeone.
Najładniejszy gol: Filipe z Realem Sociedad
Oglądając wyczyny Fernando Torresa, Brazylijczyk podjął mądrą decyzję o przeprowadzeniu akcji samemu, po czym – wykorzystując po drodze Antoine’a Griezmanna i wspomnianego już El Niño – wpakował piłkę do siatki i dał ważne trzy punkty. Prawdziwy Pan Lewy Obrońca.
Najlepszy zawodnik: Filipe
Bez niego i jego dyspozycji – zwłaszcza tej kwietniowo-majowej – o trzecim miejscu można byłoby tylko pomarzyć. Przykład jakości, profesjonalizmu i godnego reprezentowania czerwono-białych barw nie tylko na boisku, ale i poza nim. Minimalnie za nim plasuje się Koke. Potem przepaść.
Najgorszy zawodnik: Stefan Savić
W tej kategorii można przebierać w kandydatach, którzy robili co mogli, by zgarnąć ten zaszczytny tytuł. Ostatecznie wygrywa Czarnogórzec, którego błędy w obronie przestały być śmieszne, a są po prostu żałosne.
Największe odkrycie (piłkarz): Thomas na prawej obronie i José Giménez w środku pola
Ten pierwszy może nie jest jeszcze Czarną Perłą z Ghany, ale cofnięty do defensywy poradził sobie bardzo dobrze. Urugwajczyk natomiast udanie załatał dziurę w drugiej linii, w pełni zasłużenie zyskując przydomek El Comandante.
Największe rozczarowanie (piłkarz): Kévin Gameiro
Ponad 30 milionów euro za kilkanaście goli strzelonych głównie paziom ze strefy spadkowej to jak strzał w pysk. Francuz się kompletnie nie sprawdził, a rokowania na kolejny sezon nie napawają optymizmem, bowiem dwie jego ulubione ofiary pożegnały się już z Primera División.
Ocena sezonu: 5/10
Więcej irytacji niż radości, a największe emocje związane były z przygotowywaniem zmiany Alessio Cerciego podczas ligowych derbów na Santiago Bernabéu, a także podczas meczu z Osasuną, gdy Thomas bezczelnie pozbawił Włocha okazji do stania się bohaterem.
Wiktor Górniak (Paparoth):
Zakończony niedawno sezon pozostawił w mojej głowie mieszane odczucia. Wiele meczów Atlético w minionych rozgrywkach, głównie tych w La Liga, wywoływało u mnie stany depresyjne i skłaniało do głębszego zapoznania się z poglądami Schopenhauera. Mimo bardziej ofensywnej taktyki niż w poprzednich latach, Rojiblancos nadal męczyli się w grze w ataku, a i defensywa przez długi okres odstawała poziomem od przyjętej w ostatnich latach normy. Najbardziej martwiło jednak to, że podopieczni Simeone nie potrafili zdobywać punktów z silniejszymi zespołami, nie tylko z Barceloną i Realem, ale w zasadzie ze wszystkimi drużynami bijącymi się o prawo do gry w europejskich rozgrywkach. Do problemów „taktyczno-mentalnych” doszły jeszcze kontuzje, które zdecydowanie nie oszczędzały piłkarzy i często wykluczały kilku zawodników grających na tej samej pozycji, jak np. w przypadku Vrsaljko i Juanfrana.
Na papierze osiągnięcia ostatniego roku wyglądają solidnie – półfinały Ligi Mistrzów i Pucharu Króla, tradycyjne trzecie miejsce w La Liga, ale… W ostatecznych rozrachunku jest to kolejny sezon bez nowego trofeum w klubowej gablocie.Nie sposób nie wspomnieć o stosunkowo łatwych przeciwnikach, na jakich trafiali Colchoneros w wyżej wymienionych turniejach przed odpadnięciem. Z całym szacunkiem dla ekip takich jak Las Palmas, Eibar, Bayer Leverkusen czy Leicester – jeśli Atlético pragnie być zaliczane do najlepszych w Europie, musi pokonywać rywali na takim poziomie.Naprawdę klasowego przeciwnika udało się ograć raz, wygrywając pod koniec września z Bayernem Monachium.
Jednak, żeby nie było wyłącznie pesymistycznie, postaram się wyróżnić też lepsze momenty. Takim na pewno było spotkanie rewanżowe Copa del Rey przeciwko Barcelonie, gdzie przypomniało nam o sobie stare, dobre Atlético. Mimo niekorzystnego wyniku na Calderón w rewanżu w Barcelonie udało się powalczyć z Blaugraną, która długimi fragmentami nie dawała sobie rady z szalonym pressingiem. W efekcie tego meczu w czerwono-białych barwach znów odżyły nadzieje, że można w tym sezonie powalczyć o coś więcej. Kolejnym pięknym meczem było drugie spotkanie półfinału ChampionsLeague przeciwko Realowi Madryt. Nie miałem wówczas zbyt wielkich nadziei na awans i pragnąłem jedynie przyzwoitego pożegnania starego stadionu z tymi elitarnymi rozgrywkami. Dostałem jednak zdecydowanie więcej. Rojiblancos chwycili Królewskich za kark i głęboko spojrzeli im w oczy, wysyłając jasny sygnał – nigdy nie przestajemy wierzyć. Ten mecz był ważnym „narzędziem propagandowym” dla Simeone, który stara się stale podtrzymywać wśród piłkarzy i kibiców głód zwyciężania i ciągłego rozwoju.
Na zakończenie sezonu musieliśmy pożegnać się ostatecznie z Vicente Calderón. Udało się wygrać ostatnie spotkanie nad Manzanares, do tego wspaniałe ceremonie towarzyszące zamknięciu wielkiego rozdziału w historii klub (a później i mecz legend) pozwoliły na wlanie w serca kibiców nowych pokładów nadziei na przyszłość i przykryły nieco brak spektakularnych sukcesów, do których przyzwyczaili nas Rojiblancos w ostatnich latach.
Najlepszy mecz: vs Real Madryt (półfinał Ligi Mistrzów, rewanż, 10.05.2017r.)
Najgorszy mecz: vs Real Madryt (La Liga, 19.11.2016r.)
Najładniejszy gol: Carrasco vs Celta Vigo (La Liga, 12.02.2017r.)
Najlepszy zawodnik: Filipe Luis
Filipe grał w tym sezonie na wspaniałym poziomie, a co najważniejsze – bardzo równo. Brazylijczyk nie notował większych spadków formy, znakomicie wywiązywał się ze swoich zadań w defensywie, a w ofensywie zawsze dokładał coś ekstra. Załapał też aż 10 punktów do klasyfikacji kanadyjskiej (3 bramki i 7 asyst), czyli najwięcej odkąd występuje w czerwono-białych barwach.
Najgorszy zawodnik: Nico Gaitán
Tak długo oczekiwany przez Simeone piłkarz nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Inna sprawa, że gdy na przełomie stycznia i lutego zaczynał wyglądać coraz lepiej, Cholo postanowił usadzić go na kilka spotkań na ławkę, a później oszczędnie rozdawał kolejne minuty na boisku. To nie może być jednak usprawiedliwieniem dla Argentyńczyka, który będzie musiał intensywnie przepracować okres przygotowawczy, by w kolejnym sezonie liczyć się w walce o wyjściowy skład.
Największe odkrycie (piłkarz): Šime Vrsaljko
Długo nie mógł przekonać do siebie Simeone, ale gdy już mu się to udało, odpłacił się bardzo obiecującą grą. Chorwat pokazał, że posiada umiejętności, by godnie wejść na miejsce starzejącego się Juanfrana, a brakuje mu jedynie trochę ogrania. Końcówkę sezonu zepsuła mu kontuzja, jednak od przyszłych rozgrywek powinien znów wskoczyć do wyjściowego składu.
Największe rozczarowanie (piłkarz): José Giménez
Wydaje się, że z upływem czasu Giménez staje się coraz bardziej „elektryczny”. Wcześniej mimo młodego wieku imponował spokojem, obecnie każdy jego kontakt z piłką przyprawia o szybsze bicie serca. Musi popracować nad koncentracją jeśli chce wrócić do wyjściowego składu.
Ocena sezonu: 6/10
Rafał Łażewski (Torres94):
Trzecie miejsce w lidze oraz półfinał Champions League i Copa del Rey. W normalnych warunkach wszystkie te osiągnięcia uznałbym za spełnienie przedsezonowych oczekiwań, jednak pod wieloma względami kampania 2016/17 była dla Atlético wyjątkowo pechowa.
Jak stwierdził Diego Simeone w wywiadzie udzielonym przed spotkaniem z Betisem: – To był dla nas najtrudniejszy sezon, pełen wyzwań i przeszkód.
Trudno się nie zgodzić z jego słowami, ponieważ pierwsze kłody pod nogi klubu z Madrytu rzucane były jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. Brak klasowego napastnika, informacja o zakazie transferowym, niewkomponowanie się nowych piłkarzy czy dyskusyjna forma poszczególnych zawodników to bez wątpienia rzeczy, które spędzały sen z powiek Cholo.
Największą zmorą argentyńskiego szkoleniowca okazały się jednak kontuzje. Jedynymi piłkarzami wyjściowej jedenastki, którzy byli do dyspozycji Simeone przez cały sezon, to Stefan Savić, Koke i Antoine Griezmann. Nie śmiem poddawać w wątpliwość metod Profe Ortegi, ale nie można zaprzeczyć, iż nadmierne występowanie problemów mięśniowych zawodników w tym sezonie było chlebem powszednim. Dowodzi temu fakt, że na osiemnastu piłkarzy przypadło aż dwadzieścia dziewięć kontuzji. Marzeniem byłoby poszerzenie kadry, ale czy 47-letni szkoleniowiec będzie korzystał z tego luksusu poza sytuacjami awaryjnymi? Do zapomnienia jest również sinusoidalna forma całego zespołu. Zdecydowanie brakowało stabilizacji, jednak rozumiem, jak trudnym zadaniem jest jej uzyskanie, kiedy rotacje nie są wynikiem dobrej woli trenera, a kontuzji. Niepokojący jest także brak zaangażowania poszczególnych zawodników. Owszem, zespół, który pamiętamy sprzed 2-3 lat, był wybrakowany pod względem talentu czy umiejętności technicznych. Można zarzucić piłkarzom pokroju Raúla Garcíi piłkarską toporność, ale taktyka, mentalność i przygotowanie fizyczne zawsze pozwalały to nadrobić.
Między innymi ze względu na przynajmniej częściowe przezwyciężenie wyżej wymienionych problemów, kibice Rojiblancos powinni docenić pracę wykonaną przez Simeone. Oczywiście rozumiem, że apetyt na kolejne trofea po sezonie 2013/14 był jeszcze większy, a trzeci sezon posuchy sprawił, że kibicom i piłkarzom zaczęło burczeć w brzuchu, ale może pora zaspokoić również apetyt Cholo. Apetyt na wartościowych piłkarzy.
Najlepszy mecz: FC Barcelona vs. Atlético 1:1 (Copa del Rey)
Na papierze wynik może nie jest imponujący, ale w mojej opinii było to jedno z najlepszych spotkań w tegorocznych rozgrywkach. Szkoda tylko, że to Katalończycy żegnali triumfem Vicente Calderón.
Najgorszy mecz: Real vs. Atlético 3:0 (Champions League)
Błędy indywidualne, zespołowe i taktyczne oraz widok podopiecznych Diego Simeone, którzy już się pogodzili z porażką. Rewanż mimo dołożonych starań był już formalnością. Drugi półfinał w tym sezonie, który został zamknięty już podczas pierwszego spotkania.
Najładniejszy gol: Saúl Ñíguez – Bayer Leverkusen vs. Atlético
Urodzony w Elche pomocnik staje się ekspertem od strzelania pięknych bramek. Miał już na sumieniu Real i Bayern, a teraz dorzucił Bayer. Dodatkowym plusem podobieństwo do gola Falcao z finału Ligi Europy.
Najlepszy zawodnik: Filipe Luís
Świetny zarówno w ataku jak i defensywie. Siedem asyst i trzy gole to rekord jego kariery. W rozgrywkach ligowych zanotował najwięcej przechwytów ze wszystkich piłkarzy Atlético. Były pojedyncze błędy, ale w pełni je wybaczam.
Najgorszy zawodnik: Nicolás Gaitán
Trudno napisać coś pozytywnego o Argentyńczyku. Zawodził kiedy tylko mógł. Spodziewałem się, że będzie pupilkiem Simeone, a wyszła kolejna wtopa transferowa. Carrasco nadal czeka na godnego rywala.
Największe odkrycie (piłkarz): Koke
Mam świadomość, jak absurdalnie może wyglądać Koke przewodzący temu zestawieniu, jednak nie zmienia to faktu, że ogromną przyjemnością jest odkrywanie go na nowo z każdym kolejnym sezonem.
Największe rozczarowanie (piłkarz): Stefan Savić
Miał być lider defensywy, a wyszła klapa. Reprezentant Czarnogóry zawodził kibiców Rojiblancos nawet podczas najważniejszych spotkań. Jego szczęście, że Giménez był tak często kontuzjowany.
Ocena sezonu: 7/10
Wszystko, co chciałem napisać o zakończonej niedawno kampanii znajdziecie wyżej. Nie trzeba nic dodawać.
Mariusz Jędroszczyk (Manian):
Klub po raz kolejny osiągnął swoje cele, więc można śmiało powiedzieć, że sezon był mniej-więcej udany. Oczywiście brak pucharów budzi pewien niedosyt, lecz spadki formy okazały się zbyt duże. Na szczęście Diego Simeone i jego podopieczni potrafili się podnieść i wbrew czarnowidztwu zagwarantowali sobie udział w kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Półfinały Champions League i Copa del Rey również nie przynoszą wstydu, tym bardziej kiedy popatrzymy na przeciwników, którzy stanęli na drodze do finału.
Kampania 2016/17 była ostatnią na Vicente Calderón i tutaj akurat udało się osiągnąć pełen sukces, gdyż drużyna zdołała zwyciężyć w ostatnich Derbach Madrytu nad brzegiem Manzanares, a także mecz zamknięcia z Athletikiem padł łupem Rojiblancos, a dodatkowo z fantastycznej strony zaprezentował się Fernando Torres – autor dubletu. Przy okazji VC nie sposób nie wspomnieć o najwierniejszych kibicach, którzy potrafili wybaczyć nawet brak zaangażowania w pierwszym meczu półfinału LM z Relem i w rewanżu ponieśli swoich ulubieńców do zwycięstwa, choć do historycznej remontady nie doszło.
Największą bolączką Colchoneros była skuteczność pod bramką rywala, bo obrońcy i bramkarz ponownie okazali się najlepsi w Primera División. Po falstarcie udało się ustabilizować formę, a formą strzelecką błyszczał Yannick Carrasco. Do tego należy dołożyć znakomitą współpracę francuskich napastników: Antoine’a Griezmanna oraz Kévina Gameiro. To wszystko dało fotel lidera LaLiga, lecz później było już gorzej, a najlepszy piłkarz Mistrzostw Europy popadł w strzelecką niemoc, która trwała ponad 800 minut. Cholo darzył jednak swojego podopiecznego niezwykłym zaufaniem i to był jeden z największych błędów, bo mecz czy dwa na ławce rezerwowych mogłyby podziałać otrzeźwiająco.
Indywidualnie wyróżniłbym przede wszystkim Koke, który jest obecnie niezastąpiony w kreowaniu okazji bramkowych, a przy tym wszystkim ma żelazne płuca jak niegdyś Gaizka Mendieta. Świetnie na lewej stronie działał Filipe Luís, a w sytuacji braków kadrowych na wysokości zadania stanął José Giménez. Świetne okresy przeżywał Antoine Griezmann i momentami brylował pod względem swobody poruszania się i zdobywania bramek. Na drugim biegunie znaleźli się Stefan Savić i Nicolás Gaitán. Z tym zastrzeżeniem, że w przypadku Czarnogórca była to niespodzianka, a po byłym graczu Benfiki można było się spodziewać niedostosowania się do nowych warunków.
Najbardziej szkoda braku szans dla młodych, szczególnie w trudnych chwilach, kiedy mogli dać świeżość podczas trwającego marazmu. Znacznie więcej minut powinien otrzymać Ángel Correa, którego poziom frustracji musi przełamywać kolejne progi bezpieczeństwa. Wszakże mimo gry głównie z ławki rezerwowych, Argentyńczyk został jednym z najlepszych asystentów zespołu.
Najlepszy mecz: Rewanż LM z Realem
Piękny start i wlanie nadziei w serca kibiców. Można gdybać jak potoczyłaby się rywalizacja, gdyby nie przebłysk Benzemy.
Najgorszy mecz: pierwszy mecz ½ finału LM z Realem
Atleti nie miało żadnych argumentów, a co gorsza nie potrafili nawet stworzyć pozorów walki.
Najładniejszy gol: 38. kolejka z Athletikiem, druga bramka Torresa
Głownie za to, że był to gol drużyny. Świetna szybka kontra, w której piłkarze błysnęli dokładnością..
Najlepszy zawodnik: Koke
Nawet nie chcę myśleć jaka posucha panowałaby w tworzeniu akcji ofensywnych bez niego. A apogeum swoich umiejętności osiągnie pewnie za jakieś 2-3 lata.
Najgorszy zawodnik: Nicolás Gaitán
To nie był gracz, o którym od dwóch czy trzech sezonów śnił Diego Simeone. Argentyńczyk w piłkę grać potrafi, ale niestety rzadko to pokazywał.
Największe odkrycie (piłkarz): Theo Hernández
Wprawdzie gracz na wypożyczeniu w Alavés, lecz spektakularne wejście w dorosły futbol musi zostać docenione. Diament, któremu brakuje szlifów głównie taktycznych i dyscyplinarnych.
Największe rozczarowanie (piłkarz): Stefan Savić
W poprzednim sezonie niemalże bezbłędny, a w obecnym zawiódł szczególnie kiedy musiał zagrać na prawej obronie, która wcale nie jest dla niego obcą pozycją.
Ocena sezonu: 6,5/10
Trzecie miejsce w lidze i półfinał Ligi Mistrzów to dobre osiągnięcia. Zabrakło jednak wyników z najmocniejszymi przeciwnikami.
Maciej Koch (.maciekk):
Cel został spełniony. 5 raz z rzędu Atlético znalazło się w pierwszej trójce LaLiga i po raz 5 z rzędu zagra w Champions League. Powinno więc być jak w kawałku Molesty – „wszystko wporzo”, ale z mojej perspektywy ten sezon to jednak spore rozczarowanie.
Po pierwsze dlatego, że żaden z transferów (oprócz Vrsajlko) się nie wybronił. A – przypomnijmy – przed sezonem wiele osób uznawało tę kadrę za najmocniejszą w historii. Fakt, taki Gameiro uzbierał swoich naście goli, ale przez większą część sezonu był uosobieniem wszystkich przedsezonowych wątpliwości, a Cholo trzeci raz z rzędu musiał odkurzyć Torresa.
Po drugie dlatego, że zespół nie udźwignął żadnego meczu o większym ciężarze gatunkowym. Przez cały sezon wygraliśmy ledwie dwa ważne mecze z silnymi rywalami – z Bayernem i Sevillą. Wygraną nad Realem przysłania całkowita klęska w pierwszym starciu. Poza tym, nawet w tych najlepszych meczach ostatecznie zabrakło charakteru. Przede wszystkim wśród liderów, którzy nie potrafili utrzymać nerwów na wodzy. Zawodzili niemal wszyscy, wliczając w to Godína, Savicia, Carrasco, Griezmanna i naturalnie Gameiro.
Kampanię 2016/17 mógłbym podsumować dwumeczami – z Realem w LM i Barceloną w CdR. W tych czterech starciach zobaczyliśmy różne oblicza Atlético. W obu przypadkach ambitna walka do ostatniego gwizdka kończyła się na niczym, bo przebudzenie następowało zbyt późno. Na nic nie zdało się bycie pod prądem do końca, skoro utrudnialiśmy sobie życie pierwszymi meczami. W Copie zagraliśmy z chwiejną wówczas Barceloną zbyt zachowawczo, o co mam ogromny żal do El Cholo. Klęska 0:3 na Bernabéu również spada na jego barki – Atleti nie poradziło sobie z tym meczem.
Mamy więc piąty rok w elicie, ale i trzeci z rzędu bez jakiegokolwiek pucharu. W teorii znów od ich zdobycia dzieliły nas tylko drużyny Realu i Barcelony, ale w tym roku nie przybliżyliśmy się do nich ani o cal. Przez niemal cały sezon miałem wrażenie, że drużyna została w Mediolanie. Że choć zaczął się już nowy sezon, to tak naprawdę nie skończył się poprzedni. Że nie było czasu na reset. Albo zważywszy na Euro, było go po prostu za mało. Że Atlético, wbrew swoim hasłom jednak straciło wiarę. Ale później mimo wszystko wstawało z kolan i znowu pozwalało wierzyć, chociażby na kilka minut, dokładnie tak jak w obu wspomnianych dwumeczach.
Ocena tego sezonu nie jest łatwa. Uznałbym go za sezon przejściowy, ale skoro tak, to należało wykonać twardy reset, a przecież nie było rewolucyjnych zmian. Sezon 2016/17 to chyba jednak bardziej zmarnowana szansa. Zmarnowana, a jakże, strzałem z jedenastego metra. #Gameiro
Najlepszy mecz: vs Real 2:1
W zasadzie na równi: Real 2:1 (LM, Calderón) i Barca 1:1 (CdR, Camp Nou). Niewiele było momentów w tym sezonie, kiedy Atleti przejawiało dobrze nam znaną zadziorność i cojones. Niestety, w obu meczach zawiódł brak zimnej krwi u napastników. Mecz z Barcą był pierwszym, który dawał nadzieję na udaną wiosnę. Derby jako najlepsze, bo choć ostatecznie nic nie znaczące, to jednak zwycięstwo. Plus ta euforia po 2:0 i wiara w remontadę… Niesamowite uczucie.
Najgorszy mecz: 0-3 na Bernabeu
W skali całorocznych rozczarowań, ta klęska jest kilka poziomów wyżej niż cokolwiek innego. Nie ma wytłumaczenia na tak dramatyczny występ całego zespołu.
Najładniejszy gol: Torres vs Celta
Najlepszy zawodnik: Oblak
Tylko jedna rzecz – nikt inny na przestrzeni całego sezonu nie grał cały czas na swoim najwyższym poziomie. Tylko Filipe mógłby walczyć o to wyróżnienie, ale i jemu zdarzały się słabsze momenty.
Najgorszy zawodnik: Gaitán
W ważnych momentach większą rolę od Nico odegrał nawet Cerci, podnosząc się z ławki rezerwowych w derbach Madrytu. Wystarczy?
Największe odkrycie (piłkarz): –
Nikogo nowego nam ten sezon nie wykreował do tego stopnia, by można kogokolwiek w naszej ekipie określić mianem odkrycia. Na upartego: Gimenéz na pivocie.
Największe rozczarowanie (piłkarz): Savić
W poprzednim sezonie dawał powody by sądzić, że będzie topowym obrońcą, ale teraz nie mam złudzeń. Wystarczający na 90% meczów w sezonie, ale gdy przychodzi co do czego – absolutna klapa. Dużym uproszczeniem byłoby obarczenie go całą winą za obie dotkliwe porażki z Realem, ale nie da się tego ukryć – jest nimi ubabrany po uszy.
Ocena sezonu: 6/10
Karol Sosnowski (kvrol):
W Anglii żartuje się z 4rsenalu, w Hiszpanii można powoli wprowadzać Atl3tico. Na przestrzeni pięciu ostatnich sezonów Simeone po raz czwarty kończy na najniższym stopniu podium. Oznacza to osiągnięcie celu minimum, ale już dawno nie można traktować tego w kategorii sukcesu. Zwłaszcza że nie było mowy o walce o mistrzostwo, a w pewnym momencie wydawało się wręcz, że odrobienie strat do będącej na trzecim miejscu Sevilli jest niemożliwe.
Zabrakło przede wszystkim skutecznej rywalizacji z najlepszymi. 5 punktów w 8 meczach przeciwko Barcelonie, Realowi, Villarrealowi i Sevilli to bardzo słaby wynik, będący głównym powodem drżenia o ligowe podium prawie do ostatniej kolejki. Przypominało to trochę sezon 2014-15, kiedy to do samego końca na Atlético naciskała Valencia. W obu przypadkach górą byli co prawda Rojiblancos, ale ocena obu tych sezonów nie może być za bardzo pozytywna.
Na pozostałych frontach można było mówić o szczęściu przy losowaniu poszczególnych rund Ligi Mistrzów i Pucharu Hiszpanii. Wystarczyło jednak trafić na mocnego rywala, by zderzyć się z rzeczywistością i odpaść. Najbardziej bolał chyba brak jaj, który w pierwszych meczach przeciwko Barcelonie i Realowi przesądził o tym, że w rewanżach Rojiblancos potrzebowali cudów, które okazały się niemożliwe do osiągnięcia.
Niestety duży wpływ miały nieudane transfery. Gaitán nie wniósł praktycznie nic. Gameiro miewał duże przestoje i choć jego współpraca z Griezmannem mogła imponować, to dawała o sobie znać tylko w meczach przeciwko słabszym rywalom. W spotkaniach z najsilniejszymi obaj często byli całkowicie niewidocznie i nieskuteczni. Momentami zawodziła także obrona, będąca do tej pory symbolem Atlético za kadencji Simeone. Jeśli doda się do tego mnóstwo kontuzji i problemów z odpowiednią formą, to rysuje się obraz szarpanego sezonu, w którym brakowało regularności i w którym Rojiblancos cierpieli jak nigdy, będąc przy tym – jak rzadko kiedy – wyjątkowo nieefektywnym zespołem.
Spory zarzut można mieć także względem samego Cholo, który po raz kolejny w wielu momentach udawał, że nie ma bladego pojęcia o istnieniu czegoś takiego jak rotacja. Jak wiele dobrego może dać stosowanie jej pokazał Zidane i jego Real, którego kluczowi piłkarze osiągnęli szczyt formy fizycznej i piłkarskiej w najważniejszym momencie sezonu. Pod względem liczby rozegranych minut przepaść w Atlético pomiędzy standardową jedenastką a zmiennikami była ogromna.
Podsumowując, sezon 2016-17 jest sezonem do zapomnienia. Parę miłych momentów i szereg wpadek oraz rozczarowań to nie najlepsze pożegnanie dla Calderón. Co zatem czeka nas w kolejnym sezonie? Oby coś milszego.
Najlepszy mecz: Zwycięstwo z Realem w Lidze Mistrzów
Fantastyczny początek i pełne wiary dążenie do celu, jakim była remontada. Ostatecznie nie udało się jej osiągnąć, ale najlepszym wyznacznikiem tego, że piłkarze się spisali, był sposób, w jaki kibice dziękowali im w samej końcówce i po końcowym gwizdku.
Najgorszy mecz: Porażka z Realem w Lidze Mistrzów
Fatalne zawody w wykonaniu Atlético. Ustępowaliśmy Królewskim pod każdym względem, prezentując się decydowanie poniżej możliwości, czego nie usprawiedliwiają nawet kontuzje. Ta derbowa porażka bolała tym bardziej, że przekreśliła szanse na awans do finału, a ponadto potwierdziła madrycką dominację Realu w tych rozgrywkach.
Najładniejszy gol: Torres przeciwko Celcie
Bezapelacyjny zwycięzca. Fenomenalna bramka, która na chwilę pozwoliła wrócić wspomnieniami do złotego okresu w karierze Torresa. Gdyby kazano mu powtórzyć tę akcję kolejne 99 razy, piłka nie wpadłaby do siatki ani razu.
Najlepszy zawodnik: Filipe
O ile do prawej strony obrony można było mieć sporo zastrzeżeń, o tyle Filipe przez cały sezon dawał gwarancję jakości. Nie przekreśla tego nawet błąd przeciwko Villarrealowi, bowiem Brazylijczyk w najważniejszym momencie rozgrywek złapał mistrzowską formę. Oby nie zatracił jej przez letnią przerwę.
Najgorszy zawodnik: Savić
Pierwszym wyborem był Gaitán, ale postanowiłem wybrać spośród zawodników, którzy teoretycznie przez większość sezonu byli dla Simeone kluczowi. Stefan popełnił mnóstwo błędów, gubiąc się nie tylko z najmocniejszymi, ale również z teoretycznie o wiele słabszymi rywalami. Piłkarz niegodny partnerowania Godínowi.
Największe odkrycie (piłkarz): –
W tej kategorii nie da się wskazać zwycięzcy. Być może udałoby się kogoś znaleźć wśród graczy wypożyczonych, ale forma Theo, Amatha czy Joty nie miała nic wspólnego z sezonem rozgrywanym przez Atlético.
Największe rozczarowanie (piłkarz): Gaitán
Spodziewałem się po nim zdecydowanie więcej. Od lat zabiegał o niego Simeone, wyłożono dość spore pieniądze, a w zamian nie otrzymano prawie nic. Kilka przebłysków, które można policzyć na palcach jednej ręki i mnóstwo przeciętnych, wręcz słabych występów. Miał być alternatywą dla Carrasco, a okazał się totalnym niewypałem.
Ocena sezonu: 6/10
Osiągnięto cele minimum, ale w kluczowych momentach zabrakło blasku. Odpadnięcie w półfinałach z Barceloną i Realem nie jest powodem do wstydu, ale osiągnięcie finałów było w zasięgu. Nic ponad przyzwoitość.
Michał Urbański (Urban):
Simeone powiedział, że to był jego najtrudniejszy sezon w Atletico. W wielu aspektach można się zgodzić. Kontuzje, nierówna gra w rundzie jesiennej i rozczarowujące transfery złożyły się w tym roku na wyjątkowo ciężkie zadanie dla Simeone. W tym kontekście zajęcie 3 miejsca w lidze oraz półfinały LM i CdR można uznać za niezłe osiągnięcia.
Ja jednak nie oceniam tego sezonu zbyt dobrze.
Największym rozczarowaniem w tym roku był dla mnie styl gry Atletico, siermiężny nawet jak na standardy Simeone.Atleticow tym roku oglądało się ciężko. Na palcach jednej ręki można policzyć mecze, w których zespół porwał kibiców swoją grą. Atletico nadal gra zbyt zachowawczo, nawet ze słabszymi rywalami.Mimo większej elastyczności taktycznej (więcej 4-3-3 zamiast 4-4-2) i wystawiania Koke lub Saula na środku nadal budowanie akcji ofensywnych przychodziło nam z dużym trudem.Simeone kolejny rok nie był w stanie dopracować naszej gry w ataku, szczególnie pozycyjnym.
W drugiej połowie sezonu doszło do tego zmęczenie kluczowych graczy. Simeone nadal za mało rotuje. Widać to było w meczu z Realem. Marcelo zagrał w tym roku 2,2 tys. minut, Benzema 1,9, Modric 1,8, Isco 1,6. Najwięcej w Realu zagrali Ronaldo i Kroos – po 2,5. Dla porównania u nas Koke zagrał 3,1 tys. minut, Grizman 3,0, Filipe 3,0, Gabi 2,8. Koke pod koniec sezonu miał od Modrica prawie 15 pełnych spotkań więcej w nogach!
Kolejny powód do narzekania w tym roku to stałe fragmenty gry. Od bardzo dawna wiadomo, że prawie nie zdobywamy goli bezpośrednio z rzutów wolnych. W tym roku pogłębił się kryzys chodzi o rzuty rożne. Niedawno w dużej mierze dzięki rożnym zdobyliśmy mistrzostwo kraju, a obecnie jesteśmy w gronie najmniej skutecznych w tym elemencie drużyn w lidze. Trzeba też wspomnieć o naszych rzutach karnych, z których w tym roku można się było już tylko śmiać od pewnego momentu.
Wielkim rozczarowaniem były mecze z bezpośrednimi rywalami. Chyba jedynie Yannick Carrasco w meczach o dużą stawkę grał na odpowiednim poziomie.Szczęśliwie udało nam się utrzymać stabilną formę ze słabszymi zespołami, w tym na wyjazdach, z czym w poprzednich latach bywało różnie.
Zasług Simeone dla klubu nie da się przecenić. Nadal w niegowierzę. Ale jeśli Cholo chce wygrać LM z Atleti to sam musi się zmienić. Dotychczasowe metody to już za mało, szczególnie że np. w stałych fragmentach zaliczyliśmy poważny regres. Przyszły rok będzie dla niego wielkim sprawdzianem.
Najlepszy mecz: Mimo wszystko 7-1 z Granadą.
Rywal był słaby, ale to chyba był jedyny mecz gdzie było widać że atakowaliśmy z polotem i swobodą.
Najgorszy mecz: 0-3 z RM na Calderon.
Najładniejszy gol: Fernando Torres w meczu z Celtą na 1-1.
Najlepszy zawodnik: Griezmann
Trudno wskazać. Chyba jednak Antoine Griezmann, który niejednokrotnie robił różnicę i w każdym meczu biegał za dwóch.
Najgorszy zawodnik: Thomas.
Ten sezon pokazał, że to chyba jednak nie jest materiał na piłkarza klubu o aspiracjach Atletico. W dodatku odebranie karnego Cerciemu pozbawiło mnie resztek sympatii do naszego wychowanka.
Największe odkrycie (piłkarz): Jose Gimenez jako defensywny pomocnik.
El Comandante przegrał rywalizację na środek obrony z Savicem. Mówiono nawet o jego rychłym odejściu. W tym sezonie dostał jednak szansę na grę w środku pola i może to być strzał w 10. Waleczny, silny w powietrzu i w odbiorze szczególnie w meczu z Leicester pokazał, że może być prawdziwym królem środka pola jeśli chodzi o grę w destrukcji. Dla mnie taka gra to jego przyszłość.
Największe rozczarowanie (piłkarz): Theo Hernandez.
Największe rozczarowanie ever. A z tych co u nas grali Nico Gaitan. Od kiedy kibicuję Atletico zespół cały czas szuka kreatora gry. Oprócz epizodu z Diego nie udało się załatać tej dziury. Przyjście Nico dało nadzieję, że w końcu problem zostanie rozwiązany. Niestety Argentyńczyk mimo kilku przebłysków niczego nie pokazał.
Ocena sezonu: 6,5/10
Krzysztof Zieliński (cor72z):
Myślę, że frustracja wywołana drugim przegranym finałem Ligi Mistrzów oraz świadomość rozgrywania ostatniego sezonu na Vicente Calderon mogły usprawiedliwić wysokie oczekiwania kibiców, w tym też moje. Pod powłoką wiecznego pesymisty skrywałem głęboką wiarę, że tym razem Rojiblancos przekują swoją wściekłość w coś pozytywnego, a nasi weterani wiedząc, że zbliżają się do schyłku swojej kariery dadzą z siebie więcej niż 100% i wskoczą na jeszcze wyższy poziom.
Niestety bardzo szybko wyszło na jaw, że to nie będzie wymarzony sezon dla podopiecznych Simeone. Już dwa pierwsze mecze z beniaminkami obnażyły to, co okazało się naszymi największymi słabościami – rozegranie i ofensywa, które kulały zwłaszcza przeciwko rywalom stawiającym na bronienie się i grę z kontry.
Największe pretensje do zarządu, Caminero, Simeone i wszystkich innych odpowiedzialnych za wzmocnienia mam za fatalnie rozegrane okienko transferowe latem 2016 roku, które nie wspomogło naszych starań o sukcesy w zakończonej właśnie kampanii, a i – w obliczu niedawnej decyzji TAS – będzie głównym przekleństwem następnej. W związku z nieudaną próbą odzyskania Diego Costy klub zadowolił się kompletnie nieudaną alternatywą, jaką jest Kevin Gameiro. Owszem, Francuz świetnie dogaduje się ze swoim rodakiem i dysponuje fantastycznym przyspieszeniem, ale przydało się to tylko w jednym starciu z Leverkusen i kilku z Najmanami La Liga. Sime Vrsaljko wszedł w rywalizację z Juanfranem o miejsce w podstawowym składzie, ale wyeliminował się potem z niej sam łapiąc kontuzję w meczu z Sevillą. Transfer Nico Gaitana pozwolę sobie pominąć gdyż więcej dobrego dla drużyny niż te dwa gole z leżącą na kolanach Granadą i jedno zwycięstwo nad Betisem zrobiłby pewnie losowy uchodźca z Syrii, pusty karton po mleku albo nawet Cerci.
Może średnio zainteresowanemu piłką nożną przechodniowi półfinały Copa del Rey oraz Ligi Mistrzów mogą na pierwszy rzut oka zaimponować, ale jak przyjrzy się bliżej to zobaczy, że stoją za nimi przede wszystkim bardzo łatwe drabinki pucharowe. W La Liga również zaprezentowaliśmy się co najmniej nieprzekonująco w starciach z rywalami z 6. najwyższych miejsc zgarniając jedynie 8 na 30 punktów. Najsmutniejsze w zakończonym sezonie było właśnie to, że po raz pierwszy od roku 2012 Atletico wyglądało blado i słabo na tle największych piłkarskich mocarstw Hiszpanii i Europy – coś, czego dumnie udawało nam się przez tyle lat pod wodzą Cholo skutecznie i w pięknym stylu unikać.
Najlepszy mecz: vs Bayern (2. kolejka fazy grupowej Ligi Mistrzów, Vicente Calderon, 28.09.2016r.)
Najgorszy mecz: vs Villarreal (La Liga, 12.12.2016r.)
Najładniejszy gol: Torres vs Celta Vigo (La Liga, 12.02.2017r.)
Najlepszy zawodnik: Filipe Luis
Najgorszy zawodnik: Nico Gaitán
Największe odkrycie (piłkarz): Kylian Mbappe
Największe rozczarowanie (piłkarz): Nico Gaitán
Ocena sezonu: 6/10