Gdy w lipcu i sierpniu Rojiblancos w pocie czoła przygotowują się do sezonu, nie ma żadnej taryfy ulgowej. Ciężkie treningi mają przygotować do trudnych i długich rozgrywek, rywalizacji na wszystkich frontach. Raz udaje się złapać lepszą formę, innym razem trafia się na lekki dołek. W końcu jednak przychodzi taki moment, w którym nie liczy się nic, co było wcześniej i nie ma znaczenia to, co będzie później. Dla podopiecznych Diego Simeone ten moment nadszedł właśnie teraz. Rewanżowy mecz z Barceloną jest, jak dotąd, najważniejszym spotkaniem w tym sezonie. Bez względu na wszystko trzeba zebrać w sobie siły budowane podczas pretemporady i za wszelką cenę wygrać, zostawiając na boisku maksimum ambicji, zaangażowania i serca. Nic więcej się nie liczy.
Gdy tydzień temu Felix Brych po raz ostatni gwizdnął na Camp Nou, żaden z kibiców Colchoneros nie zamierzał przejmować się porażką 1-2. Niemalże natychmiast na wszystkich możliwych mediach społecznościowych rozpoczęła się wielka akcja zagrzewania piłkarzy do boju przed rewanżem. Mimo przegranej, Atlético pokazało bowiem, że nie boi się Barcelony i potrafi się jej przeciwstawić. Dziś nie ma osoby, która nie wierzyłaby w to, że na Vicente Calderón uda się wywalczyć co najmniej to upragnione 1-0 i awansować do półfinału dokładnie tak jak miało to miejsce dwa lata temu.
Haseł używanych przez sympatyków Rojiblancos jest wiele, jednak najczęściej przewija się to, które było widoczne podczas kartoniady przed niedawnym starciem z PSV. Nunca dejes de creer, czyli Nigdy nie przestawaj wierzyć. Wierzyć nie przestają kibice, którzy już nie mogą się doczekać, by wypełnić stadion do ostatniego miejsca i zgotować Barcelonie prawdziwe piekło, jednocześnie niosąc jak na skrzydłach podopiecznych Diego Simeone. Cholo i jego piłkarze doskonale zdają sobie sprawę, że będą mieć za sobą blisko 50 000 kibiców, którzy od pierwszej do ostatniej minuty będą tworzyć fantastyczną atmosferę.
Wierzyć nie przestają także piłkarze. Mimo problemów kadrowych, zwłaszcza w najważniejszej formacji – obronie, Atlético jest wyraźnie w jednym z lepszych momentów w obecnym sezonie. Do formy strzeleckiej powrócił Antoine Griezmann. Niesamowitą formę pod względem asyst ma ostatnio Koke, który praktycznie w każdym z ostatnich kilku występów notuje przynajmniej jedno kluczowe podanie. Znakomicie prezentuje się również środek pola, Gabi i Augusto Fernández, którzy świetnie czytają grę. Prawdziwy popis na Camp Nou dał zwłaszcza kapitan Colchoneros, który dla wielu był jednym z bohaterów pierwszego ćwierćfinałowego pojedynku. Bez kompleksów radzi sobie również Lucas Hernández, który pod nieobecność José Giméneza i Stefana Savicia wskoczył do pierwszego składu i prezentuje się naprawdę bardzo dobrze.
Dziś nikt nie myśli o tym, że za kadencji Luisa Enrique Barcelona wygrała wszystkie swoje mecze z Atlético. Dziś każdy przypomina sobie potyczkę sprzed dwóch lat, kiedy to w tej samej fazie rozgrywek w rewanżowym meczu na Vicente Calderón Rojiblancos zagrali wręcz fenomenalnie. Od samego początku zaatakowali Dume Katalonii, zepchnęli ją do obrony i męczyli tak długo aż strzelili gola. Skromne zwycięstwo 1-0 (KLIK) pozwoliło awansować dalej i skoro udało się wtedy, to musi udać się również teraz. Fani już teraz planują, by przez pierwsze dziesięć minut spotkania non stop dopingować swoich ulubieńców na całe gardło tak, by od samego początku poczuli oni ich obecność.
W swojej historii klub znad Manzanares ośmiokrotnie znajdował sie w sytuacji, w której w europejskich pucharach przegrywał pierwszy wyjazdowy mecz 1-2. Aż siedem razy udawało mu się odrabiać straty na własnym boisku. Nie udało się tylko raz, kiedy to pod koniec lat 50. mimo wszystko lepszy okazał się Real. Później jednak za każdym razem górą byli Rojiblancos. Emocje na Vicente Calderón są ogromne. O ile zazwyczaj piłkarze i trener dystansują się i chowają za utartymi frazesami, o tyle teraz otwarcie dziekują i identyfikują się z hasłami powtarzanymi przez kibiców niemalże 24 godziny na dobę. Wszyscy zdają wziąć sobie do serca motto Juntos hacia la victoria, czyli Razem po zwycięstwo.
W finale Copa del Rey w 2013 roku mało kto dawał szanse Atlético, a Atlético wygrało. W ćwierćfinale i półfinale Ligi Mistrzów 2013-14 zarówno Barcelona, jak i Chelsea miało bez problemu wyeliminować Atlético, a Atlético zagrało w finale. W ostatniej kolejce sezonu 2013-14 Barcelona miała wygrać na Camp Nou i zgarnąć Atlético mistrzostwo Hiszpanii sprzed nosa, a Atlético jej na to nie pozwoliło, zbierając zasłużone brawa od całego stadionu za wysiłek włożony w wywalczenie krajowego tytułu. Jeśli ktoś teraz nadal nie wierzy w sukces Atlético, ma jeszcze czas, by się nawrócić.
SI SE CREE Y SE TRABAJA, SE PUEDE!
Aktualna forma obu zespołów
Ostatnie mecze Atlético na swoim terenie:
vs. Betis 5-1 (La Liga)
vs. PSV 0-0 pd., 8-7 k. (Liga Mistrzów)
vs. Deportivo 3-0 (La Liga)
vs. Real Sociedad 3-0 (La Liga)
vs. Villarreal 0-0 (La Liga)
Ogółem: 22 mecze, 15-4-3, bilans bramkowy 39-12
Ostatnie mecze Barcelony na wyjeździe:
@Real Sociedad 0-2 (La Liga)
@Villarreal 2-2 (La Liga)
@Eibar 4-0 (La Liga)
@Rayo Vallecano 5-1 (La Liga)
@Arsenal 2-0 (Liga Mistrzów
Ogółem: 25 meczów, 14-7-4, bilans bramkowy 43-23
Przewidywane składy
Choć jeszcze niedawno ciężko byłoby przewidzieć takie zdanie, to największym i właściwie jedynym problemem Atlético przed starciem z Barceloną jest brak… Fernando Torresa. Po przerwie na mecze reprezentacji El Niño złapał świetną formę i w trzech meczach strzelił trzy gole i zaliczył jedną asystę. Niestety w pierwszym meczu na Camp Nou zobaczył czerwoną kartkę, przez co na rewanż jest zawieszony. Ponadto Diego Simeone nie może skorzystać z kontuzjowanych José Giméneza i Tiago.
Zielone światło od klubowych lekarzy otrzymał Stefan Savić, który ostatnio co chwilę skarżył się na różne drobne problemy ze zdrowiem. Tym samym niewykluczone, że Czarnogórzec wybiegnie w podstawowym składzie, choć równie dobrze Cholo może uznać, że były gracz Fiorentiny nie jest jeszcze w stanie zagrać od początku i postawi na Lucasa Hernándeza. Drugim z dylematów Argentyńczyka dotyczy ofensywny. Z uwagi na absencję Fernando Torresa i koszmarną dyspozycję Luciano Vietto, kandydatami do gry obok/za/wokół Antoine’a Griezmanna są Yannick Carrasco i Ángel Correa, przy czym większe szanse na znalezienie się w wyjściowej jedenastce zdaje się mieć Belg.
Barcelona powinna wyjść na Vicente Calderón takim samym ustawieniem jak na Camp Nou. Co prawda w ostatnim czasie na problemy z biodrem skarżył się Gerard Pique, ale wszystko wskazuje na to, że Hiszpan będzie mógł zagrać, zwłaszcza że na ostatnim treningu pracował normalnie z resztą grupy. Do stolicy Hiszpanii Luis Enrique zabiera ze sobą 19 piłkarzy. Z uwagi na kontuzje poza składem znaleźli się Thomas Vermaelen, Jérémy Mathieu, Aleix Vidal, Rafinha i Sandro Ramírez.
Ostatnie pojedynki
Diego Simeone znalazł patent na Real i złamał czarną serię czternastu lat bez zwycięstwa w derbach Madrytu, dzięki czemu w ostatnim czasie to Atlético o wiele częściej jest w nich górą. Cholo opracował również sposób na ekipy z Andaluzji, z którymi wygrywa zdecydowaną większość pojedynków, notując co jakiś czas pojedyncze porażki. Cały czas jednak Argentyńczyk nie potrafi na dobre rozgryźć Barcelony.
W dotychczasowych szesnastu meczach z Dumą Katalonii 45-latek wygrał tylko raz, notując dodatkowo pięć remisów i aż dziesięć porażek. Najlepszym sezonem dla Diego Simeone pod względem rywalizacji z Blaugraną był oczywiście sezon 2013-14, w którym to udało się w sześciu potyczkach nie przegrać ani razu, zdobywając ponadto kosztem ekipy z Katalonii awans do półfinału Ligi Mistrzów i mistrzostwo Hiszpanii. Niestety odkąd Barcelonę przejął Luis Enrique, bilans jest bardzo zły, żeby nie powiedzieć dramatyczny – zero zwycięstw, zero remisów i siedem porażek na wszystkich frontach. Każda seria musi się jednak przecież kiedyś skończyć, więc dlatego nie teraz? Zwłaszcza że w ostatnich dwóch starciach do zwycięstw zabrakło niewiele, a wszystko sypało się wraz z czerwonymi kartkami dla Colchoneros.
Sędzia: Nicola Rizzoli (Włochy)
Gdyby zapytać ekspertów o to, którzy włoscy architekci są obecnie najlepsi w swoim fachu, wśród wymienianych osób najczęściej przewijaliby się zapewne Renzo Piano, Cino Zucchi i Antonino Cardillo. Oczywiście osobom niezainteresowanym tym tematem nazwiska te mówią niewiele. Fani futbolu powinni jednak znać przynajmniej jednego włoskiego architekta, który przez wielu jest uważany za najlepszego w tej chwili sędziego na świecie.
Chodzi oczywiście o Niccolę Rizzoliego, który w 2007 roku dołączył do grona międzynarodowych arbitrów FIFA. Pierwszym poważnym sprawdzianem był finał Ligi Europy w 2010 roku, w którym Atlético pokonało po dogrywce Fulham (2-1). 44-latek prowadził również mecze na Euro 2012 (w tym m.in. ćwierćfinał pomiędzy Hiszpania i Francją wygrany przez tych pierwszych 2-0) i Mundialu 2014 (w tym m.in. finał, w którym Niemcy ograli po dogrywce 1-0 Argentynę). W grudniu ubiegłego roku Włoch znalazł się w grupie osiemnastu sędziów, którzy będą gwizdać na tegorocznym Euro we Francji.
Mimo ogromnego uznania i posiadanych umiejętności (w latach 2011-2015 pięć razy z rzędu został wybrany najlepszym arbitrem w Serie A, a w 2014 roku IFFHS wybrała go najlepszym arbitrem na świecie), Niccoli Rizzoliemu również przytrafiają się kiepskie mecze. Jeden z nich miał miejsce w fazie grupowej obecnej edycji Ligi Mistrzów. Podczas starcia PSV z Manchesterem United (2-1) 44-latek nie zauważył brutalnego wejścia Héctora Moreno, który złamał nogę Luke’owi Shaw. Czerwone Diabły powinny otrzymać wówczas rzut karny, a agresor powinien wylecieć. Za przeoczenie tego spadła na niego fala krytyki, m.in. ze strony Grahama Polla i Pierluigiego Colliny, zwłaszcza że meksykański obrońca strzelił później wyrównującego gola dla drużyny z Eindhoven.
Poza wspomnianym już finałem Ligi Europy, Włoch pięciokrotnie prowadził mecze z udziałem Rojiblancos. Kończyły się one dla Colchoneros trzema zwycięstwami i dwoma porażkami. Najmilsze wspomnienia wiążą się z 2014 rokiem i wygraną (3-1) w rewanżu na Stamford Bridge w półfinałowej rywalizacji z Chelsea, dzięki której podopieczni Diego Simeone awansowali do finału Ligi Mistrzów w Lizbonie. W poprzednim sezonie Champions League Niccola Rizzoli również okazał się dla Atlético szczęśliwy w jednym z rewanżowych pojedynków – w 1/8 finału na Vicente Calderón udało się wtedy pokonać po rzutach karnych Bayer Leverkusen.
Transmisja na żywo:
Canal+ HD i Canal+ Sport HD (20:40)
Retransmisje:
Canal+ Sport HD (14 kwietnia 14:25; 15 kwietnia 6:30)
Canal+ Sport 2 HD (14 kwietnia 8:25)