Część z Was mnie zna, dla części jestem po prostu jednym z userów. Wiem, że jako redaktor nie powinienem pisać osobiście i że nie koniecznie jest to miejsce, ale po prostu muszę spróbować. Niedawno zamieszczony na serwisie został artykuł o Oli, która potrzebuje pomocy. Teraz z taką prośbą zwracam się ja. Mój kolega, mieszkaliśmy w tym samym bloku, wychowywaliśmy się razem, z jego bratem chodziłem do podstawówki, potrzebuje pomocy. Mieli pożar w mieszkaniu, spłonęło doszczętnie…stracili dach nad głową, ale mało tego, ich rodzice od kilkunastu lat byli rozwiedzeni, ojciec nie utrzymywał z nimi kontaktu, kilka lat temu stracili najmłodszego brata, w zeszłym roku zmarła ich matka. Utrzymywali się sami, a teraz stracili wszystko, co mieli. W dodatku młodszy z braci doznał poparzenia ok. 80% ciała i walczy o życie w jednym ze śląskich szpitali…Nie proszę o wpłaty na konto, bo wiem, że nikt nie wpłaca na obce osoby, ale proszę o oddanie 1% podatku osoby, które jeszcze się nie rozliczyły. Te pieniądze albo trafia na szczytny cel albo i tak się zmarnuję w kasie Państwa, nikt nic na tym nie traci.
Oto dane KRS:
„Ogólnopolska zbiórka
Jednocześnie apelujemy do wszystkich sochaczewian o wsparcie leczenia Karola K. Zbiórka jest prowadzona za pośrednictwem wrocławskiej fundacji „Jagoda” im. Jagody Pachoty (KRS: 0000342831). Po uzyskaniu zgody MSWiA będzie miała zasięg ogólnokrajowy.
– W szpitalu w Łęcznej są już filtry dla Karola. Zostały sprowadzone ze Szwecji. Firma, która się tym zajmuje, zgodziła się wystawić fakturę z odroczonym terminem płatności i poczekać na jej uregulowanie – mówi koordynujący akcję Paweł Wachnik. – Pieniądze można już wpłacać na stworzony specjalnie dla Karola rachunek bankowy fundacji: 29 1240 1994 1111 0010 4385 2111. Na przelewie zaznaczyć należy, dla kogo przeznaczona jest wpłata.
Zakup filtrów to tylko jeden z elementów leczenia Karola. Chłopaka czekają jeszcze liczne zabiegi medyczne i rehabilitacja.
– Karol ma nawet 80-procentowe szanse na powrót do zdrowia. Nie można tego zaprzepaścić – apeluje Paweł Wachnik.”
Dla zainteresowanych artykuł z prasy lokalnej opisującej zdarzenie i konsekwencje…
„W nocy z 30 na 31 stycznie doszczętnie spłonęło jedno z mieszkań w bloku przy al. 600-lecia 72. W lokalu byli dwaj mężczyźni. Jednemu z nich płomienie całkowicie odcięły drogę ucieczki. Od tego momentu rozpoczął się dramat rodziny.
Płomienie pojawiły się około godz. 1. Pożar zauważyli pracownicy miejskiego monitoringu. Bardzo szybko na miejscu zjawiła się straż pożarna. W akcji uczestniczyły dwa strażackie zastępy z komendy powiatowej. Kolejne wezwano na pomoc z OSP w Niepokalanowie i Antoniewie.
Gdy strażacy dojechali na miejsce, w oknie mieszkania zobaczyli wzywającego pomocy mężczyznę. Był to ojczym Kamila K. i Karola K. – dwójki pozostałych lokatorów mieszkania. 59-latek został ewakuowany dzięki przystawionej drabinie. Tyle szczęścia nie miał jeden z jego pasierbów. Poważnie poparzony Karol K. próbował ratować się ucieczką na balkon sąsiadów. Według wstępnych szacunków lekarzy, nawet w 80 procentach.
Trzypokojowe mieszkanie spłonęło całkowicie. Kapitalnego remontu wymaga także klatka schodowa. Dla ustalenia przyczyny pożaru został powołany biegły z zakresu pożarnictwa. Oficjalnie przyczyna nie jest znana. Jedna z hipotez mówi o podpaleniu.
Najprawdopodobniej ogień pojawił się w przedpokoju i stamtąd rozprzestrzenił się na resztę pomieszczeń. To z kolei jest to nietypowe dla pożarów mieszkaniowych.
Bez dachu nad głową
– W nocy otrzymałem telefon z miejskiego monitoringu. Pracownicy poinformowali mnie, że zauważyli ogień w oknie jednego z mieszkań. Jednocześnie, bardzo szybko na miejsce przyjechali strażacy – opowiada kierownik referatu zarządzania kryzysowego i obrony cywilnej UM Tadeusz Wachowski, były biegły sądowy z zakresu pożarnictwa. – Niezwłocznie zadzwoniłem do burmistrza i powiadomiłem go o sytuacji. Byliśmy przygotowani na różne ewentualności. Także na to, że z bloku będzie ewakuowana większa liczba ludzi. W takim wypadku musielibyśmy zapewnić im niezwłocznie dach nad głową.
Ostatecznie ten scenariusz nie sprawdził się. Do mieszkania nie mogła wrócić tylko rodzina K. Początkowo zatrzymała się u krewnych. Władze zaproponowały pogorzelcom mieszkanie z miejskiego zasobu. Ofertę złożyła też Spółdzielnia Mieszkaniowa Lokatorsko-Własnościowa.
– Mamy wolne mieszkania, które czekają na kupców. Jedno z nich na pół roku udostępniliśmy poszkodowanym w pożarze. W tak trudnej sytuacji nie mogliśmy zostawić ich samym sobie – mówi prezes Stanisław Dziekoński. – Kamil K. zapowiada, że chce wyremontować mieszkanie przy al. 600-lecia i z powrotem się do niego wprowadzić.
Poparzenia i powikłania
W toku dalszych wydarzeń sprawy lokalowe zeszły na drugi plan. Najważniejszym problemem rodziny jest stan zdrowia Karola K. Dwudziestokilkulatek w bardzo ciężkim stanie został najpierw przetransportowany do szpitala w Warszawie. Stamtąd trafił do Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń i Chirurgii Rekonstrukcyjnej w Łęcznej.
Na tamtejszym oddziale doszło do infekcji. Jej skutkiem jest wystąpienie sepsy. To bardzo częste powikłanie w przypadku poparzeń. Obniżona odporność organizmu stwarza idealne warunki do rozwoju infekcji. Konieczne jest specjalistyczne leczenie. Polega m.in. na oczyszczaniu krwi chorego. Do tego celu wykorzystuje się specjalistyczny komplet filtrów. Pierwszy zestaw jest refundowany przez NFZ. Kolejne trzeba kupić we własnym zakresie. Koszt jednego kompletu to około 16 tys. zł. Poszkodowani nie dysponują taką kwotą.
– Nie możemy tak po prostu zgromadzić pieniędzy – powiedział nam Kamil K. – Konieczne jest pośrednictwo fundacji. Ta z kolei potrzebuje czasu na dopełnienie wszelkich formalności i procedur.
Organizacją zbiórki zajął się znajomy braci Paweł Wachnik. W ostatnich dniach z Łęcznej napłynęła optymistyczna wiadomość. Lekarze stwierdzili, że stan Karola K. nieznacznie się poprawił.
Lepsze jutro?
Kamil. K. koncentruje się przede wszystkim na zdrowiu brata. Aby zapewnić mu odpowiednie warunki, gdy tylko pogoda na to pozwoli, chciał rozpocząć remont zrujnowanego mieszkania. Doprowadzenie go do stanu umożliwiającego wprowadzenie się wymaga olbrzymiego nakładu sił i środków. Lokal nie był ubezpieczony.
– Spółdzielnia oczywiście posiada polisę obejmującą wszystkie nieruchomości. W takich przypadkach ma ona, co do zasady, zastosowanie do klatek schodowych. Musimy dobrze przeanalizować jej zapisy. Być może dzięki odszkodowaniu uda się pokryć koszt wymiany drzwi wejściowych lub okien – mówi prezes Stanisław Dziekoński.
Podobnie sprawę ocenia Tadeusz Wachowski. Jak nam przekazał, czasami udaje się wywalczyć odszkodowanie od odpowiedzialnych za przyczynę pożaru. Szanse, że tak będzie w tym przypadku są jednak niewielkie.
– Jeżeli przyczyną pożaru było zwarcie instalacji elektrycznej znajdującej się przed licznikiem, koszt remontu mógłby obciążyć zakład energetyczny. Tym razem raczej nie mieliśmy do czynienia z taką sytuacją – powiedział nam. – Wiem za to, że wsparcia w wyposażeniu mieszkania udzielić ma pogorzelcom MOPS. Będą mogli otrzymać meble i inne sprzęty codziennego użytku. Ośrodek, bezpośrednio po zdarzeniu przekazał poszkodowanym przedmioty pierwszej potrzeby. Były to np. ręczniki, pościel i koce.
Dalsza perspektywa
W tej chwili bliscy Karola K z niecierpliwością czekają na rozpoczęcie zbiórki pieniędzy na filtry krwi.
Pomimo tragedii, jaka ich spotkała, są bardzo oszczędni w wyrażaniu potrzeb. Na nasze pytanie, co byłoby im w tej chwili najbardziej przydatne, Kamil K. odpowiedział, że otrzymali już większość najpotrzebniejszych rzeczy. W dalszej perspektywie na pewno przydatne byłby materiały budowlane. Jakie? Praktycznie wszystkie. Remontu wymaga każde z pomieszczeń mieszkania. Część zniszczeń jest skutkiem pożaru, inne akcji gaśniczej.
– Być może ktoś posiada materiały, które zostały mu po remoncie albo budowie domu. Bylibyśmy za nie bardzo wdzięczni. Musimy wyremontować wszystko – o podłogi, aż po sufit – mówi Kamil K.”