W poniedziałek gracze Atlético dotarli do Turynu na ostatni mecz fazy grupowej Ligi Mistrzów. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie niepokojące zdarzenia, które miały miejsce w czasie podróży. Gracze Los Rojiblancos wylądowali we Włoszech po godzinie 13, z pewnym opóźnieniem. Wyniknęło ono z powodu problemów włoskiej kontroli ruchu lotniczego z systemem radarowym. Niewiele brakowało, a gracze Diego Simeone musieliby zawrócić w drogę powrotną do Madrytu.
W momencie przelatywania nad Alpami, kapitan samolotu został poinformowany o tym, że pilotowana przez niego jednostka nieoczekiwanie zniknęła z ekranów i z tego powodu niemożliwym jest lądowanie w Turynie. Kapitan zdecydował się jednak na kilkukrotne kołowanie nad lotniskiem, co dało włoskiej ekipie technicznej czas na rozwiązanie problemów. Dzięki temu Los Colchoneros osiągnęli cel swojej wyprawy.