Według niemal wszystkich kibiców jest największym talentem od czasów Fernando Torresa. Być może nawet jego umiejętności i potencjał są większe niż u El Niño. Wszystko wskazuje na to, że w nadchodzącym sezonie zostanie na stałe włączony do pierwszej drużyny Atlético Madryt. Jedna z największych gwiazd młodzieżowych reprezentacji Hiszpanii. Z każdym miesiącem przyciąga uwagę kolejnych wielkich europejskich klubów. O kim mowa? Oczywiście o Óliverze Torresie, z którym hiszpański AS przeprowadził poniższy wywiad.
Obecna pretemporada wydaje się bardzo ciężka…
– Tak, ale trzeba pamiętać, że przed rokiem pracowaliśmy dokładnie w ten sam sposób. Wówczas się to opłaciło na tyle, że udało nam się pokonać Chelsea. Dlaczego więc teraz nie mielibyśmy ograć Barcelony?
Po zakończeniu Mistrzostw Świata do lat 20 niemal natychmiast dołączyłeś do treningów. Nie boisz się, że brak odpoczynku sprawi Ci problemy?
– Miałem dokładnie tydzień urlopu, ale absolutnie mi to nie przeszkadza. Cieszę się, że mogę teraz przygotowywać się z zespołem do ciężkiego sezonu. Wakacje są fajne, ale w domu jeszcze będę miał czas się nasiedzieć. Fizycznie czuję się bardzo dobrze. Wiem, że muszę jeszcze nieco poprawić swoją kondycję, ale z każdym dniem jest coraz lepiej, więc wszystko powinno być w porządku.
Po raz pierwszy rozpoczniesz rozgrywki jako pełnoprawny zawodnik pierwszej drużyny. Jakie to uczucie?
– Myślę, że moim celem numer jeden jest zaliczenie jeszcze lepszego sezonu niż ten poprzedni. Czuję się dobrze i stać mnie na to, by dokonać jeszcze więcej. Powoli przestaję być dzieckiem, a staję się profesjonalnym, dorosłym piłkarzem. Codzienną pracą muszę udowodnić trenerowi, kolegom z zespołu i kibicom, że jestem gotowy by grać coraz więcej.
Cholo zawsze powtarzał, że m.in. w Twoim przypadku trzeba być przede wszystkim cierpliwym i powoli wprowadzać do drużyny, dając stopniowo coraz więcej szans. Zgadzasz się z takim podejściem?
– Oczywiście, że tak. Małe kroki są lepsze niż niekontrolowane duże skoki, które mogą Cię wynieść na złe tory. Wszyscy wiemy, że jesteśmy na dobrej drodze. Jestem bardzo wdzięczny całemu sztabowi szkoleniowemu, dzięki któremu cały czas się rozwijam i staję się coraz lepszym graczem. Mam nadzieję, że w nadchodzącym sezonie będę dalej stawiał małe kroki do przodu, ale już w o wiele większym tempie.
Kibice bardzo chcą Ciebie oglądać na boisku…
– Mamy to szczęście, że nasi fani są najlepsi na świecie. Bez względu na sytuację zawsze nas wspierają. Wypada tylko za to podziękować i odwdzięczać się dobrymi występami. Mam nadzieję, że będę w stanie cieszyć ich swoją świetną grą.
Ale nie odczuwasz presji, jaka wynika z nadziei pokładanych w Twojej osobie?
– Nie ma ciśnienia. Atletico bardzo dobrze pracuje z młodzieżą, jest tu mnóstwo utalentowanych piłkarzy. Sam doświadczyłem tego, a teraz staram się wykorzystywać każdą szansę daną mi w pierwszym zespole. W ostatnim sparingu z Numancią zadebiutowało kilku moich kolegów, którzy wiele potrafią. Mamy ogromny potencjał. Moim osobistym celem jest po prostu wejście na możliwie najwyższy poziom i dawanie Rojiblancos mnóstwo dobrego. Wierzę, że jest to możliwe i dojdę do tego w niedługim czasie.
Jak udaje Ci się przetrwać trudne sytuacje?
– Najważniejsze jest moje najbliższe otoczenie, czyli moja rodzina, moi przyjaciele, mój manager. Bez nich nie zaszedłbym tu, gdzie teraz jestem. Moi rodzice są ze mnie dumni, ale to ich zasługa, że zdecydowałem się postawić wszystko na futbol.
Twoje życie się chyba ostatnio trochę zmieniło, prawda?
– Niestety bycie piłkarzem ogranicza niektóre rzeczy, np. nie mam tyle czasu na spotykanie się z przyjaciółmi. Mimo wszystko jestem zadowolony, niczego bym teraz nie zmienił. 70% obecnego mnie to zasługa Diego Simeone. Od pierwszej chwili mi zaufał. Pod jego opieką stałem się silniejszy, dojrzałem. Zmieniłem nieco swój styl gry, dzięki czemu efektywniej wykorzystuję moje umiejętności.
W poprzednim sezonie miałeś specjalny program przygotowań, przez który trochę czasu w ogóle nie wybiegałeś na boisko…
– To był trudny okres, bo nie grałem ani w pierwszym, ani w drugim zespole. Byłem trochę zakłopotany, nie rozumiałem tego. Kiedy jednak wracałem do domu, wówczas uświadamiałem sobie, że przecież Profe Ortega chce dla mnie jak najlepiej i że jest mi to potrzebne, żebym się wzmocnił. Efekty mogliśmy zobaczyć pod koniec ubiegłorocznych rozgrywek.
Chyba nie jest łatwo przechodzić taką drogę?
– Od małego miałem pod górkę, ale nigdy się nie załamałem. Nadal chcę pracować i się rozwijać. Miałem czasem chwile zwątpienia, zdarzało mi się płakać, bo nie rozumiałem pewnych spraw. Na szczęście odnalazłem odpowiednią pewność siebie, pomogli mi wszyscy od sztabu trenerskiego aż po zawodników.
Czeka Cię wspólna gra z Davidem Villą…
– Jako dziecko nigdy bym nie pomyślał, że to mnie spotka. Wszyscy wiemy, jak wspaniały to zawodnik. Teraz poznaję go jako osobę i to jest coś wspaniałego. Kiedyś razem z bratem uczestniczyliśmy w jego obozie. Mam nadzieję, że wiele się od niego nauczę. Nie tylko w kwestiach piłkarskich, ale również mentalnych.
Być może dostaniesz szansę pokazania się w Lidze Mistrzów.
– To coś wspaniałego móc tam zagrać. Nawet kilka minut może z pewnością dać mnóstwo radości. Myślę, że jako drużyna nie jesteśmy bez szans. Skoro udało się triumfować w Copa del Rey, to czemu nie mielibyśmy wygrać Champions League?
A za rok do Farselony!
Wiadomo jaki będzie miał numer?
Jeszcze nie. Ale nadal może mieć 30.