Na taki mecz kibice Atlético czekali od dawna. Choć Levante zaprezentowało się zdecydowanie poniżej swoich możliwości, podopieczni Diego Simeone nie kalkulowali, tylko w nieco odświeżonym systemie zrobili swoje i nie pozostawili żadnych złudzeń komu należały się trzy punkty. Tym samym po ponad dziesięciu latach udało się znowu wygrać na Estadio Ciudad de Valencia.
Przed pierwszym gwizdkiem wielu spodziewało się bardzo trudnej przeprawy Rojiblancos. Mają oni bowiem za sobą nie najlepsze tygodnie, podczas gdy gospodarze – nawet pomimo niezbyt stabilnej formy – na swoim terenie są groźni dla każdego bez wyjątku. Tym razem byli jednak groźni dla siebie samych. Już w piątej minucie w dość kuriozalny sposób piłkę do własnej bramki skierował Rober Pier, choć istniało 1001 sposobów na bezpiecznie wybicie jej poza pole karne.
Żaby nie podłamały się jednak i zaczęły szukać wyrównania. Robiły to jednak głównie prawym skrzydłem, gdzie nie do przejścia był Filipe. Taka strategia była o tyle dziwna, że po drugiej stronie boiska na prawej obronie fatalnie spisywał się Thomas, którego José Luis Morales ogrywał i ośmieszał z zamkniętymi oczami. Levante nie było jednak tego w stanie wykorzystać. Podobnie było z kilkoma niepewnymi interwencjami Jana Oblaka, które na szczęście nie przyniosły straty bramki.
Po niecałych trzydziestu minutach Colchoneros prowadzili już 2-0. Koke świetnym podaniem uruchomił Ángela Correę, który minął bramkarza i posłał piłkę w kierunku pustej bramki. Choć zdążył do niej dopaść Chema Rodríguez, nie uchroniło to gospodarzy przed stratą drugiego gola. Stoper postanowił bowiem zabawić się w Leonardo Bonucciego i swoją beznadziejną interwencją sprawił, że z najbliższej odległości piłkę do siatki wpakował Kévin Gameiro. Francuz być może w pierwszej połowie zepsuł kilka sytuacji, ale w tej pomylić się już nie mógł.
Po przerwie goście dokonali dzieła zniszczenia na przestrzeni niecałych dziesięciu minut. Wykonawcą był francuski duet, którego podaniami wspierał Koke. Najpierw po podaniu Antoine’a Griezmanna swoją drugą bramkę zdobył Kévin Gameiro. Kilka chwil później obaj panowie zamienili się rolami, po raz kolejny rozmontowując fatalną defensywę Żab. Dwadzieścia minut przed końcem wynik ustalił młodszy z Francuzów, który jako pierwszy dopadł do odbitej przez Oiera Olazábala piłki po strzale swojego starszego rodaka.
Choć zabawa skończyła się wraz z wejściem na boisko Yannicka Carrasco i Fernando Torresa, kibice Atlético mogą być bardziej niż zadowoleni. Po pierwsze, udało się odnieść drugie z rzędu zwycięstwo, przełamując przy okazji rażącą nieskuteczność. Po drugie, dzięki lepszemu bilansowi bramkowemu Rojbilancos przeskoczyli w ligowej tabeli Real i zajmują trzecie miejsce. Po trzecie, odświeżona przez Diego Simeone taktyka przynosi bardzo dobre wyniki, uwalniając Antoine’a Griezmanna i pozwalając mu grać nieco głębiej na czym korzysta cały zespół.
25 listopada – Estadio Ciudad de Valencia
Levante vs. Atlético Madryt 0-5 (0-2)
Bramki:
[0-1] Rober Pier 5′ (samobójcza)
[0-2] Kévin Gameiro 29′
[0-3] Kévin Gameiro (asysta: Antoine Griezmann) 59′
[0-4] Antoine Griezmann (asysta: Kévin Gameiro) 65′
[0-5] Antoine Griezmann 68′
Żółte kartki: Chema Rodríguez, José Luis Morales (Levante); Koke (Atlético Madryt)
Sędzia: Daniel Jesús Trujillo Suárez (Santa Cruz de Tenerife, Teneryfa)
Skład Levante: Oier Olazábal – Shaquell Moore, Chema Rodríguez, Rober Pier, Toño – Cheick Doukouré, José Campaña (Nano Mesa 69′) – Jason (Ivi López 52′), Enis Bardhi, José Luis Morales (Samu García 77′) – Enes Ünal
Skład Atlético Madryt: Jan Oblak – Thomas, Stefan Savić, Diego Godín, Filipe – Koke, Gabi, Saúl Ñíguez (Augusto Fernández 73′), Ángel Correa (Yannick Carrasco 66′) – Kévin Gameiro (Fernando Torres 69′), Antoine Griezmann