Fernando Torres w ostatnich miesiącach przeżywa renesans formy strzeleckiej. Tak dobrych statystyk w rozgrywkach ligowych nie notował od sezonu 2010/11, kiedy dla Liverpoolu strzelił 9 goli, a w styczniowym okienku przeszedł do Chelsea i dołożył jedno trafienie.
W Londynie hiszpański napastnik nie potrafił się jednak odnaleźć i notował znacznie słabsze wyniki w Premier League. Kampanię 2011/12 zakończył z 6 golami na koncie, mimo aż 32 występów. W kolejnym sezonie rozegrał jeszcze więcej, bo 36 meczów. Pozwoliło to jednak tylko na zdobycie 8 bramek. El Niño częściowo zrehabilitował się w europejskich pucharach, w których 9 razy pokonywał bramkarzy i walnie przyczynił się do zdobycia Ligi Europy. W rozgrywkach 2013/14 uzbierał tylko 5 goli i zakończył swoją przygodę z The Blues. Miejscem odbudowania się miał być Milan, ale grał jeszcze gorzej. W ciągu pół roku strzelił zaledwie 1 gola w 10 meczach Serie A.
Po napastnika sięgnęło Atlético i wychowanek tego klubu powrócił do niego po 7,5 roku. Niezły początek naznaczony dwoma bramkami przeciwko Realowi Madryt w Copa del Rey nie przełożył się na resztę sezonu. Hiszpan w Primera División zanotował tylko 3 trafienia w 19 meczach.
Obecny sezon również zaczął się dosyć obiecująco, gdyż Torres miał na koncie 2 bramki po 4 kolejkach La Liga. Po tym przyszło czekać ponad 4 miesiące na jego kolejne trafienie, które było jednocześnie 100. golem w barwach Rojiblancos. Po historycznej bramce odblokował się i w ostatnich 13 meczach ligowych może pochwalić się 8 golami.
32-latkowi po obecnym sezonie kończy się kontrakt z Milanem, z którego jest wypożyczony do Madrytu. Wiele wskazuje na to, że piłkarz podpisze umowę z Colchoneros jako wolny agent.