Filipe jest jednym z najważniejszych piłkarzy dla Diego Simeone. Brazylijski obrońca jest jednym z piłkarzy, którzy pod wodzą Cholo spędzili najwięcej minut na boisku. Jak sam przyznaje, to właśnie osoba argentyńskiego trenera miała ogromny wpływ na to, że 27-letni zawodnik jest już bardzo bliski formy prezentowanej w Deportivo. Oto wywiad, jaki przeprowadziła z nim hiszpańska gazeta MARCA. Zapraszamy do lektury!
Rozpocząłeś trzeci sezon w barwach Atletico, dla którego rozegrałeś już 102 mecze. Spodziewałeś się tego?
Cóż, kiedy przychodziłem na Vicente Calderon miałem duże ambicje. Chciałem wywalczyć sobie miejsce w pierwszej 'jedenastce’ oraz, co oczywiste, osiągać sukcesy. Jednak obecny stan na pewno nie jest tym, o czym marzyłem, gdy tylko rozpoczynałem moją karierę. To przerosło najśmielsze oczekiwania: gram w najlepszej lidze świata, jestem ważną częścią zespołu oraz zdobyłem europejskie trofea. Jestem bardzo wdzięczny za to, co tutaj cały czas otrzymuję. Liczba rozegranych spotkań bardzo wiele dla mnie znaczy, bo to nie jest coś prostego do osiągnięcia. Udało mi się to dzięki wsparciu wszystkich osób związanych z tym klubem.
Mimo relatywnie krótkiego stażu przeżyłeś już momenty bardzo złe i bardzo dobre…
Wiesz, to zależy od sposobu myślenia. Trzeba także pamiętać, że nasza kadra nie była zawsze tak mocna jak teraz. Gdy trenerem był Quique, to w zasadzie było w porządku. Zakończyliśmy sezon na siódmym miejscu, choć faktycznie – mimo małej straty punktowej do pierwszej czwórki nie było nam blisko. Trzeba pamiętać, że Atletico zasługuje na to, by grać w najlepszych rozgrywkach i osiągać w nich przyzwoite miejsca. Na szczęście wraz z przybyciem Simeone wszystko zmienia się na coraz lepsze.
Od przyjścia Cholo nastąpił chyba pewien spokój – w końcu wszyscy idą w tym samym kierunku…
On na pewno jest dla nas bardzo ważną postacią. Głównie dlatego, że zna ten klub od podszewki, zdobył z nim mistrzostwo kraju i doskonale wie, czego potrzeba zawodnikom Rojiblancos. Zmienił nasz sposób myślenia. On jest z nami codziennie, pyta o różne sprawy, by wiedzieć, czy wszystko jest w porządku. Dla Simeone Vicente Calderon jest domem i on wie, co należy zrobić, aby osiągać tu sukcesy.
W tym sezonie stać Was na coś więcej niż w poprzednich rozgrywkach?
Ostatni rok zakończyliśmy jako zwycięzcy Ligi Europy, ale niestety nie jako uczestnik tegorocznej Ligi Mistrzów. Dodatkowo w Copa del Rey daliśmy ogromną plamę. Teraz naszym celem są jak najlepsze wyniki w Lidze Europy i Pucharze Króla, a także miejsce w pierwszej czwórce La Liga, dzięki któremu będziemy mogli grać w Lidze Mistrzów. Jak na razie wszystko jest w porządku, ale nie jesteśmy za tym, by mówić otwarcie o bezpośredniej rywalizacji z Realem i Barceloną. W poprzednim sezonie te kluby miały 40 punktów przewagi nad trzecią drużyną i dotrzymać im kroku naprawdę jest bardzo ciężko. Do wszystkiego podchodzimy powoli, w skupieniu. Chcemy mecz po meczu grać jak najlepiej i zdobywać punkty, a im skuteczniejsi będziemy, tym bliżsi będziemy osiągnięcia TOP4.
Dlaczego tak unikacie określenia 'alternatywa dla wielkiej dwójki’?
Twardo stąpamy po ziemi. Przez pewien okres mieliśmy tyle samo punktów, co Barca, ale po porażce na Mestalla już tak nie jest. To wszystko jest naprawdę bardzo skomplikowane. Niektóre mecze ligowe były dla nas naprawdę bardzo trudne, więc bardzo możliwe jest to, że w trakcie sezonu zdarzy nam się zanotować kilka gorszych wyników. Teraz jesteśmy wiceliderami, ale utrzymać taki stan rzeczy w La Liga jest zadaniem z gatunku tych najtrudniejszych.
Nieporównywanie się do Realu i Barcelony jest sposobem na zdjęcie presji, ciśnienia?
Wiesz, nie o to chodzi. Wszyscy po prostu dobrze wiemy, jak jest i dobry początek sezonu nie musi oznaczać, że zepchniemy nagle wszystkich w cień. W pewnym momencie poprzedniego sezonu traciliśmy na przykład 12 punktów do czwartego miejsca. Nie mówiliśmy jednak, że osiągnięcie Ligi Mistrzów jest niemożliwe i rzeczywiście, na koniec zabrakło nam niewiele. Wszystko to dzięki filozofii Simeone, więc naprawdę najlepiej jest gdy skupiasz się tylko i wyłącznie na następnym spotkaniu, a nie wybiegasz niepotrzebnie w przyszłość.
Znasz smak porażki, ale ta poniesiona na Mestalla chyba nie była taka, jak poprzednie.
To prawda. Teraz jeśli przegrywamy, to nie załamujemy się, tylko wkładamy w nasz wysiłek jeszcze więcej zaangażowania. Nie mamy problemów, by w kolejnym meczu znów walczyć o zwycięstwo z pełną ufnością we własne możliwości. Nawet ta porażka w Coimbrze nami mocno nie wstrząsnęła, bo wiedzieliśmy, że była zasłużona. Myślę, że to ogromna zasługa naszego trenera, który tak naprawdę wyeliminował u nas żenujące występy. Pamiętam, jak w przeszłości zdarzały nam się pojedynki, w których traciliśmy 3 gole w 30 minut, jak na przykład z Herculesem czy Espanyolem. Cholo zmienił naszą mentalność i do czegoś takiego chyba już nie ma prawa dojść.
Zgadzasz się z tym, że wiele rozstrzygnięć w La Liga spowodowanych jest większą przychylnością sędziów dla niektórych drużyn?
Praca arbitrów jest bardzo ciężka. My gramy raz w domu, raz na wyjeździe, a dla nich praktycznie każde spotkanie jest wyjazdowe. Prawdą jest, że dochodzi do wielu błędów, a gdy zdarzają się one w Madrycie lub w Barcelonie, to media dodatkowo to podkręcają. W każdym razie my staramy się robić swoje i mamy nadzieję na to, że coraz więcej pojedynków rozstrzygnie się poprzez umiejętności piłkarskie, a nie pomyłki sędziów.
Falcao, w porównaniu do Messiego i Cristiano, nie jest jakoś szczególnie traktowany przez arbitrów…
El Tigre jest dla nas takim termometrem. Jeśli on gra bardzo dobrze, dużo walczy i pokazuje się, wówczas i reszta zespołu pokazuje się z dobrej strony. On jest prawdziwym liderem, w krótkim czasie stał się jednym z kapitanów, na co absolutnie zasługuje. Faktem jest jednak, że jeśli sędziowie co chwila nie widzą przewinień, to może to frustrować. Falcao często jest powstrzymywany na różne sposoby, z których coraz częściej wybiera się te nieprzepisowe. Arbitrzy powinni chyba zwrócić na to większą uwagę.
Jesteście coraz bliżej bardzo trudnego i kto wie, czy nie decydującego grudnia…
Zdajemy sobie sprawę, że będzie to dla nas bardzo trudny miesiąc. Wiem jednak, że Atletico jest w najlepszej formie odkąd tutaj przyszedłem. Jesteśmy na fali wznoszącej, mamy naładowane akumulatory i jesteśmy pewni siebie. Zagramy ligowe mecze z naprawdę silnymi przeciwnikami, więc jeśli uda nam się im w odpowiedni sposób przeciwstawić, to w 2013 rok wejdziemy będąc na naprawdę świetnej pozycji.
Ostatnio udowodniliście także, że potraficie podnieść się po porażkach. Po trudnym tygodniu udało Wam się ograć Getafe…
Każda gra ma swoją własną, odrębną historię. Wiedzieliśmy, że musimy wygrać z Getafe, więc wspólnie zmobilizowaliśmy się i zrobiliśmy to. Mamy szansę coś osiągnąć tylko wtedy, gdy wszyscy idziemy w tę samą stronę. Jak na razie nie ma z tym najmniejszych problemów.
Przegrane mecze się przydają?
No cóż, nie można mówić, że jest dobrze, gdy się coś traci. Ważnym jest to, by umieć dobrze wszystko przeanalizować, dostrzec błędy, wyciągnąć wnioski i skorzystać z tego jak najszybciej.
Powiedziałeś, że na poziomie osobistym to najlepszy okres w Twojej karierze. To zasługa Cholo?
Oczywiście. Wiesz, za czasów Qique, kiedy sprowadzono mnie na Vicente Calderon, miałem trochę problemów. Ciężko było mi wrócić do optymalnej dyspozycji sprzed kontuzji. Właściwie chciałem zrobić więcej, niż mogłem. Chcąc uszczęśliwić wszystkich często zapominałem się w ataku i zapominałem o defensywie. To nie był dobry okres. Na szczęście Simeone obdarzył mnie wielkim zaufaniem i odbudował mnie. To dzięki niemu jestem teraz w naprawdę bardzo dobrej formie, ustabilizował mnie. Jasno określił, czego ode mnie wymaga.
Co z reprezentacją Brazylii?
Marzę o tym, by móc grać dla swojego kraju. Nie jest jednak o to łatwo, jest duża konkurencja, a zespół radzi sobie naprawdę dobrze. Mimo to staram się dawać z siebie jak najwięcej i liczę, że kiedyś jeszcze dostanę szansę.
Wracając na koniec do Atletico – niedługo dwa ważne dla Ciebie mecze: z Realem i z Deportivo…
Tak, chociaż to dwie różne sytuacje. W barwach Królewskich nigdy nie zagrałem w pierwszej drużynie, więc nie odczuwam do nich wielkiego sentymentu. Zresztą nawet pomimo wspomnień z La Coruni nie będę inaczej podchodził do starcia z ekipą El Riazor. Co do derbów, to jak zawsze będzie to wielkie święto. Do tej pory w barwach Rojiblancos grałem przeciwko Realowi sześć razy i za każdym razem przegrywaliśmy. Trzeba to w końcu zmienić.
Ciekawy wywiad. Filipe tonuje nastroje, ale nie wierzę, że gdzieś tam w środku nie widzi możliwości może nie wygrania całej ligi, ale utarcia nosa choćby jednej z ekip Wielkiej Dwójki.
Taka ciekawostka. Oglądając wywiad z Zbyszkiem Bońkiem, powiedział On parę słów o Filipe i Atletico 🙂
Co do Kasmira to bardzo mądry chłop, jak wynika z tych wypowiedzi. Posiada wielkie umiejętności i wg. mnie to najlepszy lewy obrońca ligi.