Ciężko o gorszy początek niż ten, który zaliczył w Atlético Madryt Jan Oblak. Słoweniec zawiódł już w swoim debiucie w Atenach przeciwko Olympiakosowi, a potem wcale nie było lepiej. Brakowało mu spokoju przy dośrodkowaniach w pole karne i wpuszczał co drugi strzał, który zmierzał w światło bramki. Już miesiąc po podpisaniu kontraktu z Atlético madrytczycy chcieli podobno oddać go z powrotem do Benfiki.
Jan Oblak przeżywa swoje najlepsze dni w stołecznym klubie. Minęło ponad pół roku, a Moyá musiał odnieść kontuzję by Słoweniec wskoczył do bramki Atlético. Kilkoma ostatnimi występami zamknął usta krytykom. Nikt już nie puka się w czoło na myśl o kwocie, jaką Los Rojiblancos przyszło zapłacić za 22-letniego bramkarza.
Czytaj resztę tekstu na ¡Olé! Magazyn.