Jak wspominasz okres spędzony w Atlético?
– Gdy przychodziłem na Vicente Calderón, klub od ładnych kilku lat nie grał w europejskich pucharach. Z czasem szło nam jednak coraz lepiej, choć w lidze szczytem naszych możliwości było czwarte miejsce. Myślę, że brakowało nam skoku jakościowego, który nadszedł wraz z pojawieniem się Cholo.
Jaki dostrzegasz różnice pomiędzy tamtym zespołem, a obecną ekipą?
– Atlético od zawsze jest wielkim klubem. Za moich czasów był jednak uśpionym gigantem, który nie mógł się przemóc. Potrzeba było dopiero przyjścia tak świetnego trenera jak Simeone. Gdy doda się do tego ogromny wzrost potencjału ekonomicznego, Atlético nie musi już z zazdrością patrzeć na Real i Barcelonę. Trudno jest rywalizować z tymi zespołami, ale pod wodzą Cholo drużyna zdobyła już mistrzostwo Hiszpanii i dwukrotnie grała w finale Ligi Mistrzów. To o czymś świadczy.
Champions League to brakująca perła w koronie?
– Cóż, zawsze znajdą się tacy, którzy twierdzą, że brak tego trofeum to pewien niedosyt obecnego okresu. Trzeba jednak pamiętać jak wielka i wspaniała praca kryje się za ostatnimi osiągnięciami klubu. Mówi się, że nikt nie pamięta o przegranych, ale za swoją dotychczasową pracę Cholo już teraz zasługuje na pomnik.
– Pamiętam, jak podczas jednego z meczów na Vicente Calderón kibice zaczęli śpiewać o Simeone. Diego pracował wówczas jeszcze w Argentynie, ale to pokazuje, że już wcześniej odwalał kawał dobrej roboty. Nie tylko skradł serca fanów zarówno jako piłkarz, jak i jako trener, ale również na stałe zapisał się na najpiękniejszych kartach klubowej historii.
Chciałbyś grać w obecnym Atlético?
– Zdecydowanie. Simeone to inteligentny, utalentowany i świetnie motywujący trener. Jest jednym z tych, którzy w wyjątkowy sposób żyją futbolem. Dla takich ludzi to nie tylko zawód, ale przede wszystkim styl życia.
Nadal śledzisz mecze Rojiblancos?
– Tak. Wierzę, że w niedalekiej przyszłości uda się w lidze odrobić punkty stracone jesienią. Hiszpańska ekstraklasa to trudne rozgrywki, ale Atlético potrafi sobie w nich radzić. Nieocenioną pracę wykonali w Lidze Mistrzów, awansując z grupy z pierwszego miejsca, wyprzedzając Bayern.
Jakie to uczucie być kapitanem Atlético?
– Po odejściu Fernando Torresa dostąpiłem tego zaszczytu i zostałem pierwszym kapitanem. Nie jest to łatwe zadanie. Wiąże się z tym ogromna odpowiedzialność, zwłaszcza gdy jest się obcokrajowcem. Myślę jednak, że na boisku dobrze wywiązywałem się z tego zadania. W Madrycie zawsze wspaniale mnie traktowano i jestem za to ogromnie wdzięczny. Dla mnie był to jeden z najwspanialszych etapów w mojej karierze.
– Koszulka, którą otrzymałem od Cerezo gdy odchodziłem z klubu, wisi na specjalnym miejscu i dbam o nią jak o złoto. Jest w moim osobistym muzeum. Wszyscy, którzy pracują na Vicente Calderón, są jak jedna wielka rodzina i właśnie tak się czułem. Madryt był dla mnie jak drugi dom. Chcieli bym został jeszcze w Atlético, ale zdecydowałem się przyjąć ofertę Liverpoolu.
Źródło: MARCA