Nie trudno o wskazanie tego, który najwięcej zyskał w drużynie Atletico Madryt na przyjściu Diego Pablo Simeone. Pojawienie się Argentyńczyka na Vicente Calderón wywołało wielki entuzjazm kibiców i piłkarzy. Dla kilku Rojiblancos możliwość trenowania pod okiem argentyńskiej legendy okazała się niespodziewanym zwrotem akcji w ich karierze. Najwięcej jednak z pracy z ’Cholo’ Simeone wynosi Juanfran Torres. Do niedawna regularnie ignorowany przez trenerów, niechciany w Madrycie stał się w ostatnich tygodniach niezbędną częścią układanki trenera Atletico.
TRUDNE POCZĄTKI
Juan Francisco Torres przyszedł do Atleti z Osasuny w ubiegłym roku. Przeszłość nie pomogła w uzyskaniu sympatii kibiców – jeszcze żaden piłkarz, który nosił koszulkę Realu Madryt nie został przywitany na Vicente Calderón z otwartymi rękoma. Ale Juanfran nie przekonywał też swoją grą. Każdy jego występ oceniany był co najwyżej przeciętnie, a to doprowadziło do utraty zaufania kolejno Quique Floresa i Gregorio Manzano. Co więcej – po pojawieniu się w Madrycie zastał nieprzyjemną atmosferę w szatni – piłkarze odwrócili się od Diego Forlana skłóconego z ówczesnym szkoleniowcem Atleti, Floresem; a w mediach ciągle wietrzono konflikt Urugwajczyka z Jose Reyesem i kibicami. Chociaż Juanfran niewiele grał, nie popadał w depresję, a pomimo wszystkich sprzyjających rezygnacji z pobytu w Atletico okoliczności zdecydował się zostać i czekać. Ale Juanfran nie tylko cierpliwie czekał na kolejne szanse, ale starał się „uzdrowić” problemy zespołu wprowadzając dobre nastroje – nie od dziś zresztą skrzydłowy Atleti uchodzi człowieka bardzo pozytywnie nastawionego do życia. Świadczy o tym fakt, iż nawet w najbardziej rozczarowujących momentach jest w stanie dostrzec ich pozytywną stronę.
„Nie grałem tyle, ile oczekiwałem, ale zachowałem ten sam entuzjazm, który towarzyszył mi pierwszego dnia w klubie”.
CASUS REYESA: CZYLI NAGŁA METAMORFOZA
Właściwie trudno się dziwić dlaczego Simeone obdarzył tak wielkim zaufaniem 26-letniego Hiszpana. Wprawdzie przesadą byłoby stwierdzenie o lustrzanym odbiciu, jakim dla 'Cholo’ miałby być Juanfran, ale Hiszpan posiada wszystkie cechy charakteru odpowiadające Argentyńczykowi. Były piłkarz Osasuny jest pełnym profesjonalistą, ciężko harującym na każdym treningu, walczącym do ostatniego gwizdka sędziego. Zresztą słowo „walka” towarzyszy Juanfranowi od początku jego przygody z piłką. Przez wielu określany jest jako un luchador (fighter).
„Byłem taki od pierwszego dnia w Madrycie, gdy miałem 15 lat, kiedy dołączyłem do cantery Realu Madryt. Zawsze ciężko walczyłem, bo chciałem być profesjonalistą” – wspomina Juanfran. Oddam życie żeby nie stracić zaufania trenera – piłkarz z takim nastawieniem nie mógłby zostać nie zauważony przez Simeone.
Nagła metamorfoza wychowanka Realu Madryt przywołuje historię Jose Antonio Reyesa, który początki na Calderón też miał trudne. Reyes pracował z Javierem Aguirre i Abelem Resino, a w międzyczasie został wypożyczony do Benfiki gdzie spotkał Quique Floresa, z którym następnie spotkał się w Madrycie, gdy zwolniono Resino. Pod skrzydłem hiszpańskiego szkoleniowca 'La Perla’ odżył i stał się kluczową postacią w drużynie która sięgnęła po Ligę Europy i Superpuchar Europy. Niewykluczone zatem, że Simeone dla Juanfrana jest tym, kim dla Reyesa Quique Flores. Juanfran zresztą bardzo często na przestrzeni ostatnich kilku tygodni wypowiada się o pozytywnym wpływie 'Cholo’ na niego i cały zespół. Miał do czynienia w ciągu rocznego pobytu w Atletico z trzema trenerami, lecz u żadnego nie otrzymał tak dużego kredytu zaufania. Teraz czuję się dużo pewniej aniżeli kiedykolwiek wcześniej – przyznaje.
W tym momencie Juanfranowi nie przydarzają się już pomyłki w defensywie – co więcej – jest pewny w odbiorze i aktywny w ataku. Gdy grał jako prawy obrońca za Manzano błędy mu się zdarzały i choć nieszczególnie często, to zawsze kosztowne, jak np. z Betisem, gdy próba wybicia piłki z piątego metra zakończyła się niepowodzeniem (nie trafił w piłkę), co doprowadziło do klęski 0:2. Od tamtego spotkania wyciągnął wnioski, nabrał niezbędnego doświadczenia. Dziś oprócz wielkiej determinacji wykazuje się również pewnością siebie.
JAKA PRZYSZŁOŚĆ?
Atletico w końcu doczekało się prawego obrońcy gwarantującego jakość, bo wyłączywszy Tomasa Ujfalusiego czerwono-biali nie mieli od lat na tej pozycji piłkarza gwarantującego bezpieczeństwo w swojej strefie. Latem wprawdzie przyszedł Silvio, ale Portugalczyk bardzo często łapie kontuzje. Juanfran zadomowił się już na prawej obronie, a kibice powoli przyzwyczajają się do poziomu prezentowanego przez Hiszpana. Wielu hurraoptymistów już widzi Juanfrana w kadrze La Roja na EURO 2012 jeśli Del Bosque zdecyduje się przesunąć Sergo Ramosa do środka defensywy. Ale zważywszy na niechęć selekcjonera reprezentacji Hiszpanii do wprowadzania innowacji w swoim zespole, należy te przesłanki traktować z lekkim przymrużeniem oka.
Jego cele od samego początku były jasno sprecyzowane – zdobycie szacunku kibiców, zapisanie swojego nazwiska w historii klubu i zdobycie trofeów. Bez wypełnienia tych założeń na pewno nie opuści Calderón. Tego można być pewnym.