Choć zarówno trener, jak i piłkarze Atlético na każdym kroku podkreślają, że nie patrzą na terminarz i skupiają się po prostu na robieniu swojego, to tym razem klub z Vicente Calderón ma prawo narzekać na decyzje podjęte przez LFP.
W najbliższą niedzielę o 16:15 podopieczni Diego Simeone podejmą u siebie Deportivo. Trzy dni później na Vicente Calderón gościł będzie Bayern, z którym Rojiblancos najprawdopodobniej stoczą walkę o zajęcie pierwszego miejsca w grupie Ligi Mistrzów. Aktualni mistrzowie Niemiec będą mieć jednak 24 godziny więcej na przygotowanie się do tej potyczki.
Z jednej strony trzy dni między tymi meczami nie są jakimś wyjątkowo krótkim okresem. Z drugiej jednak Colchoneros są jedyną drużyną grającą w Champions League, która swoje spotkanie ligowe rozegra w niedzielę. Spośród pozostałych 31 ekip, 24 – w tym Bawarczycy – wybiegną na murawę w sobotę. Natomiast 7 pojawi się na boisku już dziś. Barcelona, Sevilla i Real rozegrają swoje mecze jutro, odpowiednio o 16:15, 18:30 i 20:45.
Wątpliwości Atlético odnośnie układania terminarza nie są rzeczą nową. W tym sezonie nie wszystkim podobało się ułożenie wyjazdowego starcia z Celtą w sobotę o 13:00. Natomiast w poprzedniej kampanii LFP zaplanowało lutowe derby Madrytu na sobotę na godzinę 16:00, choć w poprzedzającą ją w środę Rojiblancos grali na wyjeździe z PSV, podczas gdy Real miał wtedy wolne. Ponadto w tygodniu po derbach żadna z ekip nie miała zobowiązań w europejskich pucharach.
Powodem, dla którego pojedynek z Deportivo odbędzie się w niedzielę jest nie do przeskoczenia. Ekipa z Galicji w czwartej kolejce grała w poniedziałek, a w piątej swój mecz rozegrała dopiero wczoraj. Dlatego też najwcześniejszym terminem jest dopiero ostatni dzień tygodnia.
Źródło: AS