Choć od meczu z Chelsea (3-1) w Lidze Mistrzów minęły zaledwie trzy dni, to brytyjskie gazety zdążyły już kilkukrotnie poinformować o rzekomym spotkaniu Diego Costy z władzami The Blues, na którym snajper Atlético Madryt miał dać zielone światło dla ewentualnego transferu. Pierwsze doniesienia miały miejsce jeszcze zanim samolot z piłkarzami Rojiblancos na pokładzie zdołał wylądować z powrotem w stolicy Hiszpanii.
Dziś MARCA jednoznacznie podważa jednak prawdziwość tego typu informacji. Pominąć można fakt, że każdy zdrowo myślący człowiek sam wie, iż brukowce w Anglii to najgorsze źródło informacji. Hiszpańska gazeta słusznie stwierdza, że do żadnego spotkania dojść nie mogło, gdyż na Stamford Bridge nie było Miguela Ángela Gila Marína – głównego managera klubu, bez którego jakiekolwiek negocjacje są niemożliwe.
Nawet jeśli jednak byłby on w Londynie, to ani Atlético Madryt, ani Diego Costa nie chcą kończyć wzajemnej współpracy. Brazylijczyk z hiszpańskim paszportem co krok potwierdza, że czuje się na Vicente Calderón szczęśliwy i skupia się tylko na tym, by grać dla Los Colchoneros jak najlepiej i zakończyć sezon triumfami w La Liga i w Lidze Mistrzów.
Jorge Mendes, który jest agentem El Lagarto nie ukrywa, że jego klient ma kilka ofert na stole. Mimo to obaj są zdeterminowani, by Diego Costa nadal grał w czerwono-białych barwach. Podobno prowadzone są już rozmowy na temat kolejnego kontraktu, który gwarantowałby 25-latkowi wyższą pensję i większą kwotę wpisaną w klauzuli odstępnego.
Tym samym jakiekolwiek doniesienia o rzekomo pewnym transferze Diego Costy do Chelsea można jedynie skwitować uśmiechem politowania.