Robiący ostatnio zawrotną karierę Oliver Torres udzielił wywiadu dla hiszpańskiego dziennika MARCA. Wychowanek Atletico Madryt opowiadał m.in. o zmianach, jakie zaszły w jego życiu i o tym, jaką drogę przeszedł od pierwszego dnia w Rojiblancos aż do teraz. Zapraszamy do lektury!
– Moim marzeniem było zadebiutowanie w pierwszej drużynie Atletico i nareszcie udało mi się to osiągnąć. Dodatkowo miałem możliwość zagrać na Vicente Calderon i wierzę, że pewnego dnia zagram w drużynie Rojiblancos w oficjalnym meczu. Mam nadzieję, że nigdy się nie obudzę z tego snu.
O zainteresowaniu ze strony mediów:
– Moje życie zmieniło się na lepsze, ale w pewnych kwestiach również na gorsze. Nie lubię występować w telewizji i gazetach, ale wiem, że to są rzeczy, do których muszę się przyzwyczaić. Jestem bardzo szczęśliwy z powodu tego wszystkiego, co dzieje się teraz wokół mnie. Niedawno grałem w młodzieżowym zespole Atletico i co prawda wygraliśmy ligę, ale ja, jako zawodnik, byłem nieznany. Teraz wygrałem Mistrzostwa Europy U-19 i mam możliwość przebywania wśród pierwszej drużyny Rojiblancos. Ludzie na ulicy mnie jeszcze nie rozpoznają, ale nie dziwię się temu – tak naprawdę niczego jeszcze nie dokonałem. Mam jednak nadzieję, że pewnego dnia zrobię coś, dzięki czemu stanę się rozpoznawalny. Dużym krokiem byłby dla mnie awans do Atletico B, jednak na razie Diego Simeone daje mi do zrozumienia, że być może będę częścią pierwszej drużyny, co uszczęśliwia mnie jeszcze bardziej.
O swoim przybyciu do Atletico jako młody chłopiec:
– Opuściłem swój dom w bardzo młodym wieku bez rodziców i bez niczego. Ta decyzja była jednak trafna, ponieważ podjąłem ją w najwłaściwszym czasie, dzięki czemu stopniowo spełniałem swoje marzenia. Miałem wówczas 11 lat i nic nie wiedziałem. Rodzina, z którą zamieszkałem, traktowała mnie niesamowicie. Kiedy moi rodzice przyjechali mnie odwiedzić, chciałem płakać i byłem gotowy zrobić wszystko, by ze mną zostali. Kiedy rozmawialiśmy przez telefon, oni zawsze potrafili udawać, że są silni i wszystko jest okej – to normalne. Doskonale jednak wiedziałem, że niezbyt podobała im się moja decyzja. Na szczęście kochają mnie na tyle, że zrozumieli i zaakceptowali moje plany, pomimo tego, że miałem zaledwie 11 lat. Koniec końców wszyscy są teraz szczęśliwi, bo radzę tu sobie całkiem nieźle. Doskonale pamiętam pierwsze zajęcia z pierwszą drużyną. Graliśmy wtedy mecz treningowy przeciwko piłkarzom El Cholo i nagle on przerwał zajęcia i powiedział mi, abym do nich dołączył. Byłem kompletnie zaskoczony i wróciłem do domu szczęśliwy. Następnego dnia zadzwonił do mnie Carlos Aguilera i powiedział, że zostałem powołany na mecz z Betisem. Wyobraźnie sobie jak się czułem. Byłem zdenerwowany, ale jednocześnie bardzo podekscytowany. Nie da się opisać uczucia jakie mi towarzyszyło, gdy przebywałem w szatni z pierwszą drużyną. Nie wiedziałem, co robić, ale Cholo mnie uspokoił i powiedział, że jeśli dostanę szansę gry, to mam grać tak, jakbym był na boisku z kolegami z zespołu młodzieżowego i mam po prostu cieszyć się grą. Prawdą jest, że radowałem się tym nawet pomimo tego, że nie pojawiłem się na boisku, a samo spotkanie nie było udane dla Atletico. To był zresztą mecz na Vicente Calderon i samo przybycie tam było niesamowite. Największą nagrodą, jaką piłkarz może dostać w trakcie swojej kariery jest miłość fanów i te momenty, w których czujesz się kochany. Tego nie da się wyjaśnić i opowiedzieć, to trzeba poczuć samemu na własnej skórze. W tej chwili jestem coraz bliżej niektórych kolegów z pierwszej drużyny i staram się czuć jak jeden z nich, oczywiście pamiętając o różnicy, jaka jest między nami. Staram się nauczyć od nich wszystkiego, co najlepsze. Najbardziej imponują mi wychowankowie, np. Gabi i Mario Suarez. Jednak nawet Falcao, który nie jest tu zbyt długo, potrafi nas podbudować. Dodatkowo dzięki Saulowi i Kaderowi nie czuję się samotny.
O pierwszym towarzyskim meczu z Gimnasticą Segoviana:
– Kiedy wróciłem z Mistrzostw Europy i ludzie wiedzieli już kim jestem, nie wiedziałem, co mam zrobić. Później przyszedł mój debiut wśród ludzi, którzy skandowali moje imię i to było wspaniałe. Brak mi słów. Koszulkę z tego spotkania mam u siebie w domu, zachowałem ją na pamiątkę. Poprzednie dwie z końcówki ostatniego sezonu również zatrzymałem, jednak w nich nie miałem okazji pojawić się na boisku, więc znaczą dla mnie troszkę mniej. Jestem szczęśliwy, że tyle dobrego dzieje się teraz w moim życiu. Jeśli swoimi występami w sparingach sprawię, że Simeone zacznie mnie jeszcze baczniej obserwować, wówczas nic chyba już nie będzie mogło być lepsze. Takie sukcesy dają kopa do tego, aby trenować dzień po dniu, bo pewnego dnia musi przyjść nagroda, więc naprawdę warto.
O odrzuceniu ofert z Premier League:
– Cała moja rodzina chce, abym w barwach Atletico odnosił kiedyś duże sukcesy, więc porozmawiałem z moim agentem i wytłumaczyłem mu, że moją ambicją jest pozostanie w Madrycie. Jeśli klub zdecyduje, że powinien iść na wypożyczenie, wówczas bez problemu się na to zgodzę. Mogę jednak zapewnić, że moim najbliższym celem jest debiut w oficjalnym meczu w barwach Rojiblancos.